Sound of Metal (2019)

Jak pewnie wiele osób na świecie zastanawiałem się na tym, którego zmysłu brak przeszkadzałby mi najmniej. I doszedłem do jakże odkrywczego wniosku, że najmniej żal byłoby mi zdolności mowy, co zapewne ucieszyłoby kilku moich znajomych. Słuch znalazł się na miejscu drugim, bo jednak jest on bardziej niezbędny w komunikacji międzyludzkiej, a niemożność słuchania muzyki dla wielu, w tym dla mnie, brzmi jak jeden z piekielnych kręgów. A właśnie tej tematyki podejmuje się powszechnie chwalony Sound of Metal.

Lubię historie, które potrafią otworzyć widza na pomijaną w przestrzeni codzienności grupę ludzi w pewien sposób wykluczonych. Z oczywistych względów film Dariusa Mardera kręci się wokół społeczności głuchoniemych, jednak nie są to ludzie, którzy desperacko szukają rozwiązania swojej przypadłości, starając się z nią normalnie funkcjonować. Ale jeśli stronicie od przekazów, które próbują rozgrzać zagrzebane głęboko pokłady empatii wobec osób pokrzywdzonych przez los, to spokojnie, to nie jest tego rodzaju dzieło.

Do świata wiecznej ciszy trafia nasz główny bohater, Ruben (Riz Ahmed). Wytatuowany perkusista punkowego duetu z tlenionymi włosami, który tworzy ze swoją ukochaną Lou (Olivia Cooke). Kiedy chłopak dość niespodziewanie traci słuch, w akcie desperacji szuka najszybszego rozwiązania swego problemu. Okazują się nim kosztujące tysiące dolarów implanty ślimakowe. W międzyczasie jego dziewczyna szuka dla niego miejsca, które pozwoli oswoić mu się z nową rzeczywistością.

Pierwszy, mocno dezorientujący akt zapowiada się jak odpowiedź rockowego świata na uwielbianego przeze mnie Zapaśnika (2008). Ale Lou, którą Cooke gra z przekonującą mieszanką empatii i gniewu, nie będzie szybko rozgoni te skojarzenia. Marder ukazuje nam pogarszający się stan Rubena poprzez mniejsze i większe kłótnie z najbliższymi, nie oferując nic bardziej spektakularnego niż zapalenie papierosa przed służącym za dom dla bohaterów camperem. Ten zabieg przenosi film do wciągającej środkowej części, gdy Ruben zapisuje się w struktury żyjącej na uboczu społeczności głuchoniemych i stopniowo zanurza się w jej wyjątkowym ekosystemie.

Nadzorowana przez stoicko rozsądnego, czytającego z ruchu warg Joe (Paul Raci) społeczność daje Rubenowi szansę na pogodzenie się ze swoją głuchotą. Wszystkim wokoło nie śpieszy się z pomocą zebrania kasy na implant, widocznie otaczając naszego bohatera szczególną sympatią. Nadzorca widzi potencjał w zadziornej postawie Rubena, zmuszając go do pogodzenia się ze swoim stanem. Gdy Ruben zaczyna uczyć się języka migowego, kręci się po posiadłości, a nawet nawiązuje więź z niesłyszącymi dziećmi z sąsiedniej szkoły podstawowej, gdzie pracuje jako wolontariusz.

Sound of Metal wytacza widoczną na pierwszy rzut oka granicę między głuchotą jako stanem i problemem, który należy rozwiązać za pomocą operacji. Społeczność Joego wierzy w to pierwsze, w to, że mogą istnieć w świecie języka migowego i wspólnych doświadczeń. Spędzając wśród nich czas, Ruben czuje się, jakby był tygrysem za kratkami, chodzącym w kółko i niezdolnym do ustatkowania się. Uspokaja się na tyle, że może prowadzić zajęcia lub bawić się z dziećmi, ale po powrocie do ośrodka nie jest w stanie zrobić kompletnie nic. Już na podstawie tych scen staje się oczywiste, że film Mardera jest prawdopodobnie nie tyle odkrywczym dramatem o społeczności osób niesłyszących, ile raczej opowieścią o uzależnieniu. Ruben pozostaje w ciągłym pobudzeniu, które nie pozwala mu wejść w stan bezruchu i ciszy. Niezależnie od tego, czy uśmierza to heroiną, czy zagłusza je punk-metalem, w jego głowie cały czas coś się dzieje.

Potężna w tym wszystkim zasługa niezmiernie dobrze przemyślanej ścieżki dźwiękowej całego filmu. Ta w pełni zintegrowana jest z obrazem i tym, co akurat się na nim dzieje. Dlatego też całość zaczyna się od rozsadzającej bębenki uszne kakofonii bicia po perkusji i jeżącego włos na karku kobiecego wokalu. Widzimy i przede wszystkim słyszmy naszego bohatera w jego środowisku naturalnym. Kiedy w końcu dochodzi do tragicznej metamorfozy w jego w uszach, film coraz mocniej popada w ciszę, by finalnie pogrążyć się w niej całkowicie. Nie będę mówił, co dzieje się po drodze, jednak skazani zostajemy na doznania audio kompatybilne z naszym bohaterem. To się nazywa tworzenie imersji!

Opisywane tutaj dzieło jestem jednym z niewielu filmów, które potrafią wchodzić z widzem w dialog na przeróżnych poziomach, a każdy znajdzie w nim coś swojego. Dla mnie, oprócz oczywiście bycia podnoszącą na duchu, uniwersalną opowieścią, jest to również obraz tego, do czego prowadzi prywatna służba zdrowia. Podobnie jak w fantastycznym Nomadland (2018), także tutaj twórca daje głos wszystkim tym, o których milczy się na co dzień, pokazując nam, że nie różnią się tak bardzo od nas, ludzi zdrowych, dzieląc z nami te same problemy i uczucia. Wielkie-skromne kino!

Oryginalny tytuł: Sound of Metal

Produkcja: USA, 2019

Dystrybucja w Polsce: primevideo.com

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *