Bodies Bodies Bodies (2022)

Dla mnie i dla wielu innych widzów, studio A24 to w zasadzie gwarancja udanego seansu. A kiedy wytwórnia takiego kalibru bierze się za ukochany przeze mnie nurt kina grozy, popularny za oceanem slasher, moja ekscytacja sięga totalnego szczytu. Niestety, nie udało mi się załapać na seans w kinie, więc nadszedł czas, aby nadgonić zaległości już w domowych pieleszach. A dom jest wdzięcznym tłem dla Bodies Bodies Bodies, bo staje się on śmiertelną pułapką dla naszych bohaterów.

Niestety niedane mi było zapoznać się z poprzednim filmem pani Haliny Rejin, wydanym w 2019 Instynktem, więc do jej najnowszego dzieła podchodziłem zupełnie na chłodno. Choć z tym chłodem to też tak nie do końca, bo jak już wspomniałem wcześniej, uwielbiam zarówno kino siekane, jak i tę dominującą teraz w moim sercu wytwórnię. Niestety, mimo wszelkich dobrych omenów, nie jest to dzieło, które zostanie ze mną na dłużej.

Film zaczyna się od czułej sceny, w której to Sophie (Amandli Stenberg) i jej obecna dziewczyna Bee (Maria Bakalova) zmierzają na imprezę. Ta pierwsza budzi niestety niechęć wśród swoich znajomych, którzy pamiętają jej trudną historię związaną z uzależnieniem od narkotyków. Impreza z okazji nadchodzącego huraganu ma miejsce w przepastnej posiadłości Davida (Pete Davidson), który przebywa w niej wraz ze swoją dziewczyną Emmą (Chase Sui Wonders), prowadzącą podcast Alice (Rachel Sennott) i Gregiem (Lee Pace), facetem, którego poznała na Tinderze, a którego reszta grupy nie zna. A, jest jeszcze była miłość Sophie, Jordan ( Myha’la Herrold).

Impreza toczy się swoim rytmem, jednak widocznie brakuje jej jakiegoś zapalnika. W pewnym momencie jedna z dziewczyn wpada na pomysł, aby zagrać w grę o wdzięcznej nazwie „Bodies Bodies Bodies”. Zabawa ta polega na tym, że po wylosowaniu kartek, jedna z osób okazuje się mordercą. Kiedy gasną światła, klepnięciem w plecy symbolicznie morduje ona kolejnych uczestników gry, którzy mają wytypować wśród siebie killera. Oczywiście slasher nie byłby slasherem, kiedy gra ta z niewinnej zabawy nie stała się walką o przeżycie.

Bodies Bodies Bodies zapowiadało coś w moim mniemaniu rewolucyjnego, postępowy horror, który obnaży wszystkie mankamenty generacji Z. Dlatego też film jest głośny, przepełniony popularną wśród dzieciaków muzyką, skąpany jest w neonach i ekranach wszechobecnych iPhone’ów. Nasi bohaterowie oczywiście nie próżnują, zalewając swoje wątroby alkoholem, a nosy zapychając kokainą. To trochę jak sztuka teatralna, w której obserwujemy ludzką destrukcję na małej grupie badanych. Szkoda tylko, że oprócz tego, film nie ma do zaoferowania nic więcej.

Bo największą bolączką oglądania filmu Haliny jest fakt, że nie potrafi on nas niczym zaskoczyć. Niby przez połowę opowiadanej historii unosi się nad nią jakaś tajemnica, jednak uwierzcie mi, nie jest ona w żaden sposób satysfakcjonująca, a samo zakończenie sprawia wrażenie napisanego nieco na kolanie. Do tego, jak na produkcję, która bawi się tropami kina siekanego, jest tutaj zaskakująco mało krwi! Nie jest to oczywiście wyznacznik niczego, a już na pewno nie jakości, jednak fani spektakularnego pozbawiania życia filmowych postaci mogą czuć się wielce zawiedzeni. Cała ta implozja naszej grupy bohaterów jest zdecydowanie mało satysfakcjonująca i wciągająca na tyle, by zapamiętać tytuł ten na dłużej.

Nie działa on też jako satyra na wspomniane pokolenie Z, bo jest zwyczajnie zbyt nijaki. Humor jest zbyt miałki, za mało tutaj zarówno ostrego żartu, jak i mocniejszego komentarza społecznego. Być może film spodoba się właśnie tym, którzy w zamierzeniu mieli być przez niego spoliczkowani. Wszystkie te małolaty wychowane na Netflixie pewnie docenią nowoczesne brzmienie i klimat filmu, który jest tak poprawny, jak tylko się da. Dla mnie jednak jest to tylko papierek lakmusowy, coś, co jest wepchnięte tutaj zdecydowanie na siłę. Nie, nie jestem przeciwko ukazywaniu mniejszości w tekstach kultury popularnej, na ogół nawet to popieram, jednak Bodies Bodies Bodies cierpi na koniunkturalną poprawność.

Niestety, mimo faktu, że bardzo chciałem polubić się z Bodies Bodies Bodies, szczere uczucie nigdy tutaj nie zaiskrzyło. To trochę tak, jakby ktoś zaprosił mnie na imprezę, na której będą sami ludzie w przedziale wiekowym 18-25, a ja czuję się jak jeden z bohaterów tego właśnie filmu. To zwyczajnie nie moje kino, które uświadamia mi, że czas biegnie nieubłaganie, a ja młodszy już nie będę. Dlatego pożegnałem się ładnie z Haliną Rejin i poszedłem boomerować dalej na swoim poletku.

Oryginalny tytuł: Bodies Bodies Bodies 

Produkcja: USA, 2022

Dystrybucja w Polsce: m2films.pl

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *