Nie trzeba być wielkim fanem horroru czy starego kina, by wiedzieć kim była postać Frankensteina lub hrabiego Drakuli. W latach 30. i 40. amerykańskie studio Universal podbijało serca entuzjastów kina grozy filmami o potworach, które dziś zyskały już status kultowych. Triumfy na ekranach święciły takie nazwiska jak Bela Lugosi (Dracula (1931)) czy Boris Karloff (Frankenstein (1931)), prawdziwe ikony w historii Hollywood.
Studio oprócz całej gromady kreatur z mumią i wilkołakiem na czele wyprodukowało film o człowieku, który posiadł umiejętność, o jakiej marzył nie jeden z nas. Niewidzialny Człowiek (1933) na podstawie powieści Herberta Wellsa opowiada historię naukowca Jacka Griffina, który odkrywa substancję czyniącą go niewidzialnym. Niestety ma ona nieprzyjemne skutki uboczne, jakimi są postępujące szaleństwo i mania wielkości. Film zdobył dużą popularność, zawierał szokujące jak na tamte lata efekty specjalne.
Nie dziwi więc fakt, że producenci studia postanowili kontynuować wątek i tak w 1940 roku pojawił się Powrót Niewidzialnego Człowieka. Za kamerą stanął Joe May, Austriak z urodzenia, jeden z pionierów niemieckiej kinematografii, który w 1933 roku wyemigrował do USA, by następnie podjąć pracę dla Universal Pictures.
Scenariusz współtworzył Curt Siodmak, który rok później napisał Wilkołaka (1941). Swą drogę do sławy w roli Niewidzialnego Człowieka torował sobie legendarny Vincent Price, aktor o wyjątkowo charakterystycznym tembrze głosu, znany z późniejszych kolaboracji z Rogerem Cormanem, słynnym producentem wielu znanych horrorów i filmów klasy B.
W sequelu poznajemy historię mężczyzny, który niesłusznie skazany na domniemane zabójstwo własnego brata czeka w celi śmierci na powieszenie. Geoffrey Radcliffe zostawił na wolności piękną ukochaną i przyjaciela, doktora Franka Griffina (brata słynnego Niewidzialnego Człowieka z pierwszej części), który postanawia pomóc koledze, podając mu eksperymentalne serum swojego brata.
Ostrzegłszy Geoffreya o skutkach ubocznych, podaje mu substancję podczas odwiedzin w więzieniu. Gdy osadzony znika, a jedyny ślad, który po nim został to porozrzucane na ziemi ubrania, tropem uciekiniera rusza policyjny detektyw znający poprzednią sprawę Jacka Griffina i jego umiejętności…
Oprócz świetnej kreacji młodego Vincenta Price’a główną gwiazdą tego tytułu jest bez wątpienia John P. Fulton odpowiedzialny za efekty specjalne i nominowany w tej kategorii do Oscara. Dopracował on do perfekcji efekt niewidzialności (zarys postaci w zetknięciu z dymem cygara, podczas deszczu) oraz stare sztuczki, czyli chodzące ubrania, unoszące się rekwizyty.
Wszystkie efekty stworzone w czasach, kiedy nikt nawet nie marzył o komputerach, są imponujące. Weźmy pod uwagę fakt, że film skończył właśnie 80 lat! Pomijając jednak Price’a i Fultona film nie oferuje widzom zbyt wiele emocji. Historia jest przewidywalna, od początku wiadomo kto może być mordercą. Mimo wszystko powtórne spotkanie z Niewidzialnym Człowiekiem zaliczę do udanych. Warto potraktować film z lekkim przymrużeniem oka, jako ciekawostkę, do czego zdolni byli twórcy z Hollywood.
Oryginalny tytuł: The Invisible Man Returns
Produkcja: USA, 1940
Dystrybucja w Polsce: BRAK
Fanatyk starych kadrów, obskurnej pulpy i zapomnianych horrorów, na co dzień kochający tata.