David Morrell „Rambo: Pierwsza krew”

Zapewne wciąż istnieje duża grupa osób, które nie wiedzą o tym, że mający premierę w 1982 roku Rambo: Pierwsza krew z ikoniczną rolą Sylvestera Stallone, to tak naprawdę adaptacja wydanej 10 lat wcześniej powieści. Co więcej, pierwsza część cyklu o Johnie Rambo jest zdecydowanie bliższa pierwotnej wizji Davida Morrella, niż to, co utożsamiane jest z serią dzisiaj – rozwałka i absurd.

Historia obraca się wokół weterana Wojny Wietnamskiej, Johna Rambo, który żyjąc gdzieś na społecznym marginesie, włóczy się samotnie po kraju. Zmęczony brakiem szacunku i ogólną niechęcią, wpada w konflikt z szeryfem małej miejscowości gdzieś u stóp gór stanu Kentucky. Kiedy policjanci próbują zgolić pojmanemu włóczędze brodę oraz włosy, ex-komandos wybucha i całkiem nago ucieka na skradzionym motocyklu głęboko w las. I tutaj właśnie zawiązuje się akcja Pierwszej Krwi, która jest emocjonującą dawką survivalu, thrillera i akcji.

W odróżnieniu od swojego filmowego alter ego, Rambo z kart powieści jest postacią którą zdecydowanie trudniej (przynajmniej w moim przypadku) obdarzyć sympatią. Co prawda rozumiemy to, co dzieje się w jego wnętrzu i co sprowadziło go do tego konkretnego punktu. Jednak Morrell daje swojemu bohaterowi o wiele więcej okazji do wykazania swoich umiejętności w zabijaniu, przez co w pewnym momencie czułem się, jakbym czytał nowelizację którejś z części Piątku 13-tego.

Swoją drogą porównanie do kina grozy nie jest tutaj całkiem przypadkowe. W pewnym momencie Rambo zaszywa się w systemie ciasnych, górskich jaskiń. I chwile, kiedy z wypiekami na twarzy czytałem to, jak nasz bohater cierpi, przeciskając się przez wąskie tunele czy kombinuje jak rozpalić ogień, żeby nie ściągnąć na siebie idącej za nim nagonki, przypominały mi dosłownie sceny z filmu Zejście (2005).

Okładka pierwszego, brytyjskiego wydania „Pierwszej krwi”

Bardzo dobrym pomysłem jest również ukazanie całej akcji z dwóch perspektyw. Uciekającego Rambo i goniącego go szeryfa Teasle’a. Ten weteran Wojny koreańskiej rozgrywa z Johnem swoistą partię szachów, dodatkowo budując historię obu bohaterów. Bo kiedy jeden walczył na śmierć i życie w Wietnamie, drugi przechodził głęboki kryzys rodzinny.

Lekko z klimatu całej książki może wytrącić przesadna żywotność bohaterów po obu stronach barykady. Morrell pisze jak ktoś, kto ma doświadczenie na polu walki lub całkiem dobrze udaje. Jego opis ukrywającego się w błocie Rambo okazał się tak sugestywny, że twórcy Ramo II (1985) postanowili wykorzystać ten pomysł. Dziś umazany w błocie Stallone jest swoistym symbolem całej franczyzy.

W przeciwieństwie do filmu, w finale na próżno szukać wielkiej przemowy Rambo. Na kartach Pierwszej krwi John i generał Trautman – człowiek odpowiedzialny za stworzenie Rambo – nawet nigdy się nie spotykają. O zakończeniu powieści nie powiem już ani słowa więcej, bo jeśli jakimś trafem nie wiecie, jak Morrell zakończył historię tego ikonicznego bohatera, po prostu sięgnijcie po książkę.

Po lekturze gołym okiem widać, że autor nie miał zamiaru dawać podwalin pod jakąś serię. Nawet jeśli odpowiedzialny był za nowelizację dwóch kolejnych odsłon filmu. I bardzo dobrze, bo Pierwsza Krew stoi dumnie na swoich własnych nogach i spogląda na nas oczyma zniszczonego przez nieustającą wojnę człowieka.

Wydawnictwo: Wydawnictwo „Śląsk”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *