Hiacynt (2021)

No cześć komuno, znów się widzimy! Tym razem słusznie miniony system stanowi za tło dla najnowszej, polskiej produkcji po kuratelą stajni Netflix, nawiązującej swym tytułem do niesławnej akcji „Hiacynt”. Jej celem było stworzenie ogólnokrajowej bazy danych wszystkich osób przejawiających skłonności homoseksualne oraz związanych ze środowiskiem LGBT. Akcja trwała ponad 2 lata i doprowadziła do prześladowań ponad 11 000 osób.

Przebieg tej operacji oglądamy z perspektywy Roberta (Tomasz Ziętek), aspirującego milicjanta, którego ojciec jest wysokiej rangi urzędnikiem SBecji. Prowadzi on śledztwo w sprawie zabójstw dokonywanych na osobach homoseksualnych, co zmusza go do zagłębienia się w akta wspomnianego „Hiacynta”. Zawziętość nie pozwala mu odpuścić sprawy, nawet po tym, gdy ta zostaje zamknięta, i nawiązuje bliższy kontakt ze środowiskiem LGBT Warszawy lat 80.

Nakręcenie filmu skoncentrowanego wokół społeczności LGBTQ+ w obecnym klimacie politycznym to, nie powiem, odważna misja. Zwłaszcza że twórcy nie silą się na kronikarskie opowiedzenie o minionych czasach, a osadzają w nich zupełnie fikcyjną fabułę. Dlatego też nad całą produkcją unosi się taki gatunkowy duch, a sama historia opowiedziana jest podług najbardziej wyświechtanych schematów filmowego kryminału. Dla jednych będzie to plus, dla innych spłycający temat minus. Ja jestem osobiście gdzieś pośrodku.

Jeśli podejdziemy do Hiacynta jako do czystej fikcji właśnie, to film robi prawie wszystko dobrze. Od reżyserii po fabułę, aktorstwo i zdjęcia, wszystko to razem tworzy naprawdę dobre dzieło! Tempo samo w sobie nie jest jakieś bardzo wartkie, ale co najważniejsze, działa na plus dla tej historii. Jak na rasowy thriller kryminalny przystało, film pozwala skupić się na kilku wątkach jednocześnie. Jednak te inne intencje właśnie nie wyszły już tak dobrze.

Mówię tutaj głównie o tym, jak Hiacynt stara się być uniwersalną opowieścią o dojrzewaniu i odkrywaniu swojej seksualności. W sumie nie wiem nawet, jaka była prawdziwa orientacja głównego bohatera, gdyż wszystko wskazuje na to, że był on jednak biseksualny. Ale to jego odkrywanie na nowo siebie jest tutaj przedstawione trochę „po łebkach” i nie niesie ze sobą emocjonalnego ciężaru. Praktycznie jego dramat czujemy w dwóch scenach, przesłuchania pod kuratelą własnego ojca i załamki w ciemnym pokoju. Trochę to casus Anakina Skywalkera z trylogii gwiezdnowojennych prequeli.

Scenariusz nie rozwija również odpowiednio żadnej z pozostałych postaci, choć na ekranie pojawia się cała plejada rodzimych gwiazd. Postać ojca mogła wyrosnąć tutaj na prawdziwy czarny charakter, jednak jest na tyle słabo napisana, że nie budzi w nas ani krzty przerażenia czy innej emocji. To komisarz, który wie, co jest grane, i co będzie musiał zrobić, jeśli jego syn zrobi o jeden krok za dużo. Tak samo jest z resztą przełożonych czy kolegów Roberta z pracy. Najbardziej jednak boli niewykorzystany potencjał jednego z najlepszych aktorów młodego pokolenia, Tomasza Włosoka.

Przyczepić muszę się również do technicznej strony filmu. Bo choć nawiązująca do klasyki kina noir, z Siedem (1995) na czele, paleta barw oscylująca wokół czerni i żółci cieszy oko, tak audio poniosło tutaj sromotną klęskę. To jakaś bolączka polskiego kina, na szczęście Netflix oferuje opcję oglądania z napisami, więc można to jakoś pominąć. Ale i tak chciałbym wyraźnie słyszeć to, o czym mówią ekranowe postacie.

Ostatecznie Hiacynt to przyjemna dla oka, niekoniecznie dla ucha, historia kryminalna, jakich pełno znajdziemy na platformie Netflix. Jednak dla nas, Polaków, serce będą łechtać te wszystkie odniesienia do realiów ubiegłego wieku, z kultową muzyką i nieco kiczowatą stylistyką na czele. Dla mnie jednak to wciąż za mało, bo opowieść taka potrzebuje pełnokrwistych postaci, których tutaj zupełnie nie znajdziemy. Zapychadło na weekend jak znalazł, ale żeby bić w jego stronę pokłony? To już dla mnie za dużo. Tak samo jak dla innych przesadą będzie ukazana tutaj w dość dosadny sposób scena homoseksualnego stosunku.

Oryginalny tytuł: Hiacynt

Produkcja: Polska, 2021

Dystrybucja w Polsce: Netflix

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *