Hunter S. Thompson „Hell’s Angels: Anioły piekieł”

Hell’s Angels (po polsku Anioły Piekieł) to wyjęta spod prawa ekipa motocyklistów z południowej Kalifornii, która doczekała się sławy o niemal mitycznych proporcjach. Hunter S. Thompson, prekursor dziennikarskiego stylu gonzo, mieszkał z nimi, jeździł, imprezował, a ostatecznie wałczył przez rok swojego bujnego życia. Zapisem tych fascynujących dni jest właśnie książka o wszystko mówiącym tytule Hell’s Angels.

Opisywana tutaj książka może robić za zaskakująco trafny traktat filozoficzny na temat ludzi wykluczonych, wyrzutków społecznych, którzy są metalową gaz rurką w oczach amerykańskiej burżuazji lat 60., i reszty „normalnego” społeczeństwa. Jednak lwia część książki dotyka również tematu siły ówczesnej prasy, która kreowała rzeczywistość żyjących w ciągłym strachu obywateli.

Chodzi o dwa szeroko nagłośnione incydenty, rzekomy zbiorowy gwałt na dwóch nastolatkach podczas orgii na plaży oraz przejęcie małego, turystycznego miasteczka w pewien bardzo imprezowy weekend. Te sytuacje sprawiły, że Anioły znalazły się na szczycie ogólnokrajowej uwagi i spotkały się z masowym linczem ze strony społeczeństwa. Jak przeczytać możemy w tekście Thompsona, media nakręciły tę spiralę strachu i nienawiści, mówiąc bardziej obrazowo i cytując autor, „wylały na bikerów wiadro pomyj„. Dlatego też Hunter na kartach książki tak mocno kąsa wszystko spod szyldu „New York Press Establishment”, czyli Time, Newsweek i The New York Times.

Najlepszy jest jednak fakt, że sami motocykliści ulegli swojej złej prasie, chadzali do kin, aby zobaczyć samych siebie w filmie Dziki (1953) z Marlonem Brando i Lee Marvinem. Stali się brudniejsi, twardsi, podlejsi i przez jakiś czas mieli nawet człowieka odpowiedzialnego za ich public relations, który promował ich szaleństwo za pokaźną gotówkę. Fenomenalnie czyta się to, jak tytułowi wyjęci spod prawa motocykliści de facto nie różnią się tak bardzo od choćby bractwa na amerykańskim koledżu. Jak nazywa ich sam autor, są „mutantami”, trochę różniącymi się od konwencjonalnego społeczeństwa, ale wciąż dzielącymi z nim bardzo wiele.

Fragment okładki oryginalnego, pierwszego wydania książki. Fot. ultimatemotorcycling.com

W trakcie swoich kolejnych przygód na amerykańskim bezdrożu Thompson zaskakująco zdaje się zlekceważyć oczywisty związek między stylówką motocyklistów a modą z czasów hitlerowskich Niemiec. Jednak autor odnajduje ciekawą korelację między Aniołami Piekieł a dzisiejszym, kwadratowym społeczeństwem, zwłaszcza jego liberalnymi poglądami. Chociaż wydaje się, że Hunter wyniósł swoich bohaterów do poziomu niezdrowej wręcz fascynacji, obala wiele popularnych, błędnych mitów i wyobrażeń na ich temat. Przy okazji zapewnił swoim czytelnikom nieco tendencyjną, ale pouczającą perspektywę uczestnika-obserwatora tych, którzy są skazani na przegraną.

Mówiąc prościej, Thompson wierzy, że „niezatrudnieni” i wykorzenieni mają przewagę w amerykańskim życiu. Hell’s Angels są awangardą nowej klasy łotrów. Jest w stanie wyśledzić tę konkretną klasę społeczną od służebnych potomków Hillbilly, którzy przybyli do Ameryki dwa wieki temu i dopiero niedawno zaczęli pojawiać się w miastach w dużych ilościach, jak również do opadu z innych, nie tak starych grup etnicznych. Oczywiście bikerom również blisko jest to ludzi egzystujących w czarnych gettach.

Ale porzućmy już tę rolę nadętego socjologa, aby powiedzieć o tym, jak czyta się Aniołów Piekieł Thomposna. To piekielnie (heh) dobrze napisana książka pod względem literackim, a Hunter doskonale wie, jak operować słowem w taki sposób, by nie zanudzić widza częstym wylewaniem suchych informacji. To dziennikarstwo w stylu gonzo w najlepszym wydaniu, pełne zaangażowania autora i jego subiektywnych przemyśleń. Tutaj nie ma miejsca na bierną obserwację, neutralne stanowisko, jeśli któryś z bohaterów był spoko, to był spoko, jeśli któryś nie przypadł Hunterowi do gustu, to doskonale o tym wiemy. Do tego jest tutaj coś, co osobiście bardzo sobie cenię, barwne opisy otaczającego świata. Autor zwraca uwagę na masę drobnych elementów, które ostatecznie idealnie budują nam przestrzeń, po której się porusza.

Hell’s Angels to wyjątkowa pozycja literacka i niezwykle imponująca część dziennikarskiej kariery HST. Nie jest to może kwintesencja jego szalonego umysłu, jaką jest wedle popularnej opinii jego Wstręt i odraza w Las Vegas, ale jako reportaż książka ta przyniosła skutki chyba większe, niż mógłby się ich spodziewać sam autor. To wspaniałe, urokliwe i zupełnie angażujące czytelnika spojrzenie na Aniołów Piekieł oraz niesamowity pokaz talentu literackiego Thompsona. Czy do niej wrócę? Pewnie nie, ale cieszę się, że mogłem zagłębić się w ten świat. Oj wskoczyłbym teraz na chromowanego Harleya i pomknął w mroki nocy jak wilkołak.

Wydawnictwo: niebieskastudnia.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *