John Jackson Miller „STAR WARS: Nowy świt”

Nowy świt to dobra nazwa dla książki, która zapoczątkowała serię pod kierownictwem Lucasfilm Story Group, odpowiedzialnego za koordynacje wszystkimi mediami wokół Gwiezdnych Wojen. Wszystkie powieści wydane przed Nowym świtem trafiły do kosza z etykietą „Legendy”. Trafne było również osadzenie akcji w mało zagospodarowanym dotychczas okresie między Zemstą Sithów (2005) a Nową nadzieją (1977).

Powieść zaczyna się od prologu, w którym Obi-Wan instruuje grupę młodzików na temat sygnału nakazującemu Jedi powrót na stołeczną planetę Coruscant. Młody uczeń imieniem Caleb zadaje wnikliwe pytanie – czy sygnał można wykorzystać do ostrzeżenia Jedi, aby trzymał się z daleka od stolicy? My, czytelnicy znamy odpowiedź aż za dobrze, ale w tej chwili jest ona zupełnie nieznana zgromadzonym Jedi (oprócz samego Kenobiego).

Przejdźmy jednak do głównej osi fabularnej książki. Wraz z podbiciem Galaktyki, będącu u szczytu Imperium potrzebuje więcej thorilytu – cennego minerału będącego podstawą przemysłu wojennego. Z tego powodu trafiamy na planetę Cynda. Hrabia Vidian próbuje ulepszyć systemy wydobywcze, w czym przeszkadza mu dwójka głównych bohaterów, Kanan i Hera. Fascynujące jest zobaczyć pierwsze spotkanie Hery i Kanana (z ich już klasycznym przekomarzaniem się) i zobaczyć, jak trudno było ukrywać się ocalałym z Rozkazu 66 Jedi.

Bez dogłębnego wgryzanie się w  fabułę, odświeżające jest ponowne zanurzenie się na klasycznym terytorium Gwiezdnych Wojen, choćby dzięki znajomym pojazdom i motywom. A ponieważ Kanan i Hera wyraźnie mają do siebie zalotną atrakcję, jesteśmy gotowi na klasyczny romans oparty na początkowej niechęci. Widzimy, jak Hera odkrywa wyjątkowe umiejętności Kanana, a nawet dane nam będzie uczestniczyć podczas pierwszego spotkania Kanana z Duchem – statkiem ekipy z serialu Rebelianci (2014-18).

Harbia Vidian jest solidnym (dosłownie) złoczyńcą, Skelly okazuje się doskonały w wysadzaniu rzeczy, podczas gdy Hera jest kobietą, która zna swoje umiejętności i kierunek, w którym podąża. Ale to Kanan jest gwiazdą Nowego świtu. Poznajemy go jako aroganckiego, twardego człowieka, który został zmiażdżony przez życie i cierpienia, które nosił na swoich barkach przez lata. Chce całkowicie porzucić swoje dziedzictwo Jedi, ponieważ ciągnie się za nim jak cień przez prawie dekadę. Jednak jak wszyscy dobrzy Rycerze Jedi nie może oprzeć się pokusie pomagania tym, którzy mają mniej szczęścia niż on sam. Dlatego też potrzebuje Hery, która będzie dla niego kotwicą, podobnie jak w przypadku Hana Solo i Chewiego.

Poza dwoma głównymi bohaterami, Nowy świt wprowadza również parę fascynujących złoczyńców: wspomnianego hrabiego Denetriusa Vidiana, kapitan Rae Sloane i mrocznego barona Danthe. Vidian jest fantastyczną postacią podobną do Grievousa w makijażu – cyborgiem, przeważnie z wyboru, po ciężkiej chorobie, Vidian przemienił się z trybiku w korporacyjnej maszynie do mistrza odpowiedzialnego za niektóre z najbardziej dochodowych gałęzi Imperium. Być może jest to postać nieco zbyt płaska i w gruncie rzeczy przewidywalna, jednak idealnie wpisuje się w industrialny klimat imperialnego molochu.

Z kolei kapitan Gwiezdnego Niszczyciela Rae Sloane jest liderem bardziej złożonym i nieco mniej eksplorowanym. Jej relacja z baronem Danthe, przeważnie poza ekranem, są kolejną intrygującą częścią tej postaci. Szkoda, że wątek ten nie znajduje kontynuacji nigdzie indziej, bo potencjał był naprawdę duży.

Nowy świt ogólnie wypada dobrze, głównie dzięki prostemu stylowi pisania Johna Jacksona Millera i kompetentnej fabule. Sama historia jest nieco na uboczu, ale ponieważ jest to w dużej mierze książka przygotowująca, która daje tło do pierwszego spotkania dwóch głównych bohaterów serii Rebelianci, myślę, że można mówić o sukcesie.

Wydawnictwo: UROBOROS

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *