Possessor (2020)

Czasami wyobrażam sobie, co bardziej cieszyło Davida Cronenberga, sam fakt posiadania syna czy cały proces jego narodzin. Bo przecież oddział położny to w głównej mierze krew, mechaniczna aparatura i wszelkie wypływające z człowieka rodzaje cieczy. Ale czy tę pokręconą fascynację znaną z filmografii taty, na której czele stoją takie filmy jak Mucha (1986) czy Wideodrom (1983), udało się przenieść na syna?

Odpowiedź brzmi, a jakżeby inaczej, tak. W nakręconym przez Brandona Cronenberga Possessorze również zwiedzimy tajemniczy świat przyszłości, którego enigmatyczna technologia dosłownie rozszczepia ciało od świadomości. Właśnie takich aktów dokonuje konspiracyjna grupa, która poprzez specjalnie przygotowane implanty jest w stanie wpływać na umysły przypadkowych ludzi, zmuszając ich do dokonywania zbrodni.

I fabuła już na poziomie konceptualnym jest cholernie niepokojąca i przerażająca. Bo wyobraźmy sobie na przykład, że nagle budzicie się z zakrwawionym nożem w dłoni przy ciele kogoś bliskiego. Niczym w jakiejś pokręconej, futurystycznej praktyce Voodoo nasze ciało staje się marionetką w rękach tych, którzy pociągają za sznurki. Oczywiście jest to dość prosta analogia do bezdusznej władzy, dla której konkretna jednostka stanowi tylko drogę do celu, jednak historia ta znajduje swoje ujście zupełnie gdzie indziej, serwując nam brutalne katharsis.

Nie wchodząc tutaj w jakieś większe spoilery, powiem tylko, że młody Cronenberg w wyjątkowo okrutny sposób stawia na szali nasze wartości, najpierw traktując je pogrzebaczem, by dla pewności potraktować pełnym magazynkiem. Tak, Possessor to jeden z tych filmów, które niczym złośliwy pasożyt zagnieżdżają się w potylicy, raz na jakiś czas dając o sobie znać, wprawiając nas w poczucie dyskomfortu.

A wszystko to podkręca jeszcze świadomość, że świat przedstawiony, choć nie do końca nam wyłożony, jest łudząco podobny do naszej rzeczywistości. Bohaterowie palą tutaj (a raczej vapują) elektryczne papierosy, uprawiają cyber-seks, a wielkie korporacje dumnie stoją na samej górze społecznego łańcucha pokarmowego.

Zapytacie pewnie, czy Possessor wzorem filmów ojca jest obrazem krwawym. Odpowiedź brzmi: jest cholernie krwawy! Brandon nie zostawia nam wiele miejsca na domysły, kiedy ekran zaczyna zalewać jucha. Każdy cios, dźgnięcie, cięcie czy postrzał uchwycony jest w najdrobniejszym szczególe, przez co widzowie o słabszych żołądkach mogą już szykować poduszki niezbędne do zakrycia ekranu.

Wspomnieć należy również hipnotyczną rolę Andrei Riseborough – pamiętacie jeszcze tytułową Mandy (2018)? – która wciela się tutaj w główną rolę. Choć paradoksalnie nie wiele uświadczymy jej obecności na ekranie, z pełną mocą przeżywamy jej duchowy upadek, którego zwieńczeniem jest naprawdę makabryczny finał.

Czy zatem Possessor to najlepszy film tego nieszczęsnego 2020 roku? Powiem szczerze, że młody Cronenberg ma w tym plebiscycie naprawdę sporą szansę! I choć jesteśmy zalewani wszechobecnymi thrillerami science-fiction, opisywana tutaj produkcja stoi praktycznie o 2 stopnie wyżej oferując przemyślaną, dającą do myślenia „rozrywkę”, która przyprawi nas o dreszcze (heh) zarówno w trakcie, jak i długo po seansie.

Oryginalny tytuł: Possessor 

Produkcja: Kanada/Wielka Brytania, 2020

Dystrybucja w Polsce: m2films

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *