Kraj (2021)

Trudno jest mi napisać w pełni obiektywną recenzję filmu takiego jak Kraj. Nie jest to bowiem pełnoprawne dzieło komercyjne a wynik konkursu ogłoszonego przez Warszawską Szkołę Filmową, gdzie studenci wedle pewnych wytycznych kręcili swoje krótkie metraże. Miało być wybuchowo, dziwnie, ekspresyjnie i z totalnie wolną ręką. Dlatego już trzeba przyznać dodatkowe noty za to, że projekt ten znalazł dystrybutora i zasilił repertuar kin w całym (heh) kraju.

Największą zaletą filmowych kompilacji jest fakt, że każda kolejna etiuda może szybko zweryfikować nasz prywatny ranking tych najlepszych. Dlatego też nie chcę tutaj opisywać ze szczegółami każdej z nich – a jest ich sześć, z czego każda totalnie różni się od poprzednich. W praktyce każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, co trzeba przyznać, wyszło Krajowi wyśmienicie! Od kina nieco zaangażowanego politycznie, przez mały dramat osoby chorej psychicznie czy nieco obleśną komedię na krwawej sieczce rodem z horrorów klasy B kończąc.

I właśnie ta ostatnia, która przybiera tutaj formę etiudy Supermarket, zabawa gatunkiem kina siekanego jest najlepszą wizytówką filmu. Zamknięta pośród ciasnych alejek dyskontu historia porwania zaczyna się jak mroczny dramat, a kończy uroczo zmontowaną i naprawdę nieźle wykonaną masakrą przy użyciu młotka. Naprawdę myślę, że twórca tego segmentu (z którym miałem przyjemność uczęszczać do tego samego technikum) zasługuje na to, by dać mu większy budżet i wolną rękę.

Inspiracje Supermarketu leżą zarówno w klasyce kina gore jak Martwica mózgu (1992) czy Martwego zła (1981), ale również osobistymi przeżyciami i chęcią złamania pewnych społecznych stereotypów. W końcu głównym bohaterem, któremu znika niemowlak, jest typowy budowlaniec o kryminalnej przeszłości. Kto uwierzy biegającemu po sklepie gościowi z cynkówką pod okiem? Do tego dodam tylko, że w jego rolę wciela się Tomasz Włosok, młody aktor, którego można śmiało uznać za objawienie ostatnich lat.

Po drodze mamy jeszcze jak już wspomniałem historię o chorobie psychicznej z makabrycznie satysfakcjonującym (dla mnie!) finałem, romans w oparach sztuki i gówna czy historię zemsty pewnego policjanta z drogówki. I wszystkie one są świetne, jednak najbardziej odstaje historia o zaległościach finansowych, w której zagrał sam Marian Dziędziel. Ten epizod najbliższy jest chyba tym wszystkim żenującym komedyjkom pokroju Magnezji (2020).

Najlepiej w moim mniemaniu wypadała zamykająca antologię opowieść o wszystko mówiącym tytule Sylwester. To wybuchowa komedia pomyłek zagrana i zrealizowana tak, że mówienie o niej jako o szkolnym projekcie byłoby obrazą. Oczywiście jest to zasługa wszystkich tych sprytnych sztuczek filmowych wprowadzonych przez doświadczonego Macieja Ślesickiego – gościa od 13 posterunku (1997-98) czy pociesznej Sary (1997).

Ogólnie rzecz biorąc Kraj wygląda jak kino, które w naszych warunkach dysponuje naprawdę sporym budżetem. Co ciekawe, w oczy nie rażą nawet sporadyczne efekty komputerowe! Ostatni epizod jest tego najlepszym przykładem, bo to w nim wszystko wybucha, lata i płonie. Do tego posiada on równie mocne aktorstwo, jak poprzednie epizody i dużą dawkę smoliście czarnego humoru. Jest śmiesznie, krwawo, zaskakująco i ze smakiem – w sumie tak jak w prawie każdym poprzednim epizodzie.

Kraj to dzieło nietuzinkowe na naszej scenie i zdecydowany, potrzebny podmuch świeżości. To również pokaz niezwykłej kreatywności i autorskich pomysłów, które mam nadzieje wykiełkują w przyszłości. Osobiście chciałbym, aby owo dzieło stało się platformą dla młodych twórców, którzy w kilkuminutowej pigule potrafiliby „się sprzedać”. Bo ja jestem kupiony, a moja lista nazwisk do obserwowania właśnie zyskała kolejne podpunkty. Warto sprawdzić, bo nawet jeśli nie podejdzie Wam pierwsza historyjka, druga czy czwarta może się naprawdę spodobać!

Oryginalny tytuł: Kraj

Produkcja: Polska, 2021

Dystrybucja w Polsce: Velvet Spoon

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *