Ennio (2021)

Współpracować z Ennio to jak dostać najważniejszy medal w swoim życiu” – mówi w otwierającej film sekwencji Dario Argento. I właśnie tak traktowany jest przez gadające głowy tytułowy bohater najnowszego filmu dokumentalnego autorstwa Giuseppe Tornatore’a pod tytułem Ennio. To człowiek na tyle skromny, pokorny i normalny, że film jemu poświęcony mógł tylko skupić się na jego pracy twórczej, stawiając mu prawdziwy i zasłużony pomnik ze szlachetnego kruszcu.

On jest moim ulubionym kompozytorem” – wykrzykuje Quentin Tarantino w przypływie nieskrępowanej ekstazy, ogromnej nawet jak na jego standardy. „I nie mówię o kompozytorze filmowym! Mówię Mozart, Beethoven, Schubert!”. Nie ma się w sumie co dziwić, bo film robi z Ennio prawdziwego wirtuoza, człowieka, który myśląc o muzyce w sposób totalnie nieszablonowy, nie tylko ją zrewolucjonizował, ale również nadał „duszę”.

Tornatore, którego najbardziej znaną współpracą z mistrzem było nagrodzone Oscarem Cinema Paradiso (1988), spędził pięć lat na gromadzeniu materiałów archiwalnych i przeprowadzaniu wywiadów na temat twórczości Morricone z innymi reżyserami, muzykami i krytykami. Ennio pisał wszystko, od popowych piosenek po eksperymentalną muzykę, jednak jest znany oczywiście głównie z tego, że skomponował muzykę do ponad 500 filmów.

I idąc do kina na film o kimś takim, oczywiście oczekiwałem jak najwięcej wątków dotyczących włoskiego kina gatunku. Sam nie raz łapałem się za głowę, do jak niszowych, niskobudżetowych i nie bójmy się użyć tego słowa, ryzykownych projektów Ennio pisał sciężkę dźwiękową. Cholernie miło było widzieć obok tak wielkich dzieł, jak filmy Sergio Leone czy Misja (1986) obrazy pokroju fantastycznie surrealistycznego Spokojnego miejsca na wsi (1968) Elio Petri oraz zdecydowanie mojego ulubionego spaghetti westernu, Człowieka zwanego Ciszą (1968).

Jednak dla ludzi takich jak ja, czyli totalnie nieznających się na muzyce, obszerny początek tego trwającego bagatela dwie i pół godziny filmu może okazać się totalnie niezrozumiały. Więcej odnajdą tutaj raczej studenci nauk muzycznych, aniżeli fani kina. Kariera o tak rozległym charakterze z pewnością zasługuje na głęboką eksplorację, bo przecież wszystkie te wspaniałości muzyki Morricone potrafią mówić same za siebie, nie trzeba doprawiać ich jakimś komentarzem. Ale to w końcu kino dokumentalne przeznaczone docelowo dla każdego widza, więc musi przemawiać jakimś zrozumiałym językiem.

Chociaż w filmie pojawia się na chwilę wspomniany Dario Argento, tak naprawdę poświęcono tylko kilka słów jego animalistycznej trylogii, pomijając zupełnie pracę maestro przy kinie giallo. Ogólnie Tornatore daje się poznać jako swojego rodzaju kinowy snob, który traktuje kino jako egzystencjalny moralitet, z pobłażaniem traktując tytuły bardziej rozrywkowe. Morricone często wydawał się rozkoszować możliwością pisania muzyki dla wszystkich filmów i był szczególnie skuteczny w muzycznym przedstawianiu szaleństwa i strachu, często w bardzo eksperymentalny i zaawansowany sposób. Tornatore woli spędzać czas na wyższych celach, a nawet obrazach, o których wielu nie słyszało, choć sprzedawane są jako annały kina.

Tornatore przy kręceniu tego filmu wybrał formę, w której rzucił wszystko na tablicę z rzepem patrząc, co się przyklei. Dlatego znajdziemy tutaj obowiązkowy wątek opisujący pokręconą historię Morricone związaną z Oscarami. Ta część wydaje się pośpiesznie sklecona, oparta w zasadzie tylko na kolejnych gadających głowach wyrażających dezaprobatę wobec niesprawiedliwości. Myślę, że ten wątek mógłby samoistnie być bohaterem pełnometrażowego filmu dokumentalnego.

Ostatecznie jest to monumentalny pomnik dla jednego z najbardziej zasłużonych twórców muzyki, cytując Tarantino, nie tylko filmowej. Szkoda tylko, że tak wiele kompyzcji mistrza słyszanych podczas seansu poddanych zostało jakiejś dziwnej edycji, przez co nie możemy przeżywać ich w swoim pierowtnym stanie. Największy zarzut wobec filmu, jaki osobiście podzielam, to brak wspomnienia Leningradu, epickiego dzieła, które Leone miał stworzyć razem z Morricone. Pod każdym innym względem jest to dzieło warte poświęcenia mu czasu, bo dotyczy przecież jednego z najważniejszych twórców XX i XXI wieku!

Oryginalny tytuł: Ennio

Produkcja: Włochy/Belgia/Holandia/Japonia, 2021

Dystrybucja w Polsce: bestfilm.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *