The Last of Us (2023-)

Serialowa adaptacja The Last of Us miała moim zdaniem bardzo ułatwione zadanie, bo bazowała na genialnej grze wideo, która sama w sobie była bardzo filmowa. Gdyby ktoś po prostu wziął aktorów z gry, nakręcił z nimi sceny i zmontował w telewizyjny program, i tak byłoby to o wiele lepsze, niż jedyne sensowne porównanie – The Walking Dead (2010-). Na całe szczęście ludzie z HBO mają na tyle oleju w głowie, że do podeszli do tego nieco inaczej.

Opowiadająca o postapokaliptycznym świecie zniszczonym pandemią zmieniającego w zombie grzyba gra w swej mechanice była bardzo prosta. Ot szliśmy bohaterem przez zrujnowane Stany Zjednoczone, co chwila wyrzynając kolejne grupy a to zakażonych, a to ludzi, którzy po upadku cywilizacji stali się mordercami. Nic, czego już nie widzieliśmy w popkulturze. The Last of Us miało w sobie jednak silnie emanujący pierwiastek ludzki, który niczym ten grzyb zaszczepiał się w naszych głowach i wprowadzał w stan emocjonalnych konwulsji.

Serial podąża tą samą drogą, co gra, od punktu A do punktu B nie zmieniając nic, co mogłoby zaburzać główny trzon fabuły. Jeśli ktoś przed seansem grał w grę, doskonale będzie wiedział, gdzie historia ta ma swój początek, i jak będzie wyglądał finał. Nic w tym złego, bo jak już wspomniałem, sama gra ma na tyle filmową narrację, że to po prostu gotowe storyboardy, które zwyczajnie należało wykorzystać. I tutaj serial robi fantastyczną robotę, adaptując na swój język wszystkie ikoniczne mechaniki z gry.

Nasi bohaterowie, Joel (Pedro Pascal) i Ellie (Bella Ramsey), wzorem swoich growych odpowiedników, pomagają sobie wzajemnie w podróży, podkładając sobie nóżki, by dotrzeć w trudno dostępne miejsca, lub osłaniają się wzajemnie z karabinów snajperskich. Ogólnie, jeśli ktoś miał do czynienia w swoim życiu z rozrywką, jaką są gry video, będzie wiedział, że w tym miejscu na kontrolerze naciskałby konkretne przyciski. Jest to chyba najbardziej przemyślany, subtelny i organiczny sposób na uchwycenie ducha gry w jakiejkolwiek ekranizacji. Wielkie brawa!

Ale na całe szczęście serial The Last of Us można spokojnie oglądać w oderwaniu od gry, gdyż jest on w pełni autonomicznym dziełem. Co prawda w skali gry okazuje się on zbyt pośpieszny, przez co nie wybrzmiewa tak mocno, jak pierwowzór, ale to wciąż najmilsza z odmian po tragicznym moim zdaniem kierunku, jaki obrała seria The Walking Dead. Sam rozbiłbym sezon pierwszy na dwa, dając tym samym więcej miejsca na pogłębienie relacji Joela z Ellie, ale również na budowanie świata. Bo serial robi coś, na co nie pozwalała gra – nadbodwywuje wykreowane przez siebie uniwersum ukazując je z perspektywy zupełnie innych postaci, lub cofając się w czasie nawet na dekady przed wybuchem pandemii.

W porównaniu do wielu innych narracji, które starają się nam przedstawić świat po pandemii zombie, The Last of Us idzie o krok dalej. Spotkałem się z wieloma głosami na temat tego, jak mało czasu serial poświęca wciąż największemu zagrożeniu, zarażonym. Ci nie są przez większość odcinków nawet tłem, a więcej o ich śmiertelnej egzystencji dowiadujemy się z przekazów ludzi, którzy przeżyli takowe spotkania. Kiedy jednak dochodzi do spotkania naszych bohaterów z ofiarami mażucznika, są one niezapomniane. Podoba mi się to, jak postacie, które w ramach serialu powinny być tymi „twardzielami”, autentycznie wciąż żywią obawy przed spotkaniem z klikaczami – ikonicznymi dla marki potworami.

Jednak o sile serialu stanowią takie odcinki, jak ten z numerem trzecim. Odcięta od reszty miniatura opowiadająca pełną nadziei historię o końcu świata wywołała burzę w internecie. Ja oprócz pięknej przypowieści o sile miłości, widzę w niej też pewien trolling ze strony twórców. Tak, podkręcanie śruby wychodzi im tutaj czasami naprawdę mocarnie, nie obawiając się przy tym o to, że ktoś przyczepi się do ich podglądów. Dlatego też jeśli ktoś ma ideologiczne wahania ku prawej stronie, znienawidzi The Last of Us całym swym brunatnym sercem. Komunizm, ekologia, feminizm, homoseksualizm, weganizm, egalitaryzm – tak zaangażowanego serialu o takim budżecie jeszcze nie było!

Nie uważam jednak, że serialowe The Last of Us jest jakimś objawieniem. To pod każdym względem solidna produckcja, która momentami podskakuje do rangi czegoś wybitnego, a czasami upada potykając się o własne nogi. Potępiam abosolutnie wszystko, co w tym tytule zrobiono z grzybem, niektóre wątki, jak ten z anarchistami i przewodzącą im kobietą, są totalnie zbędne, a komputerowe zrobienie z zarażonych akrobatów jakoś boleśnie kłuje mnie w oczy. Mimo wszystko tak, jest to najlepsza adaptacja gry komptuerowej, jaka kiedykolwiek się ukazała. I z tym fenomenem jak najbardziej należy się zapoznać.

Oryginalny tytuł: The Last of Us

Produkcja: USA/Kanada, 2023

Dystrybucja w Polsce: hbomax.com

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *