Golem (1920)

Literacki Golem Gustava Meyrinka to jedna z tych pozycji, które zwyczajnie przerosły mnie intelektualnie i którą odbieram chyba na tym podstawowym poziomie horroru o braniu odpowiedzialności za swoje czyny oraz o wielkim, zakorzenionym w judaistycznej mitologii monstrum. Ale moje braki w Kabale skutecznie zrównoważyła moja nadwrażliwa umiejętność chłonięcia klimatu, a tamta książka zaowocowała tym, że sam odwiedziłem czeską Pragę.

Powstały w 1920 roku film na jego podstawie jest równie wyjątkowy, bo to robiąca po dziś dzień wrażenie mieszanka judaistycznego mistycyzmu, europejskiego fantasy i niemieckiego ekspresjonizmu. Nic dziwnego, że właśnie ten obraz jest wymieniany jako jedno z najważniejszych dzieł tego nurtu obok Gabinetu doktora Caligari (1920). Plotki głoszą, że twórca filmowego Golema, Paul Wegener, trafił na tę legendę, kiedy kręcił swojego Studenta z Pragi (1913). Opowiadała ona o rabinie Loewie, który uratował praskich Żydów przed prześladowaniami, tworząc Golema – glinianą figurkę nasyconą życiem.

Wegener zafascynowany historią nakręcił inspirowany nią film w 1915 roku zatytułowany Golem, a następnie w 1917 roku Golem i tańcząca dziewczyna, uważany za pierwszą kontynuację filmu pełnometrażowego. Ale tamte filmy nie dość, że nie podobały się ich twórcy, to dziś mają status zaginionych. Ciekawym jest natomiast fakt, że opisywany tutaj film skupiony jest wokół powstania tytułowego monstrum, więc mamy do czynienia być może z pierwszym prequelem w historii kina.

Rabin Loew odczytuje w gwiazdach zbliżające się niebezpieczeństwo dla Żydów i chwile po tym zostaje poinformowany, że chrześcijański cesarz zarządził wypędzenie jego pobratymców z Pragi. Loew tworzy Golema, opętanego przez demona monstrualnych rozmiarów fantoma, aby ten pomógł ludowi wybranemu i jednocześnie zastraszył cesarza. Golem zaczyna zachowywać się dziwnie, a Loew dowiaduje się, że jego przeznaczeniem jest zwrócenie się przeciwko swojemu twórcy.

Jestem pod wrażeniem tego, jak film ten wynosi estetyczne pojęcie ekspresjonizmu na całkowicie nowy poziom, a Praga Wegenera to bohater na równi z tytułowym Golemem. Projekt autorstwa ówczesnego architekta Hansa Poelziga przedstawiał średniowieczną Pragę jako niestabilną i groźną baśniową osadę zbudowaną z ciasno postawionych, wysokich, kanciastych domów, które niebezpiecznie chylą się ku sobie, oraz wnętrz o wręcz organicznym wyglądzie. Jest tutaj sekwencja w wieży, która swoją budową i sposobem kręcenia przypomina zarówno klatkę schodową, jak i trzewia jakiegoś wielkiego potwora. Wow! 

Jednak inne elementy tego cudownego filmu również do dziś wytrzymują próbę czasu. Przywołanie Astarotha ma w sobie prawdziwie nieziemski i zdecydowanie mrożący krew w żyłach klimat. Przebudzenie Golema, osiągnięte za pomocą prostego zbliżenia, aby ukryć to, co się właściwie dzieje (sztywny manekin jest zamieniany na aktora) i Golem podtrzymujący walący się pałac to uderzające i niezapomniane obrazy. Twórcy mieli ogromny wpływ na horrory kręcone później przez amerykańskiego Universala, zwłaszcza na kolejne adaptacje Frankensteina. W sumie obie te historie przedstawiają potwory stworzone przez człowieka, a kulminacyjny szał Golema stworzył szablon dla wielu przyszłych filmów o potworach. To tutaj potwór zrzuca ludzi z wysokich wież, podpala getto i ciągnie za włosy kobietę po ulicach miasta.

Wszystko to zostało sfilmowane przy wspaniałym oświetleniu i ze zdjęciami Karla Freunda, mistrza w swoim fachu, który później nakręcił również Metropolis Fritza Langa (1927). Ale zachwycam się tutaj jego każdym elementem, zapominając, że przecież Wegener w późniejszych latach współpracował przy wielu dziełach propagandowych na zlecenie pewnego malarza z Austrii. Żydzi w Golemie portretowani są zdecydowanie jako ci „inni”, a ich wygląd i zachowanie determinowane jest przez wiele krzywdzących stereotypów. Widać, że twórcy mieli raczej nikłe pojęcie o prawdziwej istocie Judaizmu, ponieważ zaprezentowane przez nich symbole i rytuały mają raczej mało wspólnego z faktami. Jednak mimo wszystko nacja ta prezentowana jest tutaj wyjątkowo sympatycznie! Nawet taki rabin, który powołuje do życia Golema, robi to z chęci pomocy swojemu ludowi.

Wątpię jednak, czy kręcąc Golema, Wegener miał misję krzewienia w widowni antysemityzmu, choć historycy widzą w tej historii metaforę upokorzonych Niemiec po I Wojnie Światowej. Ja jednak czytam ten film jako fascynację magią rozwijającego się wówczas kina, kiedy twórcy jeszcze czerpali swoje inspiracje z teatru, przenosząc je przed kamerę. Dlatego efekt opisywanego filmu jest wręcz namacalny! To dzieło wielkie, zapewne obligatoryjne do analizy na wszystkich uczelniach zajmujących się historią filmu. Dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak tylko z całego serca zachęcić Was do seansu. Nawet jeśli niezbyt interesują Was początki ekranowego horroru, jest to obraz kanoniczny dla całej kultury, można rzec, popularnej.

Oryginalny tytuł: Der Golem, wie er in die Welt kam

Produkcja: Niemcy, 1920

Dystrybucja w Polsce: Cinema Screen

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *