Kiedy Furioza gościła na ekranach naszych kin, świadomie ją omijałem. Po prostu trąciło to dla mnie zbyt mocno filmami Patryka Vegi. Romantyzowanie patologii, spuszczanie się nad półświatkiem i czerstwe, tabloidowe żarty – to jedne z najwiekszych raków, jakie toczą współczesne, rodzime kino. Niestety, opisywany tutaj tytuł jest kolejną komórką nowotworową.
Bo ile można opowiadać tę samą historię, tych samych ludzi z tego samego środowiska? A tutaj znaną już chyba ze wszystkich tekstów kultury opowieść o braterstwie, pokusach gangsterki, honorze, twardych glinach i skorumpowanych politykach. Niestety, fabularny trzon jest nie tylko przewidywalny, ale też ciężki do jakiegoś emocjonalnego zahaczenia. Znamy to, być może kiedyś robiło to wrażenie, dzisiaj jest tylko kolejną cegiełką naszego rodzimego nurtu, który sam lubię określać mianem patoploitation.
Można powiedzieć, że wzorem przytaczanego tutaj Vegi, Furioza skacze od nawiązania do nawiązania. Znajdziemy tutaj takie kwiatki, jak cytowanie jeden do jeden słów kibica instruującego kolegów przed ustawką w lesie czy inscenizacja wielu głośnych afer płynących na przestrzeni lat ze środowiska pseudokibiców. Oczywiście wszystko to skumulowane jest do historii jednej ekipy, przez co dość mocno czujemy posmak przesady, groteski i karykaturalności. O jakimkolwiek realizmie nie mówiąc.
A to poczucie oderwania od rzeczywistości podsyca tylko przerysowana do granic możliwości gra aktorska. I choć taki Mateusz Banasiuk czy jego filmowy brat Wojciech Zieliński są nijacy do bólu, tak kreacje Mateusza Damięckiego i Weroniki Książkiewicz to już totalny odjazd! Nie mówię tego oczywiście w kontekście pozytywnym, bo chwalony tu i ówdzie Damięcki ma dla mnie w całym filmie tylko dwie miny: wkurwiony patus i zastraszający patus. O roli Książkiewicz nie chce się zbytnio rozwodzić, bo nigdy nie byłem fanem jej warsztatu, a tutaj tylko się w tym utwierdziłem.
Cały film stoi w rozkroku między byciem poważnym, nawet lekko artstycznym dziełem traktującym o społeczności pseudo-kibiców, a przaśną, głupawą komedyjką. Ilość czerstwych, przestarzałych żartów i powiedzonek jest przytłaczająca, a postać Buły granego przez Sebastiana Stankiewicza jest po prostu żenująca i pasuje do całości jak nomen omen pięść do nosa. Chyba ani razu podczas seansu nie parsknąłem szczerze ze śmiechu, a szkoda, bo film widocznie chciał wywołać we mnie taki efekt.
W części dalszej pojawią się giga spoilery, czytasz na własną odpowiedzialność!
Jednak jest w Furiozie coś, co czyni go filmem lepszym niż te wszystkie taśmowo wypluwane tytuły przez Patryka Vegę. Mimo że historia ta, jak już wspomniałem, romantyzuje patologię, pokazuje łysych chuliganów jako naprawdę spoko gości, tak finałowy twist jest czymś, powiedziałbym nawet, mile zaskakującym! Przypomniała mi się z miejsca kultowa gra komputerowa Mafia (2002), w której po skruszonego, byłego gangstera upomniała się w końcu jego przeszłość. Tutaj mamy właśnie taką fabularną woltę, która jasno mówi nam, że nawet z pozoru szlachetne babranie się w szeroko pojętą gangsterkę i chuligankę zawsze kończy się źle.
Czyni to zatem opisywany tutaj film mniej szkodliwym społecznie, niż inne tego typu produkcje, które ze zwykłych przestępców robią prawdziwych Robin Hoodów! Jednak to wciąż historia jakich wiele, opowiedziana na bałtyckich blokowiskach, które, jak wspomniał ktoś w zagranicznej recenzji, przypominają iście apokaliptyczny krajobraz. Wszystko tutaj jest opustoszałe, obskurne i wiejące patologiczną grozą. Być może dawno nie byłem w Trójmieście, choć bardziej skłaniam się, że taka była po prostu wizja artystyczna twórców.
Czy i komu zatem polecić Furiozę? No właśnie jest do bardzo trudne zadanie, bo pewnie wszyscy Ci, którzy chcieli ją zobaczyć, już dawno to zrobili – czy to w kinie, czy właśnie na Netflixie. Cała reszta naprawdę nie ma żadnych powodów, aby poświęcić na seans bagatela ponad dwie godziny. To kino bardzo polskie, ale w tym złym, będącym na czasie znaczeniu. No chyba, że bardzo zależy Wam na podziwianiu nagiego Damięckiego z malowanymi po ciele markerem tatuażami. Ale to wystarczy zerknąć na zdjęcie wyróżniające tej recenzji…
Oryginalny tytuł: Furioza
Produkcja: Polska, 2021
Dystrybucja: netflix.com

Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.