The Oklahoma Woman (1956)

Mający premierę w drugiej połowie lat 50. film The Oklahoma Woman to jeden z czterech mikrobudżetowych westernów nakręconych przez Rogera Cormana w tamtym okresie. I patrząc na podejście kultowego twórcy do kina, trudno wyobrazić sobie, że mógłby on wyglądać inaczej! Jest tani, miejscami na wierzch wyłazi znikomy warsztat, a eksploatacyjny charakter bije po oczach już z plakatu.

Co ciekawe, gdyby film został nakręcony 10 lat później, śmiało można by go było wrzucić do worka historii opartych na legendarnej już Straży przybocznej (1961) Akiry Kurosawy. Bo popatrzmy, mamy tajemniczego bohatera przybywającego do położonej na Pograniczu wioski, który zostaje uwikłany w konflikt walczących o władzę dwóch lokalnych grup.

Po jednej z tych stron stoi tytułowa Marie „Oklahoma” Saunders (Zamek Peggy), władająca batem, silna i niezależna kobieta prowadząca miejscowy salon. Różnymi machlojami i szemranymi interesami wspiera swojego kandydata-marionetkę, Jimmy’ego Marsha (Tom Dillion) oraz wykorzystuje zakochanego w niej rewolwerowca Toma Bake’a (Mike Connors). Na drugiej stronie barykady stoi ranczer Ed Grant (Tudor Owen) wraz ze swoją śliczną córką Susan (Cathy Downs).

The Oklahoma Woman cierpi głównie z powodu budżetu, a ten wynosił ponoć 60 000 dolarów, oraz krótkiego okresu kręcenia. Cała scenografia ogranicza się do kawałka miasteczka, które zapewne grało w dziesiątkach innych filmów i suchych plenerów. Przez swój skąpy plan filmowy, produkcja ta wydaje się wręcz klaustrofobiczna!

Ale jeśli już przymkniemy oko na bijącą z ekranu taniochę czy słabej jakości taśmę (nawet w wersji HD), to otrzymamy naprawdę szybki i energiczny western! Corman miał odwagę wrzucić tutaj choćby dwie naprawdę silne postacie kobiece, z czego jedna z nich do walki używa wspomnianego już bicza z gracją domini sado-maso. Jest też kilka pociesznie nakręconych strzelanin czy obowiązkowa bójka na pięści w pełnym słońcu.

Trudno polecić to zapomniane przez wszystkich dzieło Cormana z czystym sercem, bo powiedzmy sobie szczerze, to rozrywka tylko dla najbardziej hardkorowych fanów „końskiej opery”. To również nie najlepszy wstęp do filmografii Rogera, ponieważ oprócz tych małych (i jednak trudnych do wyłapania) atutów, nie znajdziemy tutaj nic więcej. Ot taka ciekawostka, na którą ten, kto bardzo chce, poświęci 74 minuty.

Oryginalny tytuł: The Oklahoma Woman

Produkcja: USA, 1956

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *