Jako człowiek od urodzenia mieszkający w bloku, zawsze z dreszczem na plecach wyobrażałem sobie, że ktoś bez przerwy zagląda w moje okno. W sumie wciąż myśl o tym, że jest się permanentnie obserwowanym, wzbudza jakiś dyskomfort. Oczywiście jest to temat, który pasuje jak ulał (rzęsisty deszcz) do nurtu horroru, co w sumie już nie raz było nam w mniej lub bardziej udanym wydaniu prezentowane. Teraz przyszedł czas na Watcher Chloe Okuno, niezależny film, który szturmem podbił plebiscyt iTunes.
Okuno daje nam dość standardową historię o prześladowcy, podaną jednak w taki sposób, że widz od pierwszych chwil obiera perspektywę Julii (Maika Monroe), dziewczyny, która przeprowadza się do Rumunii wraz ze swoim mężem Francis (Karl Glusman). Kobieta czuje się obco w nowym miejscu, a nieznajomość języka odsuwa ją na margines w wielu sytuacjach, opierając swoje życie społeczne głównie na barkach partnera. Ta bariera językowa wprowadza naszą bohaterkę w pewną paranoję, ponieważ ta nigdy nie wie, o czym naprawdę rozmawiają ludzie w koło.
Ten zabieg idealnie wprowadza widza w napięty klimat filmu, niejednokrotnie dając nam miejsce na pełne utożsamienie się z bohaterką. Aktorska gra Monroe idealnie pasuje do takiej właśnie sfrustrowanej i odizolowanej od świata postaci, która za każdym rogiem upatruje zagrożenia pod postacią polującego na kobiety seryjnego mordercy. Co najgorsze jednak, te obawy nie są bezpodstawne, ponieważ z okna naprzeciw jej kamienicy co noc spogląda na nią tajemniczy mężczyzna…
I znów muszę wrócić tutaj do tego, że jako osoba mieszkająca na typowym polskim blokowisku, świadomość tego, że ktoś z budynku naprzeciw śledzi moje życie noc w noc jeży mi włos na karku. Do tego Okuno bardzo mądrze potrafi dawkować nam napięcie i budową fantasmagoryczną atmosferę zaszczucia. Daje nam i naszej bohaterce tak wiele dziwnych sytuacji do przeżycia, że sam widok stojąco podejrzanie gościa za witryną sklepu potrafi wywindować ciśnienie do samych granic. Tak, to jeden z tych horrorów, w których strach praktycznie od początku przenika przez naszą skórą w układ krwionośny.
Scenariusz, napisany przez Zacka Forda, a następnie przepisany przez Okuno, prowadzi nas w swym złowieszczym uniesieniu tak, aby ukazać nam, jak stopniowo rosną obawy Julii. Z początku stara się to jakoś sobie poukładać w logiczną całość. Czy ktoś naprawdę ją obserwuje, czy też jest to wina jej odmienności na tle reszty tego społeczeństwa? Ale później lokalne media zalewane są wieściami o seryjnym mordercy grasującym na wolności, nazwanego przez prasę Pająkiem, który zabija brutalnie młode kobiety. Nigdy nie cierpiałem na paranoję, ale takie rzeczy chyba potrafią siąść na bani.
Oczywiście miło jest popatrzeć na Monroe, która powraca do kina grozy prawie dekadę po genialnym Coś za mną chodzi (2014) oraz Gościu (2014). Pamiętam nawet, że w okolicy premier tamtych produkcji okrzyknięto ją nową Królową Krzyku. Jej gra aktorska często oprawiona jest senny niepokój, który wydaje się niemal fatalistyczny, jakby jej bohaterki wyczarowały sobie niebezpieczeństwo z eteru jako sposób na nudę. Dlatego też idealnie nadaje się do dreszczowca, który powoli obala wątpliwości swojej bohaterki. Monroe wprowadza nas w niepokój Julii. Przeciwstawiając się aktualnym trendom w filmach z nurtu tych terapeutycznych, Okuno dostarcza tylko strzępy jej historii. Jedyne, czego się dowiadujemy, to to, że Julia była kiedyś aktorką – praca nieprzypadkowa, bo przecież potrafi ona niekomfortowo obnażyć człowieka.
Miłośnicy gatunku wyłapią ślady paranoidalnych thrillerów z lat 70. i włoskiej filmów giallo. Muzyka autorstwa Nathana Halperna oparta jest na złowróżebnych syntezatorach, chociaż daleko jej do symfonii zespołu Goblin. Ale styl Okuno, czysty i skutecznie bezpośredni, nigdy nie wydaje się ostentacyjnym plagiatem. I to zarówno narracyjne, jak i estetycznie. Okuno chce, abyśmy zgadywali, jak realne jest zagrożenie, jednocześnie odrywając się od męskiej optyki, która jest tak bezkrytycznie przyjmowana przez tak wiele podobnych filmów.
Wśród ludzi, którym bezgranicznie ufam w polecaniu filmów, Watcher zebrał raczej dość mierne oceny. Popełniłbym cholerny błąd, jeśli bym odmówił sobie jego obejrzenie! To kawał, moim zdaniem oczywiście, naprawdę soczystego i dobrze zrealizowanego horroru, który jako reżyserski debiut plasuje Okno na liście nazwisk do zdecydowanej obserwacji. To film o identyfikowaniu niepokojących znaków i odpowiednim reagowaniu. Nawet gdy wszyscy wokół ciebie upierają się, że ich tam w rzeczywistości nie ma. Dlaczego zatem publiczność i recenzenci, trzeci obserwator w tej grze, nie miałaby być częścią tego wszystkiego?
Oryginalny tytuł: Watcher
Produkcja: USA, 2022
Dystrybucja w Polsce: BRAK
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.