Nie do przebaczenia (1960)

Nakręcone przez mistrza Johna Hustona Nie do przebaczenia (którego oryginalny tytuł może być mylący względem genialnego filmu Clinta Eastwooda Bez przebaczenia (1992)), to w zasadzie kontrapunkt dla innego, archetypicznego westernu, Poszukiwaczy (1957) Johna Forda z ikoną gatunku, Johnem Waynem w roli głównej. Huston nakręcił swój film jako odpowiedź na archaiczne już dzisiaj i niepokojące wtedy poglądy polityczne zawarte w dziele Forda. Jednak wyboje, jakie pojawiły się na jego drodze sprawiły, że nie produkcja ta nigdy tak naprawdę nie zapisała się annałach kina.

Po śmierci ojca Ben (Burt Lancaster) został patriarchą rodziny Zachary. Pod jego pieczą znajduje się stara, ale żwawa matka Mattilda (Lillian Gish), nieokrzesany brat Cash (Audie Murphy) i adoptowana siostra Rachel (Audrey Hepburn). To właśnie pochodzenie Rachel przysparzają kłopotów rodzinie Zachary i napędzają fabułę Nie do przebaczenia.

Pewnego dnia do miasta przybywa wynędzniały staruszek Abe Kesley (Joseph Wiseman), niosąc na ustach plotkę, jakoby Rachel wcale nie została uratowana przez ojca Bena, kiedy ten znalazł ją jako dziecko, po masakrze dokonanej na pionierach przez rdzennych Amerykanów. Według starca dziewczyna jest indiańskiej krwi i została skradziona rodzinie przez starego Zachary’ego. Z powodu wciąż narastająćego konfliktu między białymi osadnikami a tubylcami, prawda o pochodzeniu Rachel może oznaczać koniec wszystkiego dla jej przyszywanej rodziny.

Oglądając Poszukiwaczy wiemy, w jak bardzo przejrzysty sposób historia przedstawia postać Wayne’a jako człowieka, którego niechęć do zmiany czyni go wyrzutkiem w jego (wówczas) współczesnym świecie. Również rdzenni mieszkańcy Ameryki są ukazywani z punktu widzenia bohatera. Więc choć spotyka go pewna kara, film ocenia go tylko za złe traktowanie jego białych przyjaciół i rodziny. Nigdy tak naprawdę nie kwestionuje się jego bezwzględnego stosunku do robiących za antagonistów Komańczy.

Dlatego też film Hutsona zaskakuje tym, że jeszcze mniej wydaje się skupiać na  swoich rdzennych postaciach i traktować ich wręcz jak „nieludzi”. Reżyser chciał nakręcić obraz o rasizmie i można powiedzieć, że odniósł sukces. Język filmu jest straszny dla współczesnych, liberalnych uszu. Kilkakrotnie pada tutaj stwierdzenie „czerwony czarnuch”, a przemoc, jak na standardy klasycznej końskiej opery, jest szokująca. Być może dlatego też Nie do przebaczenia kryło się gdzieś w cieniu dużo bardziej przystępnych Poszukiwaczy.

Jednak Huston powstrzymuje się od głoszenia kazań, pozwalając opowieści trwać w swojej brutalnej akcji aż do pełnej napięcia i akcji kulminacji. Biorąc pod uwagę, jak zbieżne podejście do filmowania mieli Huston i Burt Lancaster, wszystko zaskakująco dobrze się tutaj potoczyło. Firma Lancastera wyprodukowała film i walczyła o dużą kasę, podczas gdy Huston został przyciągnięty do projektu z powodu aspektu rasowej nietolerancji, która wielce go zaintrygowała. Ostatecznie reżyser zdystansował się od swojego dzieła i po latach stwierdził, że „ze wszystkich jego filmów Nie do przebaczenia było jedynym, którego tak naprawdę nie lubił”.

Nie pomogła nawet majestatyczna obsada, z młodziutką Audrey Hepburn na czele. Aktorka była co prawda przed słynnym Śniadaniem u Tiffany’ego (1961) a podczas kręcenia Nie do przebaczenia doznała poważnej kontuzji pleców, jej gra jest chyba najjaśniejszym punktem całego seansu!

Osobiście nie powiedziałbym, że Nie do przebaczenia to arcydzieło kina. Nigdy nawet nie powiedziałbym, że to szczególnie dobry film. Ale nie mogę też powiedzieć, że podczas nie bawiłem się jak dziecko podczas seansu. Okazuje się, że nawet z głupią historią i obraźliwym podejściem do rasy i równości płci, Burt Lancaster nadal jest Burtem Lancasterem i Audrey Hepburn nadal jest Audrey Hepburn. Nawet jeśli nie będzie to wiekopomny seans, do niedzielnego obiadku z rodziną nadaję się idealnie – jak każdy klasyczny western zresztą.

Oryginalny tytuł: The Unforgiven 

Produkcja: USA, 1960

Dystrybucja w Polsce: Telewizja Polska S.A.

 

 

2 Comments

  1. ,,Poszukiwacze”, to autentycznie fatalny film. A wiele bardziej poruszających westernów przepadło w annałach kina, dlatego cieszę się, że omawiasz mniej popularne tytuły 😉

    1. Widzisz, dla mnie „Poszukiwacze” to wielkie, a przede wszystkim piękne kino 🙂 Ale zgodzę się, jest dużo naprawdę fajnych westernów (i nie tylko!), które gdzieś tam leżą pod toną kurzy. Dlatego wyciągamy to, co uważamy, że wyciągnąć należy 🙂 Dzięki za miłe słowa!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *