Zjednoczone stany miłości (2016)

Ciężko jest mi pisać z perspektywy samotnego (w trakcie pisania tego tekstu) mężczyzny o kinie skierowanym w prostej linii do kobiet. Czuję, że mogę nie zrozumieć go tak, jakby tego chcieli twórcy, nie potrafię wczuć się całym sobą w opowiadane na ekranie historie, a morał, jaki z nich płynie, jakoś trudno mi później zakotwiczyć we własnym życiu. Po co zatem oglądam takowe dzieła? Bo przecież filmy są dla wszystkich, a jako hetero romantyczny facet podświadomie pragnę zgłębić ten temat.

Ciekawie robi się wtedy, kiedy za kino kobiece bierze się facet. A takiego zadania podjął się właśnie Tomasz Wasilewski w swoim chyba dość chłodno przyjętym przez widownie filmie Zjednoczone stany miłości z 2016 roku. Mówiąc o tym niezbyt ciepłym przyjęciu, mam na myśli powszechnie panującą opinię na popularnym, żółtym portalu przeznaczonym do oceniania produkcji filmowych. Słusznie? Jak zwykle prawda leży gdzieś pośrodku.

Akcja filmu rozgrywa się na początku lat 90., kiedy to Polska jedną nogą była jeszcze w poprzednim ustroju, a drugą kroczyła po wszystkich dobrodziejstwach, jakie przyniósł jej wczesny kapitalizm. Wszechobecna transformacja zmusza do przeredagowania swojego życia cztery pozornie szczęśliwe kobiety. Każda z nich ma własne potrzeby, mierzy się z innymi problemami i otacza się zupełnie innymi ludźmi, żyjąc na różnych szczeblach społecznej piramidy.

Agata (Julia Kijowska), młoda matka uwięziona w pozbawionym namiętności małżeństwie, szuka ucieczki w niemożliwej do spełnienia miłości. Renata (Dorota Kolak) jest nauczycielką zafascynowaną swoją młodszą sąsiadką Marzeną (Marta Nieradkiewicz) – prowincjonalną królową piękności, której mąż pracuje w RFN. Siostra Marzeny, Iza (Magdalena Cielecka), jest dyrektorką szkoły i sekretną kochanką ojca jednej z uczennic.

Taka budowa filmu, który de facto składa się z czterech odrębnych od siebie historii, pozwala Wasilewskiemu na łamanie najważniejszych tabu, jakie jeszcze do niedawna dotykały naszą przestrzeń publiczną, a od 2015 przeniosły się na wymiar polityczny. Mamy zatem opowieść o kobietach, które za wszelką cenę chcą wyrwać się z patriarchalnego piekiełka obudowanego wielką, szarą płytą, jednak proza życia w formującym się wówczas kraju dość skutecznie weryfikuje te plany.

Polska w Zjednoczonych stanach miłości jest smętna, szara, wyprana praktycznie z pozytywnych emocji i skryta pod wiecznie topniejącym śniegiem. To nie jest centrum Europy, jak lubimy dzisiaj o sobie mówić, a jej dalszy Wschód. Miejsce, które w mikro i makro skali przypomina raczej urbanistyczny sen socrealisty, a nie kraj, który ma przed sobą jakąkolwiek perspektywę. Być tutaj pracującą i zajmującą się domem kobietą jest zdecydowanie ciężej niż facetem pracującym na trzy zmiany w lokalnym zakładzie pracy.

Jednak w tych ciasnych, wcześnie chodzących spać mieszkaniach pojawia się pewna iskra prowadząca do prawdziwego pożaru – pożądanie. I jest to chyba najlepsze, co film Wasilewskiego ma nam do zaoferowania, bo ten jakże naturalny proces z siłą huraganu burzy nudne, szare jak okolica życie. A to w Zjednoczonych stanach miłości portretowane jest wręcz w charakterze produkcji dokumentalnej, przywodzącej na myśl jednak o wiele lepszą Ostatnią rodzinę (2016) czy rumuńską Sieranevadę (2016). I choć tamte filmy budziły na ekranie więcej życia, tak Wasilewski postawił chyba na monotonną prozę zwykłego życia.

Stąd też te wszystkie zarzuty do omawianego tutaj tytułu o bycie nudną kroniką ze słusznie minionych czasów. Do tego wiele z poruszanych tutaj kwestii wydaje się tak oczywiste, że dla kogoś obeznanego w podobnym kinie, ocierać się będą o pewien banał. Ale ja oczywiście nie mogę rzucić mięsem w Zjednoczone stany miłości, ponieważ mam ogromny sentyment do takiej pocztówki z Polski, którą jeszcze jakoś pamiętam. Oczywiście takich dramatów nie było wokół mnie, ale przecież język filmu opowie nam dowolną historię. A tę zapomnę chyba szybciej od estetycznej depresji, która roztacza się nad produkcją.

Oryginalny tytuł: Zjednoczone stany miłości

Produkcja: Polska/Szwecja, 2016

Dystrybucja w Polsce: nowehoryzonty.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *