Pledge Night (1990)

Zawsze zastanawiałem się nad sensem istnienia amerykańskich bractw studenckich. Grupka osiłków znęca się ochoczo nad chcącymi wstąpić w zacne szeregi braci „świeżakami”. Organizują w tym celu różne wymyślne konkurencje. Cały proces inicjacyjny miał wyłonić tych, którzy zasługiwali na miano brata, członka organizacji o zazwyczaj grecko brzmiącej nazwie Alfa, Kappa czy Gamma. Dawali się więc poniżać, mieszać z błotem i uwłaczać wszelkiej godności swojego istnienia. Bardzo często tereny takich domów studenckich były miejscem akcji wielu niezapomnianych horrorów.

Podczas gdy złota era slasherów dobiegała już końca, w 1990 roku powstał Pledge Night. Jest to niestety mało interesujące połączenie głupkowatej komedyjki o studentach z klasycznym slasherem z efektami gore. Całość oprawiono skoczną muzyką heavy metalową w wykonaniu legendarnej grupy Anthrax. Odrobina golizny i flaków oraz marna charakteryzacja to zbyt mało, by zaciekawić pragnącego rozlewu krwi konesera. Przyjrzyjmy się nieco bliżej fabule.

Grupka młodych absolwentów liceum postanawia wstąpić do studenckiego bractwa. Mają pozostać w domu organizacji przez cały weekend, by dokończyć proces inicjacyjny. 20 lat wcześniej na terenie tego samego domu doszło do tragicznej w skutkach pomyłki, kiedy jeden ze studentów zginął w wannie kwasu siarkowego. Dokonał więc procesu inicjacji, przechodząc na tamten świat, by po latach powrócić z zamiarem zemsty. Nieświadomi zagrożenia chłopcy będą musieli stawić czoło wpienionemu hipisowi, który nikomu nie popuści.

Pierwsze 45 minut filmu to typowa komedyjka w stylu Zemsty frajerów (1984) czy tego typu chłamu. Tandetne gagi, wybitnie głupie konkurencje jak choćby przenoszenie wisienki pomiędzy pośladkami czy też jedzenie kału z muszli klozetowej. Natomiast w drugiej połowie filmu nareszcie zaczyna się zabawa.

Jest kilka krwawych scenek jak zmasakrowanie nastolatki mikserem kuchennym, porażenie prądem po wrzuceniu do wanny pełnej wody radia, nakłuwanie śrubokrętami, nożami. Morderca, czyli duch niejakiego Sidneya śmiga po chacie w skórzanej kurtce i opasce hipisa polując na ofiary.

Jedynym plusem filmu jest muzyka, czyli skoczny metal dający produkcji dużo energii. Niestety zamiast krwawej jatki mamy ugrzecznioną komedyjkę z kiepską charakteryzacją, nieprzekonującym killerem i irytującymi postaciami. Jeśli jesteś koneserem tego typu kina, to na pewno sięgniesz. W przeciwnym razie odradzam, strata czasu.

Oryginalny tytuł: Pledge Night

Produkcja: USA, 1990

Dystrybucja w Polsce: BRAK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *