Atak gigantycznych pijawek (1959)

W latach 50. w Stanach Zjednoczonych rodziła się legenda Rogera Cormana, słynnego producenta i reżysera niezależnego kina klasy B specjalizującego się w filmach o potworach i przybyszach z innej galaktyki. To również czasy powojennego wyścigu kosmicznego pomiędzy Amerykanami a Rosjanami. Kto pierwszy wyląduje na Księżycu? Czasy wielkich obaw, ale też ciekawości w kwestii istnienia obcych planet i zamieszkujących je istot. Ale zejdźmy na Ziemię, gdzie również żyją nieznane i nieodkryte jeszcze organizmy. Co powiecie na gigantyczne pijawki? Otóż taki właśnie tytuł nosi recenzowany dziś przeze mnie film Cormana – Atak gigantycznych pijawek (1959). Gwarantuję, że po seansie kąpiel w jeziorze lub stawie nie będzie już taka sama…

Akcja toczy się na południu Stanów Zjednoczonych, gdzie jeden z wieśniaków zauważa na pobliskich moczarach dziwną istotę, w którą pakuje kilka kul ze strzelby. Biedak staje się obiektem drwin mieszkańców, gdy tymczasem zaczynają znikać kolejne osoby. Właściciel sklepu Dave Walker przyłapuje swą niewierną żonę Liz na zdradzie i próbując wymierzyć sprawiedliwość, zostaje świadkiem uprowadzenia obojga przez dziwne potwory, które wyskoczyły z wody. Do akcji rusza miejscowy strażnik Steve Benton, który postanawia zorganizować wyprawę w celu wyjaśnienia zaginięć.

Atak gigantycznych pijawek niczym się nie wyróżnia na tle innych podobnych produkcji, których powstały wtedy całe pęczki. Mamy więc zabójcze kraby w Ataku potwornych krabów (1957), ryjówki w Zabójczych ryjówkach (1959), olbrzymie mrówki w One! (1954), czy też gigantycznego pająka w Tarantula (1955). Moda na olbrzymie owady na ekranach miała związek z wydarzeniami z Hiroszimy oraz dalszymi próbami nuklearnymi, jakie podejmował rząd USA.

Społeczeństwo zaczęło być coraz bardziej świadome zagrożenia, jakie niesie tego rodzaju źródło energii. Mogło ono mieć katastrofalne skutki i wpływ na wszystkie organizmy żywe, prowadząc do nieodwracalnych i niebezpiecznych mutacji. W taki oto sposób rozbudzona fantazja reżyserów została przeniesiona na ekran i powstała cała masa filmów o zmutowanych bestiach polujących na ludzi.

W roli morderczych pijawek wystąpiła dwójka koszykarzy, którzy byli na tyle wysocy, że przeszli casting od strzału. Przy okazji sami zaprojektowali i wykonali swoje kostiumy, bo taki był warunek obsadzenia ich w tej roli. Jako strażnik ratujący miejscowych z opresji wystąpił Ken Clark, aktor znany z historycznych filmów kostiumowych i włoskich klonów Jamesa Bonda. Głównym atutem filmu jest obecność ślicznej Yvette Vickers, która wcieliła się w rolę niewiernej żony sklepikarza.

Piękna, blond włosa gwiazda w lipcu 1959 roku była Króliczkiem Playboya i jej smukła sylwetka zdobiła okładkę magazynu. Co ciekawe autorem zdjęć w owej sesji zdjęciowej był… Russ Meyer (kultowy twórca kina klasy B)! Znajomość z Yvette skłoniła go do obejrzenia Ataku gigantycznych pijawek i to właśnie ta produkcja zainspirowała go do zostania filmowcem.

Za kamerą stanął Bernie Kowalski, który współpracował z braćmi Corman przy kilku innych filmach. Gene Corman zatrudnił go jako reżysera przy filmie Hot Car Girl (1958). Bernie ukończył film na czas, a budżet zamknął się w niższej niż przewidywana kwocie. Zadowoleni bracia Corman postanowili dać mu kolejną szansę. Zdjęcia do Ataku… trwały 8 dni, a budżet zamknięto w 70.000 dolarów. Film warto obejrzeć choćby dla samej Yvette, ale jednak całość ma fajny klimat i swój nieopisany urok, który zrozumie każdy miłośnik czarno-białych kadrów z tamtych lat.

Oryginalny tytuł: Attack of the Giant Lechees

Produkcja: USA, 1959

Dystrybucja w Polsce: BRAK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *