Hellraiser (2022)

Nigdy nie byłem przeciwnikiem wskrzeszania w różnych formach popularnych marek horrorów. Jestem przecież wielkim fanem nowego Candymana (2021) czy Teksańskiej masakry piłą mechaniczną z 2022 roku. Dlatego też przez język mi nie przeszło żadne bluźnierstwo, kiedy do sieci trafiły pierwsze informacje o pracach nad remakiem kultowego tu i ówdzie Hellraisera. A wiadomość o tym, że ikoniczną dzięki chirurgicznej aparycji Douga Bradleya postać centralną dla historii zagra kobieta, szczerze mnie ucieszyła.

Z całą serią mam dość kontrowersyjny według wielu romans, bo szczerze podobała mi się większość filmów! Uważam nawet, że część piąta o podtytule Wrota piekieł z roku 2000 była naprawdę bardzo dobra. I choć uważam ją za zasłużenie kultową, ważną i po prostu bardzo dobrą, to jednak najeżony (heh) gwoździami Pinhead ustępował w moim prywatnym rankingu Jasonowi czy Myersowi. Chyba zwyczajnie wolę tych złych gości, których nie trzeba zapraszać do siebie, by zrobili Ci krzywdę.

Nie będę tutaj wchodził w jakąś głębszą mitologię, którą na przestrzeni lat zbudowała ta seria, a w domyśle przecież Hellraiser A.D. 2022 ma być dla całej franczyzy zupełnie nowym początkiem. W skrócie mogę powiedzieć, że mamy tajemniczą kostkę, która niczym bardziej skomplikowana zagadka Rubika daje się ułożyć. Nieszczęśnik, któremu da się rozwikłać zagadkę, otwiera w ten sposób bramę do piekielnego wymiaru, w którym zamieszkują makabrycznie wyglądające postacie zwane Cenobitami. Piekielne istoty egzystują tylko w jednym celu – sprawiać innym niewyobrażalny wręcz ból, samemu czerpiąc z niego przyjemność.

Kostka na życzenie tajemniczego milionera i okultysty trafia oczywiście do Ameryki, gdzie przez przypadek ląduje w drobnych rączkach Riley (Odessa A’zion), walczącej z uzależnieniem od chyba wszystkiego kelnerki. Dziewczyna oczywiście nieświadoma zagrożenia bawi się układanką, sprowadzając do naszego świata piekielne humanoidy pragnące krwi. Efektem tego poprzedzone makabrycznymi wizjami zaginięcie jej brata, który zniknął za ścianą obskurnej toalety w parku.

David Bruckner to gość, który naprawdę zna się na straszeniu, w końcu zrobił parę solidnych tytułów w przeszłości. Jego Hellraiser to pełen pasji, szacunku do oryginału i do horroru lat 80. film, który mi oglądało się wyjątkowo przyjemnie. I choć reżyser potrafi pociągnąć tutaj nieco więcej tematów, jego dzieło działa już naprawdę dobrze jako po prostu brutalna historia o piekielnych torturach cielesnych. Ale tak jak już wspomniałem, Bruckner nie ogranicza się tylko do przeniesienia fetyszystycznego wymiaru przemocy i erotyki, którą zaserwował nam przed laty Barker.

Stylistycznie gdzieś zniknęły te przywodzące na myśl imprezę BDSM kostiumy przerażających Cenobitów na rzecz bardziej „mięsistego designu”. Te „postacie” w filmie Brucknera wyglądają nieco jak oskórowane zwierzęta i pootwierane na różne sposoby ludzkie zwłoki, co nadaje im jeszcze większej dawki grozy. Odsłonięte mięśnie i widoczne ścięgna to zasługa piekielnie (heh) uzdolnionego rodzeństwa Russell oraz konceptualisty Keitha Thompsona. Wyglądają oni jednako dostojne w swej manierze, jak i wystraczająco obrzydliwie, sprawiając, że mogą się rzeczywiście śnić komuś po nocach. Jest w ich wyglądzie coś, co z jednej strony przypomina te starsze tytuły, a z drugiej tchnęło we wszystko wiele świeżości.

Niestety to porzucenie przecież mocno querrowej estetki BDSM wyszło w pewnym stopniu całości na minus. Wydaje mi się nawet, że film zmienił tematyczne zainteresowanie oryginalnej historii z seksu na narkotyki. Ta zmiana punktu widzenia byłaby w porządku, z pewnością można znaleźć destrukcyjną przyjemność w ćpaniu, ale Hellraiser (2022) nigdy tak naprawdę nie łączy kropek między zażywaniem narkotyków a chęcią ułożenia piekielnego pudełka. Zamiast tego oferuje wiele takich samych scen, w których Riley, jej brat i jego chłopak krzyczą po sobie o jej problemach narkotykowych w sposób, który nie wnosi niczego intelektualnie, emocjonalnie ani narracyjnie do filmu.

Musiałem o czymś ponarzekać, bo nie chcę też tą recenzją dać Wam do zrozumienia, że nowy film z cyklu jest jakimś arcydziełem. Nie, to jest po prostu poprawnie zrobiony remake, oddający hołd swoim korzeniom i niebojący się wzięcia na barki czegoś innego. Cholernie mi się tak szczerze podobał i chciałbym, aby wyrosła z tego kolejna seria. Wiem, w tym naszym horrorowym mainstreamie biegamy w kółko, odcinając co krok kupony, ale jak to mówią, na bezrybiu nawet i nabita szpilkami, łysa kobieta ryba. Polecam całym będącym jeszcze mojej klatce piersiowej sercem!

Oryginalny tytuł: Hellraiser

Produkcja: USA, 2022

Dystrybucja w Polsce: BRAK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *