Lubię od czasu do czasu wrócić do źródła i na własnej skórze poczuć oryginały tego, co tak mocno zakorzenione jest w popkulturze. I chyba ani razu nie miałem zawodu, ale to może wynikać z tego, że ogromnym szacunkiem darzę sobie korzenie. Dlatego też wybierając kolejną lekturę na zimowy wieczór, wyciągnąłem z półki Doktora Jekylla i Pana Hyde’a brytyjskiego pisarza Roberta Louisa Stevensona.
Pewnie nie trudno Wam zgadnąć, że przy takiej randze jak ta nowela, znów nie poczułem zawodu. Karty napisanej w 1886 roku powieści wciąż przyciągają i fascynują nowych czytelników, a dualizm człowieka ujęty przez pełne grozy pióra Stevensona inspiruje kolejnych twórców. Choć z początku traktowane jako tanie opowiadanie grozy rzucone na rynek ku uciesze gawiedzi, dzisiaj absolutnie kultowe. Bo kto choć raz w życiu nie słyszał tych dwóch, tytułowych nazwisk?
Londyński prawnik John Gabriel Utterson obserwuje przerażająco zdeformowanego nieznajomego, który czai się podejrzliwie pośród zamglonych ulic Londynu, zwłaszcza wokół pewnej starej rezydencji. Jego przyjaciel, dr Henry Jekyll, wie coś o tym tajemniczym człowieku, ale widocznie denerwuje się, gdy Utterson wypytuje go o nieznajomego i jego motywy nikczemnych działań.
Jekyll przyznaje, że zna tożsamość mężczyzny przemierzającego ulice pod osłoną nocy. Nazywa się Edward Hyde. Ale Utterson nie może zrozumieć związku między tymi dwoma postaciami. Oczywiście nie będzie to spoilerem, kiedy powiem, że dobroduszny i poukładany Jekyll i odrażający, brzydki i zły Hyde to ta sama osoba. A wszystko to przez tajemnicze eksperymenty naukowe, które na celu miały rozszczepić naturę człowieka.
Powieść ma bardzo archaiczny styl pisania, a wraz z nim urok tamtego stylu i tamtej epoki. Ale ten archaizm co ciekawe nie przeszkadza w odbiorze i w jest to całkiem łatwy i przyjemny w lekturze, o ile czytasz powoli i bez pośpiechu. Proza nie sprawi, że poczujesz się przytłoczony lub głupi, bo nie znasz tych kilku przestarzałych słów. I tutaj należą się ogromne brawa dla naszego tłumacza, Lesława Halińskiego, który przełożył książkę tak, że zachowując swój styl, jest dzisiaj całkowicie przystępna.
Dlatego też w pełni możemy chłonąć tematy takie jak dwoistość osobowości (która bardzo różni się od rozdwojonej jaźni) czy sprzeczności, które wszyscy w sobie mamy. To również historia o wyborze naszej bycia jedną lub drugą osobą w konkretnym czasie i o tym, jaką wewnętrzną walkę jesteśmy zmuszeni podjąć. A w świecie, w którym wszyscy żonglujemy tak wieloma różnymi osobowościami, które wymagają od nas tak wielu różnych wysiłków, książka i związane z nią emocje uderzają dość mocno.
Są też emocje, które czujemy do opisanych tutaj postaci. W książce tak krótkiej, jak 137 stron (lub nawet mniejszej, w zależności od formatu i wydawcy), Stevensonowi udaje się sprawić, by czytelnicy naprawdę zestroili się z ludźmi z jego wyobraźni. Niezależnie od tego, czy pojawiają się w jednej scenie, czy niosą całą historię, czy też są dobre lub złe, czujemy tych bohaterów. Dzielimy z nimi ich niepokój, ich walkę (często wewnętrzną) i ich decyzje.
Dlatego też polecam każdemu, kto jeszcze nie miał styczności z tą pozycją do zapoznania się z nią. Być może myślicie sobie, że znacie tę historię na wylot przez wszystkie jej późniejsze adaptacje. Ale uwierzcie mi, również znajdziecie coś dla siebie i być może zostaniecie zaskoczeni! Bo jej autor jak mało kto posiadł zdolność rozgrzewania czystych emocji w swoich czytelnikach.
Wydawnictwo: Vesper
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.