Czwarta pani Anderson (1971)

Włoskie thrillery giallo to nie tylko zamaskowani mordercy w czarnych rękawicach i szokujące, krwawe zbrodnie z potokami hektolitrów krwi i rozciętymi korpusami. Zanim Dario Argento zyskał rozgłos i zrewolucjonizował gatunek, we Włoszech w końcu lat 60-tych trwała tzw. pierwsza fala giallo. Klasyczne żółte kryminały najczęściej dotykały tematyki relacji damsko- męskich, intryg i romansów. Pojawiały się zagadkowe morderstwa, a widz składał elementy układanki do samego końca, pozostawiony samemu sobie w niepewności. „Kto zabił? Czy on ją kocha, czy nie? Która z nich jest prawdziwą żoną?”. Pytań jak zawsze było mnóstwo i to zdecydowanie atut owych produkcji.

Jest kilka tytułów z tej epoki, które mogę szczerze polecić. Mój pierwszy kontakt z wczesnymi gialli to Jedna na drugiej (Una sull’altra (1969)), wyreżyserowany przez Lucio Fulciego, ojca chrzestnego gore i mistrza horroru. To również film, od którego rozpoczęła się moja miłość do żółtych historii. To wtedy po raz pierwszy ujrzałem zjawiskową Marisę Mell i stwierdziłem, że chyba nie ma piękniejszych aktorek niżli Włoszki z dawnych lat.

Godne uwagi są również The Sweet Body of Deborah (1968) oraz So Sweet, So Perverse (1969) w reżyserii Umberto Lenziego. Dostarczył nam on również trzy wspaniałe psychodeliczne produkcje z Caroll Baker (Orgasmo (1969), polecam), które musi zobaczyć każdy szanujący się fan gatunku. Wspomniana aktorka jest również bohaterką mojej dzisiejszej recenzji.

Za kamerą stanął hiszpański reżyser Eugenio Martin, celując ze swym filmem właśnie w tę ukierunkowaną przez Włochów stronę. Wyszło wyśmienicie, o czym piszę poniżej, ale chcę jeszcze wspomnieć, że Martin ma na swoim koncie kilka innych godnych uwagi tytułów. Osobiście mogę polecić Horror Express (Pociąg grozy (1972)) z wyśmienitą obsadą Cushing/Lee/Savalas oraz Koszmarną gospodę (1973) o dwóch siostrach psychopatkach prowadzących pewną gospodę…

Akcja The Fourth Victim, hiszpańsko-włoskiej koprodukcji, przenosi nas do Anglii. Arthur Anderson (w tej roli Michael Craig) jest bogatym, szanowanym obywatelem. Mieszka w olbrzymiej rezydencji pod miastem i jeździ luksusowym samochodem. Pech chce, że umiera jego żona topiąc się w przydomowym basenie. Niestety podczas sekcji zwłok w krwi denatki wykryta zostaje śmiertelna dawka leków, ale dzięki zeznaniom gosposi Arthur unika kary. Okazuje się, że była to jego trzecia małżonka, która wyzionęła ducha w nieszczęśliwym wypadku.

Dwie poprzednie zginęły w kraksie samochodowej (awaria hamulców) oraz podczas upadku z budynku w trakcie budowy. Tym razem towarzystwo ubezpieczeniowe oraz śledczy ze Scotland Yardu postanawiają mieć Andersona na oku. Trafia pod obserwację detektywa, który swymi manierami przypomina słynnego Cluzout (Peter Sellers). Pewnego wieczoru, gdy Anderson wypoczywa w swoim opustoszałym domu, w jego basenie zażywa kąpieli nieznajoma blondynka (Caroll Baker). Julie Spencer, bo tak ma na imię niegrzeczna sąsiadka, przeświadczona iż dom stoi pusty, postanowiła popływać. Traf chce, że Anderson ją przyłapuje „na gorącym”. Pomiędzy dwojgiem zaczyna rodzić się uczucie, ale gdy Arthur dowiaduje się, że Julie Spencer w przeszłości była oskarżona o zabójstwo własnego męża, będzie miał się na baczności…

Carol Baker i Michael Craig

Jak to mówią „trafił swój na swego”. Odwrócenie roli to fantastyczny zabieg, który w momencie zmienił wszystko co dotychczas układałem obserwując historię od początku. Ale tak na prawdę ten najlepszy twist czeka widzów w końcówce. Film obejrzałem jednym tchem i chłonąłem ten klimat całym sobą. Fantastyczna atmosfera niepewności i zagadkowości, świetna muzyka w stylu jazz/funk z żeńskimi partiami wokalnymi z charakterystycznym nuceniem (tak, fani wiedzą). Kompozytorem tej cudownej ścieżki dźwiękowej jest Piero Umiliani, weteran współpracujący przy filmach Lenziego oraz Mario Bavy.

Komponował muzykę m.in. do wspomnianego Orgasmo (1969), Five Dolls for An August Moon (1970) czy też ostatnio oglądanego przeze mnie westernu Roy Colt & Winchester Jack (1970). Aktorsko jest wyśmienicie, Caroll Baker jak zwykle daje z siebie wszystko, świetnie się prezentując przed kamerami. Piękne samochody, trochę ujęć z przedpandemicznej rzeczywistości z wypoczywającymi w parku mieszkańcami, stylowe stroje i dodatki, fryzury. To wszystko jest na tyle magiczne, że ciężko po seansie wrócić do rzeczywistości. Film gorąco polecam, zwłaszcza że aktualnie dostępny jest w pięknej wersji na płycie Blu Ray. Zaginiona perła ze starych kaset wreszcie powraca w pełnej krasie odrestaurowana.

Oryginalny tytuł: La última señora Anderson

Produkcja: Hiszpania/Włochy, 1971

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *