Seven Women for Satan (1976)

Od czasu do czasu, poszukując ciekawych tytułów w nieskończonej otchłani klasyków euro-horroru, trafiam na interesującą perełkę. Tym razem traf chciał, że zdobyłem Seven Women for Satan (1976), dziwaczny francuski horror ociekający nagością i przemocą. Reżyser to Michel Lemoine, który staje również po drugiej stronie kamery jako szalony hrabia Boris Zaroff. Na pierwszy rzut oka swą atmosferą film przypomina twórczość słynnego europejskiego mistrza kina eksploatacji Jesusa Franco. Przyjrzyjmy się bliżej temu mało znanemu tytułowi.

Film rozpoczyna szalony pościg na koniu przez leśną głuszę. Hrabia Zaroff z pejczem w dłoni stara się dogonić młodą, nagą kobietę, która podczas ucieczki spada z klifu, ponosząc śmierć na miejscu. Nasz bohater jest potomkiem słynnego hrabiego Zaroffa z filmu Hrabia Zarow (1932). Jego hobby to zadawanie bólu młodym kobietom podczas sadystycznych czynności i osiąganie przez to satysfakcji. Nad wszystkim czuwa jego zaufany lokaj Karl, który nie zazna w życiu spokoju, dopóki hrabia nie dopełni swego przeznaczenia (którego Wam nie zdradzę).

Hrabia Boris na co dzień jest dobrze prosperującym biznesmenem, mieszkającym w imponującym, starym zamczysku, do którego raz po raz zwabia młode, seksowne dziewczęta. Jednym razem jest to autostopowiczka, która samotnie przemierza Europę, innym jego nowa sekretarka o soczystym biuście, która rzekomo ma sporządzić inwentaryzację podczas przeprowadzki. W międzyczasie hrabia jest nękany dziwnymi halucynacjami, których bohaterką jest młoda, piękna hrabina, która kiedyś była Panią na tym zamku. Wabi go ona, po czym znika…

Fabuła nie jest może tutaj tak istotna, jak bardziej senna i deliryczna atmosfera, jaką reżyser uraczył widza. Od razu nasuwają się skojarzenie ze słynnym Franco, dodatkowo w obsadzie widzimy częstego współpracownika reżysera, Howarda Vernona. Z racji dużej ilości erotyki, która nie jest wulgarna, a raczej delikatnie wysublimowana, można porównać ten rodzaj kina do twórczości Jeana Rollina, francuskiego mistrza kina erotycznego w klimacie wampirycznym. Jako że hrabia Zaroff ma w swoim zamku dość dobrze wyposażoną salę tortura, ze swojej strony dorzucę jeszcze skojarzenia z hiszpańską twórczością Paula Naschy, który również lubił dorzucać do swych filmów odrobinę przemocy zadawanej dziwnymi narzędziami tortur.

Naleciałości europejskiej szkoły są jak najbardziej widoczne. Film ma swój urok i mimo idiotycznych wątków fabularnych, wszystko zostaje przyćmione klimatem, jaki stworzył reżyser Lemoine. Szkoda, że według tego. co czytałem, po nakręceniu Seven Women for Satan, zajął się bardziej erotyką w wersji soft, zamiast eksplorować głębiej swoją wizję na kino grozy. Scenografia starego zamczyska ma w sobie odrobinę gotyckiego smaczku, zwłaszcza podczas ujęć w sali tortur czy podczas codziennej siesty przy palącym się kominku, gdy hrabia spoczywa na ogromnym, grawerowanym w złocie fotelu, popijając szampana. Obok biega dumny i piękny dog niemiecki Ingmar, który ma również swoje pięć minut, gdy atakuje jedną z ofiar. Swoją drogą scena nie wyszła najlepiej, widać, że pies bardziej chciał się bawić z nieudolnie próbująca go zaczepiać kobietą.

Dziewczęta trafiające w sidła Borisa są najczęściej odurzane alkoholem z domieszką jakiegoś halucynogenu. Następnie obserwujemy sekwencje ujęć przesiąkniętych erotyką, lekko psychodeliczne wizje w ekstatycznym stanie. Aktorki są bardzo atrakcyjne, chętnie się rozbierają. Sceny erotyczne są nakręcone ze smakiem, pozbawione wulgarności. Interesująco wyglądała scena w sypialni otoczonej kilkoma lustrami, gdzie aktorka wije się nago na łóżku owinięta futerkowym szalem, rzucająca swe cztery odbicia na owe zwierciadła.

Co jest jednym z największych plusów produkcji Lemoine’a, to zaskakująco dobra ścieżka dźwiękowa. Przywodzi ona na myśl największe klasyki włoskiego kina giallo, słychać tutaj słynną grupę Goblin, kompozytorów Nicolai czy Morricone. Autor muzyki to Guy Bonnet, który niestety nie poszedł tą stroną kariery i nie kontynuował komponowania. A szkoda, bo sekwencje pościgów są okraszone wspaniałym tematem muzycznym.

Hrabia Zaroff jest ogółem bardzo dziwnym gościem, z jednej strony pragnie bliskości i uczucia, żyjąc samotnie, z drugiej doświadcza częstych „odpałów”, podczas których potrafi przylać, a nawet zasadzić niewiaście solidnego kopa. Rozchwiany emocjonalnie cierpi, ciąży nad nim klątwa przeszłości, co podświadomie odczuwa. Michel Lemoine, z racji swej nietypowej urody, jak dla mnie wpasował się w rolę szalonego hrabiego wprost idealnie. Z obsady na uwagę zasługuje oczywiście legendarny Howard Vernon, aktor wielokrotnie przeze mnie widywany, czy to u Jesusa Franco, czy w innych kultowych produkcjach tamtych lat. Zagrał w ponad 170 filmach, więc jeśli ktoś ma ochotę i czas, to zapraszam do zapoznania się z obfitą filmografią tego Pana.

Podsumowując, Seven Women for Satan jest ciekawym przykładem europejskiego kina eksploatacji z naciskiem na erotykę i przemoc. Jeśli ktoś zaznajomił się już wcześniej z filmami wspomnianych przeze mnie reżyserów, dobrze się czuje w klimatach euro-cultu, to zapraszam do odszukania tego tytułu. Warto.

Oryginalny tytuł: Les week-ends maléfiques du comte zaroff

Produkcja: Francja, 1976

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *