Pętla (2020)

Z kolejnymi filmami Pana Vegi jest u mnie jak z jesiennym przeziębieniem, super by było, jakby nie istniały, ale jednak jakoś tak dziwnie bez nich. Dlatego też jestem w kinie na jego każdej produkcji, począwszy od Pitbulla. Nowych porządków (2016). Nie tknąłem nigdy za to seriali dostępnych na Ś.P. platformie Showmax, na to nie miałem już po prostu siły…

Jakie zatem miałem oczekiwania co do Pętli? Ano żadne! Oczekiwanie od filmów Patryka Vegi jakichkolwiek niuansów jest jak jedzenie w kółko tej samej buły w McDonald’s z nadzieją na kulinarną rewolucję. To kolejna, wulgarna i niesmaczna przypowieść o tym, jak władza deprawuje, seks stanowi naprawdę śmiertelną broń, a świat wokoło pełen jest pozbawionych skrupułów zwyrodnialców.

Tym razem z ulic Warszawy przenosimy się do Rzeszowa. I muszę tutaj podkreślić, że Pętla nagrywana mogłaby być tak naprawdę byle gdzie, bo o tym, że znajdujemy się w stolicy Podkarpacia, wiemy z dialogów i kilku wcześniej nagranych ujęć dronem. Poznamy tutaj perypetie pewnego agenta CBŚ (Antoni Królikowski), który postanawia przejąć monopol na okoliczne burdele.

Vega odgrażał się, że dysponuje prawdziwymi nagraniami oraz aktami ze słynnej jakiś czas temu „afery podkarpackiej”. Czy takowe naprawdę istnieją? Sam nie wiem, ale znając dorobek filmowy reżysera, jestem pewien, że wszystko, co zobaczymy w Pętli, mogło zrodzić się w jego głowie.

Wiele motywów w filmie to zwyczajnie wrzucanie tego samego farszu w inaczej ulepionego pieroga. Praktycznie każda postać jest tutaj kalką jakiegoś innego bohatera z produkcji Vegi. Pamiętacie głupkowatego i napakowanego osiłka z Pitbulla? Tutaj znajdziemy głupkowatego i napakowanego… policjanta. Najlepiej obrazuje to rola Katarzyny Warnke, która jota w jotę robi to samo, co w poprzednim filmie, Bad Boy (2020).

Film aż ocieka wulgaryzmami, krwią i spermą. Zaczynając od transcendentnego ukazania narodzin (tutaj Vega wrzuca nam prawdziwe nagranie z porodu), poprzez wałkowane do znudzenia sekwencje seksu na całkiem dobrze zrobionych scenach gore kończąc. Po seansie stwierdziliśmy żartobliwie z kolegą, że Patryk odrobił lekcje z filmografii Gaspara Noé. Nie jest to poziom bycia niesmacznym, jaki znamy z Botoksu (2017) czy Kobiet Mafii 2 (2019), ale uwierzcie mi, scena odwiedzin pijanego Królikowskiego u Warnke zostanie Wam w głowie na zawsze!

Idąc dalej, mamy tutaj tych samych (choć w mocno okrojonym składzie) aktorów, którym z jakiegoś powodu wstyd pozwala dalej pojawiać się w filmach Vegi. Jest Królikowski, z którego naprawdę bije jakaś energia i widać, że chłopak dobrze bawił się na planie. Stramowski również wypada w swojej roli dość przekonująco, choć ta narysowana jest zdecydowanie zbyt grubą kreską. O talencie aktorskim pani Katarzyny Warnke nie będę mówił, bo nie da się rozwodzić nad czymś, czego nie ma.

Z nowych twarzy na pewno ucieszy wszystkich milenialsów obecność na ekranie Andrzeja Kossonia, czyli Jędruli z bądź co bądź kultowej Rodziny zastępczej plus (2004-09). Zaskakująco dobrze poradzili sobie również Rafał Cieszyński w roli „agenta Tomka” oraz Aleksandra Nowicka grająca żonę głównego bohatera. Resztę obsady drugo i trzecioplanowej można streścić w słowie „patologia”.

Dodajmy do tego rwany, epileptyczny montaż, bełkotliwą fabułę i całą masę absurdalnych scen robiących tutaj za jednostrzałowe gagi. Ot, kolejny film Pana Patryka Vegi, który miał wielce obnażyć kulisy współczesnego Świata, dać nadzieję naiwnym zakończeniem i wrzucić do młodzieżowego słownika kilka wulgarnych anegdotek. Kino szkodliwe? Zdecydowanie tak, ale co z tego, jak na kolejny film z tak zwanego VegaVerse polecę z wyciągniętym językiem i kartą płatniczą w ręku?

Polski tytuł: Pętla

Produkcja: Polska, 2020

Dystrybucja w Polsce: kinoswiat.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *