Eternals (2021)

Idąc na obowiązkowy seans nowego filmu Marvela, zewsząd dochodziły mnie negatywne głosy. Że to nudne, nijakie czy zbyt dziwaczne w stosunku do tego, do czego przyzwyczaiło nas MCU. I wiecie co? Dla mnie było to tylko podsycanie oczekiwań! Bo w końcu wykreowane przez Marvela uniwersum doczekało się czegoś naprawdę dojrzałego, zarówno pod względem artystycznym, jak i samej opowieści. Czy to jeden z moim ulubionych filmów tego uniwersum? Zdecydowanie! Ale po kolei.

Przeskakując z różnych momentów w historii, od Mezopotamii po upadek Babilonu, poznajemy grupę prawie nieśmiertelnych przybyszów z kosmosu zwanych Eternalsami. Nie starzejąca się, a czasem mylona z bogami, potężna ekipa została stworzona przez Celestian w celu obrony mieszkańców Ziemi przed dewiantami, brutalną i potworną rasą kosmitów. Jednak Eternalsów wiążą surowe nakazy, aby nie używać swoich mocy do ingerowania w ludzkie konflikty, co powoduje spory między wolnymi myślicielami grupy a ich przywódcą, Ajak (Salma Hayek). Kiedy mroczne istoty zostają ostatecznie pokonane, Eternalsi rozchodzącą się na cztery strony świata.

W Londynie czasów dzisiejszych mieszka wiecznie spóźniona Sersi (Gemma Chan), pod pozorem bycia człowiekiem naucza w Muzeum Historii Naturalnej z pomocą swojego chłopaka, Dane’a Whitmana (Kit Harington). Po tym, jak została zaatakowana przez dewianta, silniejszego niż jakikolwiek, Sersi ledwo uchodzi z życiem dzięki pomocy wszechpotężnego eks sprzed 5000 lat, Ikarisa (Richard Madden). Zdając sobie sprawę, że misja Eternalsów nie została ukończona, Sersi, Ikaris i Sprite (Lia McHugh) muszą zebrać ekipę, by dokończyć zadanie.

Oczywiście, stawką w grze jest los całej planety, i chociaż w filmie pojawiają odniesienia do Avengers, żaden z nich nigdy się nie pojawia. Zamiast tego produkcja ta ma na celu ustalenie mitologii nowej grupy, w tym sposobu, w jaki kształtowali większość ludzkiej mitologii przez tysiąclecia. Dużo dowiadujemy się tutaj o wewnętrznej dynamice w grupie, kto jest mniej lub bardziej godny zaufania, kto jest mniej lub bardziej oddany literze prawa ustanowionego przez Celestian i w końcu kto chce ocalić Ziemię. Układy zmieniają się, tworzą się frakcje i wszystko to nie za bardzo przypomina tradycyjny film Marvela.

W tradycji Marvela nie jest również audiowizualna strona filmu. Reżyserka Chloé Zhao stylistycznie zbliża swój film do jej oscarowego Nomadland (2020). Paleta kolorów jest raczej dość chłodna, stonowana i w przeważanej części oparta na różnych odcieniach niebieskiego. Bliżej jest operatorce i kompozycji zdjęć do Diuny (2021) niż któregoś tam Iron Mana. Wymusiło to również zmianę w kwestii inscenizacji walk, które tutaj wydają się spokojniejsze, bardziej przejrzyste i mimo wszystkich super mocy, mniej efekciarskie. Sekwencja walki w lesie deszczowym czy finał wśród rozgrzanych jezior lawy to nie tylko zapierające dech w piersi uniesienia, ale również prześliczne pocztówki, skomponowane tak, że wybijają się na całym tle superbohaterskich produkcji.

Eternals pojawia się również pierwszy, w pełni gejowski superbohater, Phastos (choć pierwszą, kanoniczną postacią nieheteronormatywną jest grany przez Joe Russo w Avengers: Koniec gry (2019) mężczyzna). Jego historia jest w rzeczywistości bardzo reprezentatywna dla całej populacji, ponieważ staje się cyniczny po tym, jak pomógł ludzkości w postępie technologicznym. Postęp ten oczywiście doprowadził do wielkich tragedii, co w filmie reprezentuje zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę. W filmie pojawia się również pełnoprawna bohaterka z niepełnosprawnością i choć fabuła traktuje ją nieco po omacku, szykuje się na to, że będzie miała większą rolę w zapowiedzianym już sequelu. I super, nie jest to usilnie pchana nam poprawność zrobiona tylko po to, by odhaczyć pewne rzeczy, a naturalna część tych postaci.

Tam, gdzie scenariusz czasami przeładowany jest ekspozycją i powolnym tempem, obsada w piękny sposób nadrabia wszystkie braki. Obserwowanie, jak tych dziesięciu nowych bohaterów pracuje razem, osobno i znowu razem, jest zachwycającą odyseją. Wiele można by powiedzieć o dwóch największych gwiazdach, Salmie Hayek oraz Angelinie Jolie. Jednak są one niejako na drugim planie, a na przód wychodzi wspomniana już Sersei. Wszyscy tutaj zachwycają swoją aktorską robotą, ale to zarówno weterani, jak i ludzie z niesamowitym potencjałem w branży. Więc co się dziwić?

Bałem się trochę, że wrzucenie w to bogate uniwersum kolejnej ekipy bohaterów będzie ziarenkiem, które przeważy szalę. Ale nic bardziej mylnego! To w pełni autonomiczny film, który można oglądać bez znajomości tego, co na przestrzeni lat zbudowało MCU. A zakończenie filmu, które w obowiązkowych scenach po napisach wrzuca nam kolejny panteon postaci, sugeruje, że odklei się to jeszcze bardziej od ziemskich zmagań gości i kobiet w trykotach. Jestem zachwycony, a serce włożone w film przez twórców aż kapie na nas z ekranu. Jeśli ten film jest jakąkolwiek wskazówką na temat przyszłości uniwersum, to MCU rośnie w siłę i niezależnie od tego, czy jesteś fanem wizji Zhao, czy nie, te postacie i koncepcje prawdopodobnie pozostaną z nami jeszcze na długo.

Oryginalny tytuł: Eternals

Produkcja: USA/Wielka Brytania, 2021

Dystrybucja w Polsce: disney.pl

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *