Człowiek słoń (1980)

Nakręcony w 1980 roku Człowiek słoń Davida Lyncha to film, który znalazł hipnotyzujący środek między konwencjonalną strukturą opowieści z Hollywood a surrealistycznymi snami reżysera. Jednak dziś wydaje się, że jest on na skraju zapomnienia, a szkoda. To wyjątkowe, niezwykłe i wciągające dzieło, będący ukłonem zarówno w stronę klasycznej grozy, jak i początków kina w ogóle.

Można się było spodziewać, że materiał źródłowy – życie Johna Merricka, niezwykle wybitnego człowieka epoki wiktoriańskiej, o którym mówi się czasem, że był najbrzydszym mężczyzną, jaki kiedykolwiek żył – popchnie Lyncha w ten rodzaj chorobliwego masochizmu, który był widoczny w różnych wersjach Dzwonnika z Notre DameUpiora w operze. Ale młody reżyser (David miał wówczas trzydzieści cztery lata) pokazał, że posiada iście niezwykły gust!

Film pokazuje nam, co potwór czuje, myśli o sobie i jaki jest jego pogląd na otaczający świat, na który spogląda przez wycięcie w noszonym na zdeformowanej głowie worku – symboliczne oko słonia. Widzi wszystko w prostokątnej ramce, tak jak widz spogląda na ekran. Daje nam to poczucie oglądania oprawionych obrazów.

Człowiek słoń operuje pewną logiką filmu niemego, ale wypełniają go też szarpiące, pulsujące dźwięki – sycząca para i nieustanny łomot początku ery industrialnej. To Dickensowski Londyn, z przebłyskiem procesów, które dały początek kubizmowi. Wywodzący się ze szkoły artystycznej Lynch na nowo odkrył, co planowali europejscy awangardowi artyści filmowi lat dwudziestych i wczesnych trzydziestych, z których wielu wywodziło się również z malarstwa i projektowania. Połączył to z eksperymentalnym podejściem do dźwięku. W fantastycznym życiu Merricka jego piękna młoda matka zostaje stratowana przez słonie, gdy nosi go w swoim łonie, a odgłosy tych wielkich bestii, które atakują ją w jego snach, to piekielne dźwięki industrialnego Londynu.

Nie jest to dzieło tak śmiało irracjonalne, jak debiutancka Głowa do wycierania (1977). Lynch trzyma się scen, w których prawie nie ma żadnej akcji. Merrick może być sam na ekranie, gładząc lub pieszcząc szczoteczki i bufory w swojej dżentelmeńskiej garderobie lub po prostu układając je w uporządkowany wzór i tańcząc wokół nich. I widz odpływa w ten trans razem z nim.

Kiedy Frederick Treves (Anthony Hopkins), lekarz, który ma zostać przyjacielem Merricka, najpierw odwiedza go w nielegalnym cyrku objazdowym, w którym jest przedstawiany jako Człowiek Słoń, zdaje się zatapiać w mrocznym labiryncie, leżu mitycznej bestii. Wreszcie spotyka żałosne, zdeformowane stworzenie, którego nam nie będzie jednak dane teraz spotkać. Widzimy tylko reakcję Trevesa i jego łzy. Wdzięk w twórczości Lyncha bierze się z troski i przemyślenia, to film o wystawie i eksploatacji dziwaka. We wczesnych sekwencjach potwór jest zasłonięty lub ocieniony i widzimy tylko jego poszczególne części ciała. Lynch rozwija nasze zainteresowanie w sposób, który wydaje się bardzo naturalny. Kiedy jesteśmy gotowi, aby go wreszcie zobaczyć w całej okazałości, otrzymujemy to. Do tego czasu wypełniło nas jednak tyle współczucia, że nie czujemy wstrętu, widząc jego deformację. Widzimy bezradną osobę zamkniętą w odrażającym ciele. Jeszcze zanim Merrick zaczął rozmawiać z Trevesem, recytować poezję i ujawniać jego romantyczną wrażliwość, staliśmy się jego obrońcami.

Na początku przypomina kulę zbitą z litej masy, ale gdy go poznajemy i widzimy jego bezradność, zaczyna wydawać się bardzo drobny, prawie jak porcelanowa lalka. Nie ma w nim nic przerażającego i nie jest też odpychający. Jego zniekształcone ciało i guzowate wypukłości na czole przypominają dzieła Archipenki lub kształty Picassa.

Film Lyncha jest wyraźnym punktem kończącym to, co uważamy za kino lat siedemdziesiątych, epokę, w której odważni reżyserzy z Hollywood dawali się ponieść swoim najskrytszym fantazjom. W latach 80. trend ten został gwałtownie zatrzymany. W ciągu trzech miesięcy pierwszych miesięcy nowej dekady ukazały się trzy drogie, czarnobiałe produkcje: Wspomnienia z gwiezdnego pyłu Allena, opisywany tutaj Człowiek słoń i nakręcony przez Martina Scorsese Wściekły byk. Niezadowalające wyniki finansowe tych dzieł zmusiły studia do skrócenia smyczy, na której trzymały swoich reżyserów. Amerykańskie filmy stały się bardziej przyjazne widowni i formalne. Później ambitne artystycznie produkcje oddzieliły się, tworząc własny obóz w na poletku kina niezależnego, w którym pozostają do dziś.

Jednak Człowiek słoń jako jeden z nielicznych zarabiał pieniądze.  Nakręcony za 5 milionów dolarów, zgarnął 26 milionów dolarów w kasie kin w USA. Otrzymał również osiem nominacji do Oscara, w tym dla najlepszego filmu, najlepszego reżysera i najlepszego aktora. Przełomowe efekty charakteryzacji użyte do przekształcenia Johna Hurta w ohydnie zdeformowanego Josepha Merricka sprawiły, że oscarowy plebiscyt doczekał się nowej kategorii – najlepsza charakteryzacja. Sam Lynch wjechał na salony Hollwyood, czego skutkiem była Diuna (1984), film, który strącił reżysera z powrotem do undergroundu.

Ten film to przepiękny obraz izolacji i samotności artysty, który jest oglądany przez masy i uwielbiany przez elity, ale w żadnej z tych grup nie czuje się sobą, ponieważ nikt nie czuje tego, co czuje on sam. Ten temat jest czymś w rodzaju frazesu użalania się nad sobą, a mimo to Lynch podchodzi do niego z tak wielką dozą świeżości, że film do dziś posiada hipnotyczną, transcendentną siłę.

Oryginalny tytuł: The Elephant Man

Produkcja: USA, 1980

Dystrybucja w Polsce: vod.pl

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *