Everything Everything „Re-Animator”

Są dobrze zorientowani w spontanicznym i wyrafinowanym gitarowym art-popie. Charakteryzujący się szalonym tempem i dynamicznymi zmianami, zarówno na albumie Get To Heaven (2015), jak i kolejnym nominowanym do Merkury A Fever Dream (2017), zespół prosto z Manchesteru wraca do nas ze swoim piątym albumem Re-Animator.

Everything Everything wciąż udoskonalają i destylują swój paranoiczny, hiperaktywny pop. Choć w najnowszym wydaniu nie zostajemy porwani przez chaotyczne dźwięki gitary czy perkusji, to wysoki, wręcz falsetowy głos frontmana, Jonathana Higgsa jest tym wyjątkowym łącznikiem między każdą płytą, przepowiadając przy tym świat przyspieszający w kierunku katastrofy, co czyni wokalistę brytyjską Cassandrą. Czerpiąc inspirację z teorii Juliana Jaynesa o „dwuizbowym umyśle” – teorii psychologicznej, zakładającej, że przed pojawieniem się świadomości ludzie interpretowali własne myśli jako halucynacje słuchowe – album pełen jest wolniejszych, choć równie imponujących aranżacji.

Everything Everything zawsze mieli zamiłowanie do zagłębiania się w zagładę, ale w Re-Animator wydestylowali ten lęk w coś mrocznego i krystalicznego. Od początku jesteśmy wciągnięci w hipnotyzujący, ale dostojny i spokojny utwór Lost Powers. Następny, Big Climb ma surrealistyczną jakość, czasami z wręcz groteskowymi tekstami zestawionymi z pogodną instrumentacją.

Zupełnie bardziej kinowa i poważniejsza pozycja to It Was A Monstering, która jest tak niesamowita, że wręcz godna pochwały. I nie sposób obyć się bez wrażenia, że to nie głos Thoma Yorka. Ta piosenka jest trochę ponurym, surrealistycznym mixem Atoms For Peace i Radiohead, dzięki przeciąganemu głosowi Higgsa i dzikich, zapętlonych dźwiękom. To zdecydowanie jedno z lepszych przyspieszeń na albumie.

Przechodząc do progresywnego utworu Planets, w którym falset Jonathana wznosi się nad absurdalną narrację, jesteśmy przy Moonlight – balladzie, która niejako spowalnia tempo albumu, porządkuje dotychczasowy bałagan. Dynamiczny, taneczny Arch Enemy opowiada o „fatbergu” ściekowym, który jest czczony jako Bóg.

Delikatniejszy In Birdsong wyobraża pierwszego człowieka, który doświadczył świadomości i odzwierciedla ostatnie miesiące, kiedy brak samochodów i samolotów sprawił, że dźwięk znów stał się bardziej zauważalny. W zamykającym album utworze Violent Sun Higgs przyznaje, że jest „za stary, by płakać”. To najbardziej popowa piosenka, która opisuje koniec świata, choć dźwięki pełne nadziei nie pozwalają nam czuć obawy czy strachu. Ta chwytliwa apokalipsa jest tak prosta, jak ten fascynujący zespół.

Re-Animator rezygnuje z analizowania bezpośredniej teraźniejszości i zamiast tego kieruje swoją uwagę na naszą odległą przyszłość, a obserwując rosnące nastroje antyimigranckie i ogólnoświatowe napięcie na długo przed referendum w sprawie Brexitu czy amerykańskimi wyborami, zespół stworzył sobie podłoże dla przesłania, które niesie w swoim najnowszym albumie. Owszem, brakuje w nim przytłaczającego chaosu ich najlepszej muzyki, ale to ich najbardziej przemyślana i dojrzała praca.

Znani z tego, że mocno noszą swoje wpływy na rękawie, trudno zignorować nieustanny impuls Re-Animator do podszywania się pod inne osoby, dzięki któremu każdy może się z nim utożsamić. Piąty album zespołu jest czasami mroczną bestią i na pewno pozostawi po sobie ślad. Mówiąc wprost – Everything Everything brzmią najlepiej, gdy wszystko zostaje na swoim właściwym, znanym miejscu, zamiast udawać kogoś innego.

Album Re-Animator kupicie choćby tutaj.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *