Noc oczyszczenia: Żegnaj Ameryko (2021)

Z serią Noc oczyszczenia jestem od samego jej początku, widząc jej sromotne upadki w postaci filmu Pierwsza noc oczyszczenia (2018) oraz chwile chwały wraz z serialem z 2018 roku. I ja jestem tą osobą, która w nieskończoność mogłaby oglądać kolejne pokazy corocznej czystki, bawiąc się formułą czy gatunkiem. Tak właśnie na papierze prezentuje się opisywana tutaj Noc oczyszczenia: Żegnaj Ameryko.

Film ten czerpie na pierwszy rzut oka mocnymi garściami z tradycji westernu. Historia osadzona jest na spalonym słońcem Pograniczu, a jej bohaterami są rasowi kowboje i pracujący na ich ranczach Meksykanie. To właśnie z ich perspektywy przyglądamy się corocznej, tytułowej Nocy oczyszczenia, święcie, w którym od zmierzchu do świtu legalne są wszelakie zbrodnie – włącznie z morderstwami.

Ku uciesze bohaterów a zdziwieniu widzów, czystka przebiega bez większych ceregieli. Rano, kiedy ekipy sprzątające ruszają w miasto,  aby sprzątnąć trupy i krew, wszystko wraca do normalnego życia. Z pozoru jednak, bo spora społeczność faszyzujących Amerykanów postanawia ciągnąć Noc Oczyszczenia w nieskończoność. Dlatego też nasi protagoniści ruszają w podróż przez pogrążony w chaosie kraj i dotrzeć w jednym kawałku do granicy z Meksykiem.

Łatwo tutaj znaleźć analogie do tego, co działo się w USA po przegranych wyborach prezydenckich. Zamaskowane bojówki skrajnej prawicy forsujące wojskowe zapory czy polowania urządzane na mniejszości etniczne w Żegnaj Ameryko przeistaczają się w regularną wojnę. Ba! W pewnym momencie rząd wyprowadza nawet na ulice ciężki sprzęt w postaci czołgów! Wszystko tutaj jest pociągnięte grubą kreską, ale seria ta przecież nigdy nie słynęła z subtelności.

Nigdy nie uważałem, że oprócz samego konceptu i paru fajnych masek, Noc oczyszczenia ma do zaoferowania jakoś dużo fanom kina grozy. Oprócz pierwszej, mocno kameralnej części i kilku odcinków serialu seria ta mocno zboczyła w kierunku kina akcji. Ale takiego zaangażowanego kina akcji! Dlatego też na ekranie cały czas gości strzelanina oraz pościgi. Sama końcówka mogłaby spokojnie robić za reamke trzeciej części Rambo (1988). Jest tutaj moment, kiedy jedna z bohaterek ląduje w pułapce tak misternej, że nie powstydziłby się jej antagonista z serii Piła, ale to tylko moment, reszta to kanonada ognia.

Krew leje się tutaj głównie poza ekranem, a do eliminacji swoich wrogów postacie używają głównie broni palnej. Entuzjaści porządnego gore nie będą raczej usatysfakcjonowani seansem. Tak samo ci, którzy oczekiwali po nowej Nocy oczyszczenia jakiś wyrafinowanych masek i kostiumów. Dominują tutaj klimaty militarne i redneckowe, a wiele z tych kostiumów nie ma prawa bytu na polu walki, gdyż skutecznie ogranicza percepcję tego, kto go nosi. Przynajmniej fajnie wyglądają, choć jest ich tutaj naprawdę niewiele.

I choć jest to film pod każdym względem przeciętny, ma on jeden fajny motyw, który jakkolwiek zachęcił mnie do dalszego oglądania. Chodzi tutaj o wątek rdzennych mieszkańców Ameryki, którzy mają swoje zdanie na temat czystki. Szkoda, że nie zostało to pociągnięte dalej i robi tutaj trochę za tak zwaną Deus Ex Machina dla naszych bohaterów. Fajnie było również oglądać to, jak inne kraje, zwłaszcza Meksyk i Kanada, reagują na to, co dzieje się w USA. Oczywiście jest to również sprawa dla filmu marginalna, ale fajnie, że chociaż zaakcentowana.

Żegnaj Ameryko nie jest w żaden sposób ratunkową kapsułą dla serii. Nie jest też jej gwoździem do trumny. To po prostu całkiem poprawna rozrywka „na raz”, która sprawdza się jako film lecący w tle na jakiejś delikatnej imprezie. Historia idzie tutaj jak po sznurku, brak jest jakiś większych zakrętów fabularnych. Jedyne co można wyciągnąć z filmu, skupiając się na nim trochę bardziej, to jakiś wgląd na to, jak może rysować się przyszłość serii. Niby jestem zaciekawiony, ale dam się z chęcią zaskoczyć.

Oryginalny tytuł: The Forever Purge

Produkcja: USA, 2021

Dystrybucja w Polsce: tylkohity.pl

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *