Co widział Jozjasz (2021)

Jak podaje oksfordzki słownik pojęć literackich, nurt nazwany „Southern Gothic” cechuje obecność irracjonalnych, przerażających i transgresyjnych myśli, pragnień i impulsów, groteskowe postacie, mroczny humor i pełne niepokoju poczucie wyobcowania. I wszystkie te elementy można użyć do hasłowego opisania filmu Vincenta Grashawa o enigmatycznym tytule Co widział Jozjasz z 2021 roku.

Coś, co jawiło mi się na początku jako niskobudżetowy horror, stało się z miejsca jedną z najmroczniejszych, najbrudniejszych w dobrym tego słowa znaczeniu produkcji ostatnich lat. Zbudowana w formie antologii kolejnych, posiadających tytuły rozdziałów historia być może nie jest szczytem umiejętności scenopisarskich, o czym później, ale idealnie wpisuje się w tę nihilistyczną konwencję kina z Południa. A takie obrazy zawsze przyjmuję z otwartymi ramionami!

Historia kręci się wokół rodziny Grahamów, zepsutej, dysfunkcyjnej grupy postaci zdeformowanych na zawsze przez dominującego, lubieżnego ojca Josiaha (Robert Patrick). Z trojga dorosłych dzieci tylko Tommy (Scott Haze) pozostaje na rodzinnej farmie z wiecznie pijanym, przerażającym patriarchą, podczas gdy jego rodzeństwo Eli (Nick Stahl) i Mary (Kelli Garner) uciekli spod kontroli ojca i wiodą życie w oderwaniu od swojej mrocznej przeszłości.

Kiedy firma naftowa zaczyna interesować się rodzinną ziemią, chcąc poprowadzić przez nią rurociąg, rodzina ponownie spotyka się razem, aby spróbować w końcu pozbyć traumy, która rozdarła ich w przeszłości, oraz zwęszyć okazję, by zarobić trochę pieniędzy. Co widział Jozjasz kolejno ukazuje nam losy poszczególnych postaci, pokazując, jak ciężko jest odciąć się od pełnego bólu rodzeństwa, którego nie da się przecież przepracować do końca swoich dni. Nie spodziewajcie się zatem historii o straszących przy drodze duchach, redneckach o kanibalistycznych ciągotach czy potworach żyjących w lasach. To tylko i aż człowiek jest największym złem.

Grashaw potrafi kręcić filmy, a udowadnia to, dając nam dziełko, które w każdej minucie swego trwania sprawia, że widz czuje się nieswojo. Wiecie, mgliste, wilgotne i zacienione miejsca, nawet jeśli stanowią one integralną część oswojonego przez nas świata, zawsze budzą niepokój. Co widział Jozjasz wypełnia te już przygnębiające krajobrazy postaciami, które wydają się równie nawiedzone, co stojąca przy szosie samotna stodoła pod ciemnym lasem. A jeśli uświadomimy sobie, że przecież te wszystkie ekranowe okropieństwa dzieją się w każdej chwili na każdej szerokości geograficznej, włos na karku sam wchodzi w tryb jeżenia się.

Do tego produkcja ta ma to specyficzne, nieśpieszne tempo, które wymaga od widza szczególnej uwagi. Reżyser nie ucieka się do cięcia dialogów, pozwalając każdej, nawet najbardziej prozaicznej rozmowie, wybrzmieć od początku do końca. Tutaj wychodzi niestety największy zarzut wobec filmu, jego zbytnia chęć ukrywania przed nami istotnych dla opowiadanej historii elementów. Lubię niedopowiedzenia, ale w tym konkretnym przypadku scenariusz wydaje się nieco gubić, meandrując niczym ślepiec pomiędzy fabularnymi punktami przełomu. Oczywiście, jeśli tylko doczekamy do końca, cały film wybrzmiewa z odpowiednią mocą, jednak w drodze do finału łatwo się pogubić.

Warto również mieć na uwadze, że od strony czysto technicznej film wygląda niesamowicie, a operator Carlos Ritter z gracją uchwycił wiejską poetykę i zbutwiałe piękno Południa. Od zgniłych, stonowanych kolorów pól uprawnych Grahama po niemal pogodną, słoneczną ziemię Eliego, film jest wizualną ucztą. Tej atmosferycznej estetyce wtóruje podręcznikowo wręcz dobra gra aktorska, która wybija opisywane tutaj dzieło ponad te wszystkie ambitne produkcje, które pogrzebały budżetowe niedostatki. Czy to mieszający jawę z narkotycznymi wizjami ćpun, czy para rodzeństwa z mocno zaburzonym poczuciem własnej seksualności, wszyscy tutaj odnajdują się idealnie. Oczywiście na pierwszy plan wychodzi znany z roli w Terminator 2: Dzień sądu Robert Patrick i choćby dla jego kreacji warto się tym filmem zainteresować.

Nie sposób polecić Co widział Jozjasz każdemu, bo to film jak już wspomniałem wymagający i niebojący się ugrząźć pod ciężarem tematów, które porusza. Jednak to na tyle odważne i oryginalne podejście do tematu „Southern Gothic”, że każdy fan kina gatunku powinien choćby spróbować. No i jest to potężny ładunek uniwersalnego przesłania na temat tego, jak bardzo nasza przeszłość definiuje przyszłość, a los potrafi wrzucić nas nawet na najbardziej wyboiste, błotniste koleje życia. To film o wręcz pierwotnej naturze zła, mroku, które czai się w każdym z nas. A takie historie zawsze są przecież uniwersalne.

Oryginalny tytuł: What Josiah Saw

Produkcja: USA, 2021

Dystrybucja w Polsce: cda.pl

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *