Czarny łabędź (2010)

Natknąłem się kiedyś na zdanie, że Czarny łabędź Darrena Aronofsky’ego rzekomo inspirowany jest włoskim kinem giallo. W końcu wszystko kręci się wokół ambitnego, dostojnego środowiska nowojorskiej, prestiżowej szkoły baletu, gdzie giętkie kobiety rywalizują ze sobą o to, która w nich zagra główną rolę w prestiżowej sztuce. Tak, mam flashbacki z genialnej Suspirii (1977) Dario Argento.

Żeńska rywalizacja, nieważne w jakiej dziedzinie, jest jednak wdzięcznym tematem dla filmowców i psychologiczny horror Aronofsky’ego nie odkrywa tutaj niczego na nowo. Jednak wracając do luźno rzuconej tezy z początku filmu, ja nie widzę w nim osobiście za wiele z włoskiego kina gatunkowego, a bardziej jest to dla mnie opowieść o zagrożeniach płynących z nadużyć instytucjonalnych w kręgach artystycznych. Satyra prosta, ale jakże celna.

Nina Sayers (Natalie Portman) jest wschodzącą gwiazdą New York City Ballet Company. Zostaje obsadzona w głównej roli w definiującym karierę Jeziorze łabędzim Czajkowskiego, ale rola ta wymaga od niej grania zarówno niewinnego Białego Łabędzia, jak i uwodzicielskiego Czarnego Łabędzia. Do roli Białego Łabędzia Nina jest idealnym wyborem, nieśmiała i nieco dziecinna, mieszkająca w małym mieszkaniu ze swoją matką – pełną pogardy i apodyktyczną byłą tancerką, która porzuciła karierę, gdy zaszła w ciążę. Nina jest „słodką dziewczynką” swojej mamy, a jej sypialnia to zinfantylizowana ekspozycja pudrowych przytulanek i pozytywek z baleriną w środku.

Do roli Czarnego Łabędzia bardziej pasującym wyborem jest jej dublerka Lily (Mila Kunis). Lily, spontaniczna imprezowiczka o beztroskim nastawieniu, oddaje się niekontrolowanemu jedzeniu, zażywa narkotyki, flirtuje z facetami i żyje dość niebezpiecznie. Ogromna presja roli sprawia, że Nina wpada w wir skrajnej paranoi i przerażających wizji, gdy przekonuje się, że Lily knuje, by skierować całe światło reflektorów właśnie na siebie.

Choć jak wspomniałem, pod względem treści nie jest to nic nadzwyczaj świeżego, tak stylistycznie Darren poszedł już o wiele ciekawszą drogą. Film łączy w sobie nie tylko estetykę horroru lat 80., ale również tę zaczerpniętą z kina noir i późnych lat 70. „Czarny kryminał” widać przede wszystkim w fantastycznie nakręconych sekwencjach miejskich, w których to Nowy Jork staje się kolejnym bohaterem filmu, napastnikiem czekającym aż główna bohaterka wpadnie w jego sidła. Dodajmy do tego wymienione już elementy horroru, kiedy to krucha psychika Niny zaczyna się rozsypywać, przeplatając rzeczywistość z przerażającymi wizjami. To dobra mieszanka, a reżyser widocznie zna się na tym, w jakich proporcjach łączyć ze sobą składniki.

Fascynujące jest obserwowanie, jak Nina próbuje zmierzyć się z wysoko zawieszoną poprzeczką przez Leroya (Vincent Cassel), jej mentora w szkole baletowej. Równie absorbujące są jej zmagania z matką, próby odkrycia swego dziewiczego ciała poprzez fantazje na temat seksu z inną kobietą czy zaciekła rywalizacja z Lily, nową członkinią grupy, która przyciąga uwagę wszystkich swoją zmysłowością i spontanicznością. Chociaż widzi Lily jako rywalkę, Nina spędza z nią wieczór na mieście, doświadczając rzeczy, których nigdy wcześniej nie czuła.

Jest tutaj wiele z reżyserskich tropów samego reżysera. Widać pewną fizyczną rutynę, ukazaną poprzez zbliżenia na konkretne części ciała naszych bohaterek, która od razu na myśl przywodzi genialne Pi (1988). Jednak przez lwią część filmu zdajemy się mieć flashbacki z również uwielbianego przeze mnie Zapaśnika (2008)kiedy to kamera zawieszona nad ramieniem Niny śledzi każdy jej krok. Wiem, jest to przecież estetyczna metafora, bo cały świat głównej bohaterki istnieje tylko wewnątrz niej, a to, co poza nim, wydaje się nie istnieć.

Nie mogę powiedzieć, że Czarny łabędź jest jakimś moim ulubionym dziełem tego ekscentrycznego twórcy. Oczywiście nie postawię go w jednym rzędzie z nadzwyczajnie okropnym Requiem dla snu (2000), jednak te wymienione akapit wyżej podobały mi się zwyczajnie o wiele bardziej. Ostatecznie film jest dokładnie taki, jaka jest jego główna bohaterka. To przepiękny bałagan technicznej perfekcji, który zapewnię byłby filmem wielkim, gdyby chciał opowiedzieć po prostu ciekawszą historią. Bo ile można w kółko oglądać to samo przedstawienie?

Oryginalny tytuł: Black Swan

Produkcja: USA, 2010

Dystrybucja w Polsce: galapagos.com.pl

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *