Krwawy hak – Blood Hook (1986)

Grzebiąc nierzadko na filmowym wysypisku śmieci, zdarzy mi się trafić na dzieło, które przyciąga moją uwagę już samym tytułem. Pośród tych wszystkich Masakr w… czy nazw świąt, w których dzieje się akcja filmu, Krwawy hak brzmi z jednej strony uroczo prostacko, a z drugiej jawi się jako szczera zapowiedź naprawdę udanej rozrywki. Dodajmy do tego, że osią filmu jest popularna na każdej szerokości graficznej zajawka na łapanie ryb. Więc mowa nie jest tutaj o pierwszym lepszym haczyku, a o haku rybackim!

Film podąża tropem standardowego slashera niczym płoć za błyszczącym spławikiem, zaczynając od obowiązkowej sceny otwierającej, w której to mężczyzna na oczach swojego wnuczka rzuca się w toń ukrytego w leśnej gęstwinie jeziora i znika bez śladu. Mija równo 17 lat, a nastoletni już świadek tamtych wydarzeń wraz z grupą stereotypowych do bólu znajomych przyjeżdża do miasteczka Hayward w stanie Wisconsin, aby rozwikłać zagadkę sprzed lat.

Oczywiście nad jeziorem krąży złowroga, lokalna legenda, która nie przeszkadza jednak lokalnym mieszkańcom na zorganizowanie zawodów wędkarskich. Do mieściny ściągają turyści, którzy oczywiście popadają w obyczajowy konflikt z lokalsami. Na nieszczęście jednak wszystkich, wokół jeziora zaczyna grasować seryjny morderca, który przy pomocy… sprzętu do wędkowania pozbawia życia kolejne ofiary. Zaczyna się polowanie, a raczej łowisko.

Jak sama fabuła wskazuje, Krwawy hak nie jest w żadnym wypadku filmem kręconym na poważnie, co świadczyć może o tym, że za dystrybucję filmu odpowiada legendarna już Troma. Ale to, że produkcja ta nie traktuje się serio, nie świadczy o tym, że ośmiesza w pewien sposób cały nurt kina siekanego. Przez to luźne podejście film wyróżnia się na tle swoich poważniejszych kolegów, nie popadając równocześnie w odmęty na wskroś głupawych parodii i niskobudżetowych podróbek, których przecież powstało wiele. Pomimo całej swej kuriozalności, hak można obejrzeć bez większego poczucia żenady.

Wszyscy wiemy, jak trudno jest dobrze skleić ze sobą horror z komedią. W końcu tak wiele rzeczy może pójść nie tak! Przykładowo aktorstwo tutaj jest momentami tak mocno przeszarżowane, że nie kryje bycia pastiszem innych, bliźniaczych produkcji. Jest oczywiście lokalny „świr”, który w swym szaleństwie zdaje się wiedzieć o wiele więcej, niż może się to wydawać, będący prostym odniesieniem do postaci Ralpha z dwóch pierwszych części Piątku 13-tego. Ogólnie aktorstwo nie jest jakoś wybitnie złe i o dziwo dobrze wpisuje się w konwenanse swojej epoki. Obsada widocznie wkręciła się w swoje role, co nadało im takiej kampowej szczerości.

Ale dość już gadania o takich drugoplanowych aspektach kina siekanego jak aktorstwo czy fabuła! Skupmy się na tym, czego głównie oczekujemy – morderstwach dokonywanych przez naszego killera. I tutaj muszę Was niestety zawieść, bo Krwawy hak wcale taki krwawy nie jest, a entuzjaści jatki jak przy ubijaniu świątecznego karpia znajdą tutaj tyle emocji, jak, nomen omen, na rybach. Już pierwsze, nie licząc otwierającego, pozbawienie życia wygląda raczej jak żart niż coś, co miałby nam zjeżyć włosy na karku. Jak na lekką zgrywę, film pozostaje właśnie taki „lajtowy” w kwestii ukazywania nam kolejnych zgonów.

Mi tam jednak krwi do szczęścia nie potrzeba, bo film ma to coś, co tak bardzo cenię sobie w tego typu kinie. Klimat usytuowanego nad malowniczym jeziorem kurortu jest cudowny. Oczywiście u swych podstaw nawiązuje on do wspomnianego już Piątku 13-tego (1980), jednak jest o wiele bardziej wakacyjny. Soczysta zieleń drzew kontrastuje z jaskrawymi, wręcz neonowymi strojami kąpielowymi naszych bohaterów i dmuchanymi materacami. Muzyka to głównie rockowe kawałki z epoki, więc ejtisy pełną gębą! Dla wszystkich tych, którzy pragną jeszcze raz przeżyć lato, którego nigdy nie było, pozycja warta uwagi.

To dziwne, acz całkiem przyjemne zaskoczenie, kiedy film, który miał być kolejnym slasherem zdjętym z taśmy, okazuje się całkiem miłą kroniką epoki, której w naszym kraju praktycznie nie było. Gdyby doprawić go mocniejszymi scenami morderstw, Krwawy Hak mógłby odbić się szerszym echem jako lekka zgrywa z całego nurtu. W obecnej formie trudno mi jest polecić go entuzjastom filmowej grozy, bo tej tutaj nie ma za wiele w żadnej postaci. Jeśli już miałbym rekomendować tytuł ten jakiejś grupie odbiorców, to właśnie takim, o jakich wspomniałem wyżej. To dzieło dla tych, którzy chłoną głównie klimat i uchwyconego ducha czasu. To film, który mógł powstać tylko w latach 80. i przez ich perspektywę należy go właśnie oglądać.

Oryginalny tytuł: Blood Hook

Produkcja: USA, 1985

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *