Bo się boi (2023)

Ari Aster swoimi poprzednimi filmami, Dziedzictwo. Hereditary (2018) oraz Midsommar. W biały dzień (2019), dołączył do tego mojego elitarnego grona twórców, na których produkcje mogę iść w ciemno, wiedząc, że dostanę coś, co poniżej pewnego poziomu nie zejdzie. Dlatego też o jego trzecim filmie, Bo się boi z Joaquin Phoenixem, nie czytałem zbyt wiele, nie analizowałem zwiastunów, bo przecież i tak pobiegłem do kina, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja.

I powiem szczerze, przeżyłem prawdopodobnie jeden z najdziwniejszych seansów w życiu. Bo się boi nie jest horrorem, choć paranoi i strachu jest tutaj wiele. Nazwać komedią też go ciężko, choć dziwaczny, oparty na grotesce humor z ekranu wylewa się praktycznie cały czas. Dramat rodzinny? Zdecydowanie! Ale ja najpewniej przypiąłbym do filmu łatkę obrazu, który pochodzi bezpośrednio z umysłu cierpiącego permanentne lęki, oddaniu poprzez kinową produkcję stanu, którego tak bardzo się, nomen omen, boimy. Chwała dla studia A24, że daje możliwość spełnienia tych fantazji tak utalentowanemu twórcy, jak Aster.

Beau Wassermann, grany przez Joaquina Phoenixa, to smutny, samotny facet w średnim wieku, który zgodnie z tytułem boi się wielu rzeczy. Boi się zachorować i umrzeć. Boi się skutków ubocznych leków przepisanych przez jego terapeutę. Boi się uprawiać seks, przekonany, że ten go zabije. Boi się postawić stopę przed swoim odrapanym mieszkaniem, co jest zrozumiałe, gdyż żyje w anonimowym miejskim piekle, pełnym klimatów rodem z filmów o apokalipsie zombie. Przede wszystkim jednak Beau boi się matki (w tej roli świetna Patti LuPone), którą planuje odwiedzić po raz pierwszy od kilku miesięcy.

Jednak w dniu planowanego wylotu na rocznicę śmierci ojca dziwaczna sekwencja wydarzeń powoduje, że Beau nie trafia na lotnisko, co staje się początkiem jego długiej, kwaśnej odyseja dzielącej się w zasadzie na cztery odrębne rozdziały. W pierwszym Beau próbuje opuścić mieszkanie, zostaje zaatakowany przez nagiego psychopatę i ostatecznie zostaje potrącony przez samochód. Drugi rozdział ukazuje jego rekonwalescencję u niepokojącej pary z przedmieścia. Trzeci, najbardziej urzekający rozdział to Beau zagubiony w tajemniczym lesie, gdzie natyka się na wędrowną trupę teatralną. Ostatni segment sprowadza Beau do rodzinnego domu, gdzie czekają na niego wszystkie straszne wspomnienia i niepokojące sekrety.

Każdy z tych rozdziałów to zupełnie inne doświadczenie kinowe, od przepełnionego paranoją horroru, przez oszałamiającą w swej animacji przypowieści o alternatywnej ścieżce życia, na przepełnionym seksualnym napięciem dramacie rodzinnym kończąc. Wszystkie ona wybrzmiewają z odpowiednim tonem, a Ari Aster udowadnia, że nawet największy bałagan na ekranie potrafi mieć pod całkowitą kontrolą, dając nam być może najbardziej wykręcający mózg film ostatnich lat. Z jednej strony to kino epickie, zrealizowane z wielkim rozmachem, z drugiej bardzo autorskie i w swej konkluzji bardzo intymne. Zdecydowanie jest to jednak produkcja, która spolaryzuje widzów na tych, którzy będą pisać pochwalne hymny na jej temat, analizując każdą klatkę jeszcze przez wiele kolejnych lat, i tych, dla których będzie to bełkotliwy i przeciągnięty do granic, nieoglądalny gniot.

Ile z tych wszystkich koszmarnych widoków, których świadkiem jest Beau, dzieje się naprawdę prawdziwe, a które z nich są koszmarem na jawie będącego w ciągłym strachu mężczyzny? Takie pytanie Aster stawia na początku swojego filmu, ukazując w dość obrazowy sposób aktualny upadek wielkich, amerykańskich metropolii. Ale zamiast dać ostateczną i klarowną odpowiedź, Bo się boi pozostawia nam otwartą furtkę na teorię, że przedstawiona w nim rzeczywistość jest rodzajem fantazji lub przynajmniej zbiorem paranoicznych urojeń Beau. Wiele rzeczy, które przerażają Beau, może być wyimaginowanych, ale nigdy nie ma wątpliwości co do tego, jak prawdziwa i zawsze obecna w jego życiu jest pasywno-agresywna matka. Bardziej niż jadowite pająki widziane w kamienicy bohatera czy doniesienia prasowe o grasującym na wolności mordercy z nożem, Mona, samotna kapitalistka, która zbudowała swoje imperium jako młoda matka, napełnia Beau iście paraliżującym niepokojem.

Jednak zawartość narracyjna Bo się boi to temat na całe seminarium, więc przejdźmy może do rzeczy czysto filmowych. A pod tym względem Aster zwyczajnie dostarcza, dając nam dzieło totalnie zapierające dech w piersi. Oczywiście punktem centralnym jest tutaj Phoenix, który okazuje się mieć rolę na tyle dla niego naturalną, że zwyczajnie trudno uwierzyć mi, że musiał się do niej jakoś szczególnie przygotowywać. Robotę robi jednak cała reszta, od pełnej szczegółów scenografii (napisy na ścianach w obskurnej kamienicy!), przez pozostałych aktorów czy epileptyczny wręcz montaż, to wszystko składowe wyjątkowości tego filmu. Wielkie zatem brawa do scenografki Fiony Crombie, której tytaniczna praca powinna być prezentowana jako wzór na studiach filmowych.

Nie czuję się jednak osobą intelektualnie kompetentną do tego, by pisać więcej o Bo się boi. Próba głębszego wejścia w film Astera mogłaby oznaczać z mojej strony błędną interpretację i wprowadzający w błąd bełkot. Rozumiem ten film na poziomie naskórka, a każda próba zagłębienia się w jego trzewia mogłaby oznaczać zbytni wysiłek dla mojej wyobraźni. Jednak wystarczy mi taka jego interpretacja, bo już to jego najbardziej wyraźne przesłanie ze mną koreluje, cała epicka otoczka tylko podkręca moją fascynację nim. Jeśli kino ma być przeżyciem, to Aster zafundował mi prawdziwą przejażdżkę rollercoasterem, tak inną od tego, do czego nas przyzwyczaił. Jest w tym jakaś hipnotyczna nuta, która od szalonej wizji twórcy nie potrafi oderwać naszych oczu. A to chyba przypadłość dzieł wielkich.

Oryginalny tytuł: Beau Is Afraid

Produkcja: USA/Kanada, 2023

Dystrybucja w Polsce: gutekfilm.pl

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *