Urodzony w 1944 roku Andrew Carter Thornton II był synem wybitnego hodowcy koni z Kentucky i ekspertem spadochroniarstwa armii amerykańskiej, zdobywając nawet Purpurowe Serce, kiedy Stany Zjednoczone najechały Republikę Dominikańską w 1965 roku. We wrześniu 1985 roku, Thornton wzbił się w przestworza na swoją ostatnią misję związaną z przemytem narkotyków, wyskakując z samolotu nad Knoxville w stanie Tennessee z torbą zawierającą narkotyki o wartości 15 milionów dolarów. Zginął, gdy zawiódł spadochron.
Dwa miesiące po śmierci przemytnika myśliwy z Georgii znalazł martwego niedźwiedzia otoczonego szczątkami torby podróżnej, którą śledczy uznali później za należącą do Thorntona. Lekarz sądowy stwierdził, że ważący 200 funtów niedźwiedź zmarł w wyniku ostrego zatrucia kokainą po spożyciu około trzech do czterech gramów kokainy. Wybaczccie mi ten historyczny rys wycięty z artykułu na stronie National Geographic, ale to właśnie te wydarzenia stanowią kanwę dla czarnej (niczym niedźwiedź!) komedii o jakże wymownym tytule Kokainowy miś.
Twórca scenariusza, Jimmy Warden, dość luźno adaptuje sobie tamte wydarzenia, robiąc z ofiary narkotykowego zrzutu nakoksowaną bestię mordującą ludzi w lesie. Wbrew wszystkim prawidłom natury, tytułowy miś przyjmuje w siebie horrendalne ilości narkotyków, które czynią go szybszym, silniejszym i bardziej agresywnym. Staje się on zatem zagrożeniem nie tylko dla lokalnej ludności, ale dla gangsterów pod przywództwem Ray’a Liotty, którzy zostają odesłani do lasu z celem odnalezienia zaginionego koksu.
Mająca jakieś doświadczenie w kręceniu komedii Elizabeth Banks w dosadny sposób odnosi się do tych wszystkich przerysowanych filmów o morderczych zwierzakach z lat 80., najmocniej kłaniając się lubianemu przeze mnie Grizzly (1976). A jako że głównym bohaterem, poza miśkiem oczywiście, jest kokaina, daje to całą masę sytuacji do robienia sobie głupich gagów, których wariactwo można zrzucić na karb narkotykowego szaleństwa. Niestety, Kokainowy miś nie działa jednakowo jako komedia, tym bardziej jako horror.
Największym grzechem filmu Banks jest to, że nie śmieszy. Coś, co na papierze zapowiadało się jako niezobowiązująca komedyjka z przesadzoną brutalnością na pierwszym planie, ostatecznie okazało się przeciągniętym kinem familijno-przygodowym, w którym każdy trup wyczekiwany jest z wyjątkową ekscytacją. I nie świadczy to dobrze o kinie rozrywkowym, które powinno przede wszystkim bawić swojego widza, nie zaś zanudzać ogranymi formułkami na temat problemów narkotykowych czy silących się na jakiś tani dramat rodzinny. Są to wątki, które w takim filmie stanowią swoistą kulę u nogi, coś, co konfunduje widza w tonacji całej produkcji.
Kokainowy miś nie może być również postrzegany jako horror, bo w końcu napięcia czy szeroko rozumianej grozy jest tutaj jak na lekarstwo. Niedźwiedź co prawda rozprawia się ze swoimi ofiarami w całkiem imponujący sposób, czego najlepszym przykładem jest bombastyczna sekwencja z karetką, ale jak już wspomniałem, jest tego tutaj jak na lekarstwo, a większą część filmu stanowi łażenie po lesie i serowe dialogi. Okej, krew się leje, sam miś wygląda naprawdę fantastycznie, jednak jak na produkcję o takim tytule, jest go tutaj zaskakująco mało. A szkoda, bo właśnie ten element całego projektu miał najwięcej do zaoferowania.
Sytuacje ratuje również całkiem niezła obsada. Grający jednego z gangsterów Alden Ehrenreich bawi się momentami w Casey’a Afflecka z genialnego Manchester by the Sea (2016) ze swoją wiecznie „zbitą” twarzą i łzami w oczach. Pasuje to jakoś do całej tej przerysowanej otoczki filmu, na czele z uber-gangsta Liottą oraz do cna dobrym szeryfem granym przez Isiaha Whitlock Jr. Drażnić mogą głównie postacie dziecięce, które sprawiają wrażenie źle napisanych odbić charakterów z Andersonowych Kochanków z Księżyca. Moonrise Kingdom (2012).
Ostatecznie Kokainowy miś mimo całego hajpu, jaki wokół siebie zbudował, nie dowiózł praktycznie nic ze swoich obiecanek. Kilka krwawych, wymuszenie śmiesznych scen nie ratuje tonącego statku, jakim okazało się nudne, kompletnie pozbawione jakiejkolwiek wartości filmidło, które zapewne przepadnie szybko w zbiorowej świadomości widowni, pozostając tylko mglistym wspomnieniem czegoś, co na etapie zapowiedzi jakoś poruszało wyobraźnie. Ja się zawiodłem i nikomu nie polecam konfrontacji z dziełem Pani Banks, po prostu nie wniesie ono nic do naszego życia, nawet prostego eskapizmu.
Oryginalny tytuł: Cocaine Bear
Produkcja: USA, 2023
Dystrybucja w Polsce: uip.com.pl
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.