Moon Knight (2022-)

Zanim Marvel Studios nie ogłosiło pracy prac nad opisywanym tutaj serialem, nie miałem zielonego pojęcia, kim jest tytułowy Moon Knight. Oczekiwałem tylko solidnej dawki rozrywki, czyli czegoś, do czego stajnia ta na przestrzeni lat już nas przyzwyczaiła. Nie wchodząc zbytnio w zapowiadające produkcje zwiastuny i materiały promocyjne wiedziałem tylko, że seria ta, śladami znakomitych Eternals (2021), będzie eksplorować bardziej antyczne zakamarki uniwersum.

Już pierwsze odcinki nastawiają nas na coś, czego wcześniej nie widzieliśmy. Nasz bohater, Steven Grant (Oscar Isaac), nie jest nastolatkiem ukąszonym przez pająka czy gościem z serum super-żołnierza, to gość zwyczajnie chory na umyśle. A co najgorsze dla niego, w jego głowie mieszka nie tylko budzący grozę tytułowy wojownik, ale także starożytne, egipskie bóstwo. Nie chcę mówić nic więcej, bo narażę Was tylko na niepotrzebne spoilery, od których ten tekst chce zachować wolny.

Historia stanowi punkt wyjścia do naprawdę emocjonującej mieszkanki Tożsamości Bourne’a (2002) i Mumii (1999). To od pierwszych odcinków serial dziki, zaskakujący i przynoszący po prostu wiele radości, nie przypominając przy tym niczego innego, co widzieliśmy wcześniej w ramach uniwersum Marvela. Zwłaszcza, że na pierwszy rzut oka nie ukazuje on nam żadnej konotacji z innymi dziełami filmowymi czy też serialowymi MCU.

To pomieszanie z poplątaniem stanowi jak najbardziej siłę serialu. Na przykład przed ostatni odcinek wydaje się całkowicie odklejony od głównej fabuły, jednak znakomicie przedstawia on dość złożoną jak na krótki format widowiska relację naszego bohatera z jego alter ego. Zamiast sztandarowej misji obu panów otrzymujemy raczej posiedzenie u psychologa, który pomaga naszym bohaterom poukładanie całego tego bałaganu w ich głowach. Oby zwiastowało to odważniejsze kroki w budowaniu swoich bohaterów przez kolejne filmy Marcela.

I właśnie ten odcinek należy moim zdaniem do najlepszych, jakie Moon Knight ma nam do zaoferowania. Przedtem i później mamy po prostu spektakl dobrze zarysowanej przygody i imponującej, jak na standardy małego ekranu, akcji. Jak już wspomniałem, nie chce zbytnio spoilerować, ale ostateczna bitwa toczy się na dwóch poziomach. Pierwszy, bardziej globalny, i drugi, ten kameralny, są po prostu ekstra! Pokazują, że w temacie obijania sobie twarzy przez kolesi (i kobiety) w śmiesznych trykotach nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa.

Fajnie również, że serial nie wstydzi się pokazywać nam rodowodu swojego głównego bohatera. W kilku scenach widzimy, że jest on Żydem i nosi nawet jarmułkę. Oczywiście jak to na Marvel przystało, jest to tylko nic nieznaczący ukłon w stronę konkretnej widowni, z którego nie wynika totalnie nic. Nie znam komiksowego oryginału, ale mówiło się trochę przed premierą, że to „pierwszy, żydowski superbohater”. A jakie to ma ostatecznie znacznie w kontekście całego serialu? No żadne! Podobnie jak we wspomnianych już Eternlas i sławetnej sceny seksu, jest to tylko pusty frazes rzucany na hasło reklamowe.

Ale wcielający się w naszego bohatera Oscar Issac jest po prostu czarujący. Nie sposób nie lubić granych przez niego postaci (bo tak, jest ich kilka, jeśli się jeszcze nie domyśliliście). Naprzeciw niego stoi Ethan Hawke w roli Arthura Harrowa. I powiedzieć, że odnajduje się w tej roli to nie powiedzieć nic. Niczym marvleowski kaznodzieja-psychopata sądzi on ludzi na podstawie starożytnej wagi, pokazującej zamiary danego człowieka. Jest to fantastyczny występ i naprawdę ciekawy czarny charakter, który, co sugeruje nam scena po napisach, niestety już chyba nie powróci. Ale to przecież kino komiksowe, więc kto wie.

Być może fabularnie grzęźnie to gdzieś wszystko pośrodku historii, a całkowicie nowa postać ma trudności z nawiązaniem emocjonalnej więzi z niektórymi widzami, to Marvel pod kuratelą Disney’a dał nam kolejny, solidny produkt będący fundamentem pod nową drogę budowaną przez studio dla swoich produkcji. Nie jest to widowisko na poziomie kochanego przeze mnie Lokiego (2021-) czy przyziemnego dość Hawkeye’a (2021), jednak wciąż każdy fan kina komiksowego powinien po Moon Knight’a sięgnąć.

Oryginalny tytuł: Moon Knight

Produkcja: USA, 2022

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *