Barbarzyńcy (2022)

O filmie Barbarzyńcy wiedziałem przed seansem tyle, że gra w nim Bill Skarsgård i że jest horrorem. Jest to kolejna produkcja, przy której mój zwyczaj omijania jakichkolwiek informacji na temat filmu tylko plasuje, więc optując przy tej dewizie, niniejsza recenzja będzie jedną z trudniejszych, jakie chce Wam zaprezentować. Bo najlepiej po prostu usiąść do omawianego tutaj tytułu i samemu dać się zaskoczyć tym, co przygotowali twórcy.

Ale jeśli już mam powiedzieć coś ogólnie o tym, jakim filmiem są Barbarzyńcy, to określiłbym go mianem pełnego pasji i samoświadomego horroru czystej krwi. Do tego reżyser Zach Cregger cały czas łamie schematy, bawi się konstrukcją swojej opowieści, odnosząc się co rusz, a to do klasyki gatunku, a to do serowatych filmów klasy B z epoki. I to jest chyba w tym wszystkim najpiękniejsze!

Jednak wstęp do filmu zapowiadać zdaje się coś zupełnie innego. Poznajemy w nim Tess (Georgina Campbell), kobietę, która w środku nocy zajeżdża pod wynajęty na Air BnB dom gdzieś na amerykańskim przedmieściu. Ku jej zdziwieniu miejscówka zajęta jest już przez tajemniczego faceta o przerażającym obliczu Skarsgård. Jak na horror prosto z USA przystało, nasza bohaterka nie odpuszcza zaklepanego noclegu, dzieląc go z obcym mężczyzną.

Coś, co zapowiada się jak rasowy thriller nawiązujący do takich tuzów, jak Psychoza (1960), dość szybko skręca w rejony, których odkrywanie zostawiam Wam, bo to naprawdę świetna zabawa. Powiem tylko dość lakonicznie, że pojawiają się tutaj motywy torture porn, kina wręcz post-apokaliptycznego czy klasycznej opowieści o nawiedzonym domu. Jednak zawiązanie akcji nieco spłyca całą tę podbudówkę, uciekając tam, gdzie fani głupawych horrorów ocierających się o parodię czują się najlepiej.

Trzeba przyznać twórcy, że potrafi on umiejętnie budować poczucie grozy. Już od pierwszych scen widz doskonale wie, że coś złego wisi w powietrzu. Później jest już tylko lepiej, a kiedy Tess w fantastycznej sekwencji zamknięcia się w piwnicy odkrywa tajemniczy system jaskiń pod domem, napięcie sięga zenitu. I jak cholernie nie jestem fanem wszystkich tych wyskakujących znienacka rozdartych mord, tak pierwszy „poważny” jump scare miło mnie zaskoczył.

Oczywiście żeńska część widowni może przeżywać Barbarzyńców na zupełnie innym poziomie. W końcu film zaczyna się od naprawdę rzeczywistego i poważnego problemu ataków seksualnych dokonywanych przy pomocy aplikacji takich jak właśnie Air BnB czy Uber. Na całe szczęście dla nas, widzów znudzonych ciągłym wpychaniem do eskapistycznego kina bolączek współczesnego świata, reżyser wykorzystuje to jako zasłonę dymną do tego, co następuje później. Ale o tym, jak już wspomniałem wcześniej, przekonać się musicie sami!

Bez kontekstu oczywiście, film Cregger to też uniwersalna opowieść o gentryfikacji, niekompetencji organów ściągania (świetna scena z dwójką policjantów, których wzywa główna bohaterka) oraz moralności. Przekazywana nam oczywiście przez niezwykle barwny i ostro cięty szablon kina grozy. Co stanowi miłe zaskoczenie, film jednak nie ma zbyt wiele do powiedzenia w kwestii społecznej, a reżyser wykorzystuje panoramę zniszczonych przedmieść Detroit jako… tło dla swojej historii. Podobny zabieg kojarzę choćby z genialnego Coś za mną chodzi (2014).

Jeśli usiądziecie do tego tytułu tak jak ja, czyli „na czczo”, to otrzymacie naprawdę świetną platformę do bycia zaskoczonym. Ale film oprócz tego aspektu ciągłego ciągnięcia nas za oczekiwania posiada jeszcze jedną, bardzo ważną funkcję – jest po prostu kompetentnie złożonym horrorem, który naprawdę potrafi przestraszyć. Dużo tutaj też przyjemnie pokręconego humoru, który uświadamia nas tylko w przekonaniu, że jest to efekt bardziej miłości do gatunku, aniżeli chłodnego wyrachowania.

Oryginalny tytuł: Barbarian

Produkcja: USA, 2022

Dystrybucja w Polsce: disneyplus.com

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *