Odkupienie (1999)

Mające premierę w 1995 roku Siedem Davida Finchera okazało się filmem przełomowym nie tyle dla samego reżysera, temu zarzucano pogrzebanie trylogii o Obcym jej ostatnim elementem, ale również dla całej popkultury. W końcu ktoś na poważnie zabrał się za temat seryjnego mordercy, zaciągnął na plan gwiazdorską obsadę i utopił nas wszystkich w brudnej wannie nihilizmu. Temat targanego własnymi demonami stróża prawa próbującego pojmać opętanego morderczą misją psychopatę to temat tak elastyczny, że w zasadzie filmy takie mogą powstawać w nieskończoność.

Gdyby nie Siedem, zapewne Russell Mulcahy – twórca takich filmów jak Nieśmiertelny (1986) czy cenionego przez mnie Razorbacka (1984) – nigdy nie podjąłby się nakręcenia Odkupienia. Czy można nazwać dzieło Russella kalką filmu Finchera? Tak, ale lata 90. rządziły się własnymi prawami, a ekrany kin i telewizorów co rusz wyświetlały kolejne „podróbki” Szklanej pułapki (1988) czy wypuszczane z jednej taśmy produkcje dla dzieciaków. Taka mocna inspiracja może być oczywiście zarzutem, co jeśli jednak film broni się jako samodzielne dzieło i jednocześnie najlepszy z tych wszystkich naśladowców?

Johna Prudhomme to detektyw po przejściach szukający ucieczki od przeszłości w wydziale zabójstw miasta Chicago. Będąc na skraju załamania nerwowego, zostaje wezwany na miejsce zbrodni. Okazuje się, że ktoś w brutalny sposób zamordował swoją ofiarę, odciął i zabrał ze sobą jej ramie, na ciele wydrapał rzymskie cyfry, a na oknie napisał krwią „nadchodzi”. Wniosek jest jeden – seria dopiero się zaczyna, dlatego nasi bohaterowie muszą się pośpieszyć, by udaremnić plan uważającego się za nieomylnego psychopaty.

W rolę detektywa Prudhomme wcielił się znany z tytułowego Nieśmiertelnego Christopher Lambert i sprawdza się naprawdę dobrze! Jego wrodzona niepewność, wypisana na twarzy wrażliwość lekko kłóci się z charakterem twardego gliny, jakim stara się być na ekranie. Ale przecież to facet, który przez własną nieuwagę doprowadził do śmierci syna, więc ta wewnętrzna kruchość jest tutaj tylko na plus. Fajnie widać to na przykładzie czerstwych żartów jego partnera w śledztwie, Andy’ego Hollinswortha (Leland Orser). Te na początku tylko irytują Johna, by z biegiem czasu sam dołączył do wspólnego śmieszkowania. To facet, który po prostu potrzebuje mieć wentyl spuszczający nieco napięcia z wszystkiego tego, co dookoła.

A napięcie to słowo definiujące wręcz Odkupienie. Deszcz, brud i czasami wręcz absurdalne ilości krwi czynią film ten wyjątkowo mroczny. Choć akcja dzieje się w Chicago, zdjęcia powstawały w kanadyjskim Toronto, rodzinnym mieście Davida Cronenberga. Dlatego też ten kultowy reżyser ma tutaj nawet swoją małą rolę katolickiego księdza, który pomaga policjantowi połączyć makabryczne zbrodnie z nadchodzącymi świętami Wielkiej Nocy. To także kolejny, mocny łącznik Odkupienia z formułą horroru.

Kiedy bohaterowie wchodzą do miejsca popełnienia trzeciej zbrodni, czujemy się niczym Tezeusz wkraczający do labiryntu mitycznego Minotaura. Wydawać by się mogło nieskończona plątanina klaustrofobicznych korytarzy, wilgotnych ścian i przewalających się przez nie hord szczurów. Zwisające gdzieniegdzie kable i łańcuchy, buchająca para z rur przywołuje nawet skojarzenia z innym dziełem Finchera, wspomnianym Obcym 3 (1992). Wdzięczna to sceneria do horroru czy mrocznego kryminału. I choć filmowi brakuje mocniejszego szlifu autorskiego, takie sceny wznoszą go na rzemieślnicze wyżyny.

Sam motyw „składania z ludzkich puzzli” rzeźby ukrzyżowanego Chrystusa jest przerażający i odważny. Uwierzcie mi, moment, w którym detektywi w końcu odnajdują dzieło życia psychopaty choć spodziewany, robi kolosalne wrażenie i wwierca się w głowę na długo. Już chyba do końca życia spojrzenie na Mękę Pańską przywoływać będzie tę konkretną scenę z Odkupienia. Jednak w filmie jest naprawdę wiele makabrycznych momentów, jak choćby usadzone na kiblu zdekapitowane ciało, więc fani makabry mogą przebierać tutaj jak w ulęgałkach.

Tak naprawdę jedyne, czego najbardziej brakowało mi w filmie Russella to dokręcenie jeszcze mocniej wątków religijnych. Zawsze fascynowało mnie przeszczepianie obrządków chrześcijańskich na grunt kina grozy. Zwłaszcza że dobrych filmów grozy poświęconym Wielkanocy jest naprawdę jak na lekarstwo! Dlatego też Odkupienie plasuje się na pierwszym miejscu produkcji, bez których to radosne święto się nie obejdzie. Obok święcenia koszyczka i dzielenia się jajkiem z najbliższym, spotkanie z Christopherem Lambertem uważam za kolejną tradycję.

Oryginalny tytuł: Resurrection

Produkcja: USA, 1999

Dystrybucja w Polsce: vision.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *