Dwa tysiące maniaków (1964)

W 1963 roku Herschell Gordon Lewis zaszokował ówczesną publiczność i rozpalił do czerwoności krytykę, bądź co bądź przełomowym dla gatunku, Świętem krwi (1963). Ta niskobudżetowa orgia całkiem pomysłowych scen przemocy otworzyła z buta drzwi dla całego nurtu, znanego dziś jako kino gore. Popularność w kinach samochodowych, jaką cieszył się film, sprawiła, że Gordon Lewis już 8 miesięcy po Święcie dał spragnionej krwi widowni kolejny obraz, Dwa tysiące maniaków.

„Ojciec Chrzestny Kina Gore”, bo tak tytułuje się często Lewisa, wziął prostą formułę. W zasadzie film składa się z następujących po sobie kolejnych sekwencji z użyciem coraz to wymyślniejszych narzędzi mordu. To także jeden z pierwszych filmów, które eksploatowały wizję zagubionych na prowincji mieszczuchów, opierając się na wciąż żywym stereotypie dotyczącym mieszkańców południa Stanów Zjednoczonych.

Jest rok 1965, sześciu jankeskich turystów zostaje zwabionych do Pleasant Valley, skromnego miasteczka na południu, które na pierwszy rzut oka pełne jest dobrych i życzliwych ludzi. Są tak mili, że zapraszają swoich gości z północy jako „honorowych” na nadchodzące święto. Wszystko wydaje się w porządku, dopóki turyści, jeden po drugim, nie zaczną znikać.

Filmy spod ręki Gordona Lewisa są specyficzne i każdy, kto widział choć jeden wie, czego się może po nich spodziewać. Ze względu na mikre budżety, produkcje te charakteryzują się przede wszystkim niskich lotów aktorstwem oraz technikami wykonania. Ale czego tak naprawdę oczekiwać od filmu nakręconego w zaledwie 2 tygodnie?

Na całe szczęście w Dwóch tysiącach maniaków działa to, co powinno. Tempo filmu jest całkiem fajne, na nudę raczej nie ma co narzekać. Do tego Lewis ma naprawdę ucho do muzyki! Jednotonowa partytura snująca się przez film gra tutaj wyjątkowo dobrze, nie wspominając już o prześmiesznej piosence z początkowych i końcowych napisów. W kontekście reszty dokonań Lewisa ten film ma naprawdę szansę stać się Waszym ulubionym.

Lewis z pewnością nie przedstawia południa w najbardziej pochlebnym świetle, przedstawiając mieszkańców Pleasant Valley jako słodkich jak wata cukrowa na zewnątrz, ale opętanych morderczym szałem w środku. Niczym rozjuszone zwierzęta skaczą i wyją z radości nad mordowanymi przez siebie turystami. Najgorszym z całej bandy zwyrodnialców jest burmistrz Bruckman (Jeffrey Allen) oraz jego poplecznicy.

W jednej scenie radośnie odrąbują kobiecie ramię i wrzucają na ruszt grilla, dając mgliste wskazówki dotyczące kanibalizmu. W innej scenie mężczyzna zostaje rozerwany przez konie. Lewis pozwala, by kamera wśliznęła się do środka, by z bliska dać nam możliwość podziwiania wnętrzności i okaleczonego ciała. Sekwencje te szczycą się naprawdę mistrzowską charakteryzacją i pomysłowymi efektami wizualnymi.

Mogę tylko wyobrazić sobie, jak reagowała ówczesna publiczność, widząc, jakie okropności można pokazać na kinowym ekranie. Niektóre z sekwencji gore, robią robotę nawet dziś! Jednak jakkolwiek imponujące by to nie było, ciągłe skakanie od jednej brutalnej sceny do drugiej z czasem robi się męczące. Na całe szczęście, film jest w miarę krótki, a ta pretekstowa fabułka gna na złamanie karku.

Oprócz imponujących scen gore, Dwa tysiące maniaków to również urocza kronika i uchwycenie na taśmie tarć między północą a południem. Wydany w 1964 roku, w gorących czasach Ruchu Praw Obywatelskich, film nie odnosi się otwarcie do napięć rasowych, jakie miały miejsce w tamtym czasie. Film z podejrzeniem zerka w stronę Wojny Secesyjnej i jej dziedzictwa. „Południe znów powstanie!” brzmiało coraz bardziej jak zagrożenie. Lewis kieruje oko kamery na łopoczące wszędzie flagi Konfederacji oraz linie przeznaczonej do linczu, którą okoliczny dzieciak wykorzystuje do powieszenia kota.

Jako całość, film broni się całkiem sprawnie! Nie tylko jako ciekawostka, ale również jako przełamujący konwenanse obraz grozy i wspomniany już wcześniej, surrealistyczny memuar. Dla wielu widzów w końcu tak obskurne kino nie traci czasu na podejmowanie ważnych społecznie tematów. I dlatego też warto po Dwa tysiące maniaków sięgnąć, by i tutaj się zaskoczyć.

Oryginalny tytuł: Two Thousand Maniacs!

Produkcja: USA, 1964

Dystrybucja w Polsce: BRAK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *