The Last House on the Beach (1978)

Po dużym sukcesie jaki odniósł Ostatni dom po lewej (1972) w reżyserii Wesa Cravena, pojawiło się we Włoszech sporo tytułów utrzymanych w podobnym tonie. Wtargnięcie, pozbawienie wolności i maltretowanie przetrzymywanych ofiar. Miało przede wszystkim szokować i łamać wszelkie tabu. Jedną z tego typu produkcji jest The Last House on the Beach (1978), za którą stoi urodzony w Rzymie Franco Prosperi. Karierę zaczynał w latach sześćdziesiątych u boku Mario Bavy jako asystent. Podobnie jak wielu innych włoskich rzemieślników, podejmował się wielu gatunków – kina akcji, filmów szpiegowskich, komedii oraz fantasy.

Po udanym napadzie na bank, w którym śmierć poniosło kilka niewinnych, przypadkowych osób, trójka bandziorów ucieka Citroenem w poszukiwaniu schronienia. Traf chce, że lądują na wybrzeżu w pięknej, odizolowanej posiadłości. Spędzają w niej urlop przygotowujące się do egzaminów końcowych nastolatki, będące pod opieką wychowawczyni (siostry zakonnej). Uciekinierzy zafundują niewinnym i grzecznym dziewczętom solidną dawkę strachu, wstydu, poniżenia i terroru.

Film w przeciwieństwie do niedawno recenzowanego przeze mnie Midnight Blue, wręcz ocieka brutalną przemocą. Dziewczyny są bite po twarzy, kopane, poniżane, zmuszane do oglądania pornografii i pełnej wstydu sceny rozbierania swej wychowawczyni (w tej roli Florinda Bolkan, znana miłośnikom giallo z Nie torturuj kaczuszki (1972) oraz Jaszczurka w kobiecej skórze (1971) w reżyserii Lucio Fulciego).

Uwaga! Zwiastun do obejrzenia tylko przez pełnoletnich!

Pomagająca w kuchni służąca zostaje pobita i zamordowana przy użyciu żelazka, którym jeden ze zbirów rozbija bez skrupułów czaszkę. Najbardziej cicha i wrażliwa z dziewcząt zostaje skrępowana i siłą zmuszona do odbycia stosunku na stojąco z obleśnym typem, a całej scenie musi przyglądać się jej opiekunka.

Mieszane uczucia wzbudza postać grana przez Raya Lovelocka, który z jednej strony wydaje się być normalny i wykazuje chęć zrozumienia i uspokojenia emocji przerażonych nastolatek, a z drugiej przyzwala kolegom na gwałcenie i poniżanie ich, przez co udowadnia jedynie swą niestabilność emocjonalną. Prezentuje przed jedną z dziewczyn postawę „ja nic nie wiem, ja nic nie zrobiłem, ja tylko stałem z boku”. Pomimo całego tego okrucieństwa, niewiasty nie tracą nadziei i planują ucieczkę. Czas ucieka…

The Last House on the Beach to jeden z lepszych filmów zemsty jaki ostatnio oglądałem. Piękna, odizolowana lokalizacja, świetne zdjęcia i dużo przemocy. Sceny nie zawsze są dosłowne i graficzne, ale dość sugestywne, a wiadomo że wyobraźnia działa. Prosperi przedstawił w filmie jedną z najlepszych scen gwałtu z tamtych lat, w rytmach ciężkich gitar, w slow motion. Postacie są barwne, wyrażają emocje i jesteśmy w stanie im współczuć, lub szczerze nienawidzić. Poczucie niesprawiedliwości i bezsilności więzionych kobiet jest przytłaczające. Obraz oprawiono bardzo dobrym soundtrackiem, który mam zamiar odszukać w wersji audio. Polecam wszystkim miłośnikom terroru.

Oryginalny tytuł:La settima donna

Produkcja: Włochy, 1978

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *