Ułaskawienie (2018)

Polska, rok 1946, matka i ojciec ciągną zabłoconą leśną drogą wóz. Na wozie trumna, w trumnie zamordowany przez ubeckiego konfidenta syn – dla nich bohater, dla obecnej władzy wróg narodu. Cel jest z pozoru prosty, rodzice chcą pochować swoje dziecko w świętej ziemi, z dala od komunistycznych siepaczy, którzy kilkukrotnie już przerywali jego spoczynek.

W ten sposób można opisać fabułę Ułaskawienia w reżyserii Jana Kolskiego. To nacechowana symboliką podróż przez kraj, który jeszcze nie wyleczył ran po II Wojnie Światowej, a już rozdzierany jest kolejnymi konfliktami. Czy to przeprowadzającymi etniczną czystkę bandami UPA, czy podległymi sowieckiej okupacji żołnierzami Ludowego Wojska Polskiego. W pewnym momencie nasi bohaterowie słyszą dochodzące z oddalonej wioski odgłosy walki. Na pytanie „kto walczy”, bohaterka grana przez Grażynę Błęcką-Kolską odpowiada „a co to za różnica, człowiek z człowiekiem”.

Ci, którzy mniej więcej kojarzą twórczość Kolskiego wiedzą, że często opiera on swoje scenariusze na wątkach autobiograficznych. Także i tutaj dostajemy wgląd w historie co prawda nie jego samego, ale rodziny. Postacie oparte są bowiem na dziadku, babci i wujku reżysera. Sam prolog i epilog nie pozostawia złudzeń, bo nakręcone kamerą 16 mm sekwencje z narracją samego Kolskiego dobitnie mówią o autobiograficznym charakterze całego obrazu.

Ale oprócz bycia naznaczonym osobistą tragedią moralitetem, Ułaskawienie ma w sobie wiele z klasycznego westernu. To w końcu opowieść osadzona na pograniczu – w tym wypadku na naszej wschodniej granicy – gdzie twardy kręgosłup moralny i honor staje naprzeciw napędzanych rządzą własnych interesów, pełnych gniewu postaci. Może jest to wniosek zbyt daleko posunięty, ale czy motyw ciągnących trumnę bohaterów nie przypomina kultowego już Django (1966)? Oczywiście, ciężar spoczywa tutaj na zupełnie innych tonach niż w klasycznej „końskiej operze”, jednak Kolski mniej lub bardziej świadomie nimi operuje.

Skoro już o tonach mowa, to prolog może okazać się wyjątkowo złudny dla widza. Radosna narracja, kolorowe kadry (choć kręcone wspomnianą już 16-stką) nie zwiastuje tego, co czeka nas przez zdecydowaną większość filmu, a czeka nas sporo! Polska w oku kamery Kolskiego przypomina po części westernową prerię, arenę działań wojennych i noszący znamiona chłopomanii pejzaż. To ciekawy miks, zwłaszcza że wszystko to tworzy niesamowicie wręcz dołującą i gęstą atmosferę, gdzie śmierć jest nagła, a smród gnijącego ciała nieustępliwy.

Ułaskawienie to również obraz o swoim tempie, nieśpiesznym i kontemplacyjnym. Ale czy można powiedzieć, że zdarzy mu się przynudzać? Absolutnie nie, ponieważ droga bohaterów usłana jest co krok ciekawymi postaciami jak choćby motyw niemieckiego dezertera Jurgena (Michał Kaleta), który jest ciekawie przedstawioną metaforą dla będącego rdzeniem historii tytułu filmu.

„Tam, gdzie jest wybór, tam jest wolność” – to chyba przewodnie hasło tego filmu. Ale wolność jest również wtedy, kiedy mamy siłę i chęci walczyć o swoje. O tym również opowiada Ułaskawienie, jeden z najciekawszych rodzimych filmów, jakie powstały w ostatniej dekadzie. Mało obrazów potrafi tak sprawnie mówić o naszej przeszłości, i rzeczywistości, w sposób iście poetycki. Chyba czas najwyższy przyjrzeć się twórczości Kolskiego.

Oryginalny tytuł: Ułaskawienie

Produkcja: Polska/2018

Dystrybucja w Polsce: Velvet Spoon

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *