Yowie – aborygeńska Wielka Stopa z australijskiego buszu

W okolicach Newcastle, a zwłaszcza na zboczach Mount Sugarloaf, las był odwiedzany przez przerażającego ducha o imieniu Puttikan. Miał sylwetkę wysokiego mężczyzny, a całe ciało pokrywały włosy. Skórę miał tak twardą, że nie dało się jej przebić włócznią” – fragment artykułu Aborygeni z dystryktu Sydney Petera Turbeta, Kangoroo Press, 2001. 

Ze wszystkich współcześnie „żyjących” małpoludów, czubek podium zajmuje oczywiście himalajski Yeti i zamieszkująca knieję Stanów Zjednoczonych Wielka Stopa. Mniej popularnym kuzynem tych hominidów-celebrytów jest australijski Yowie – istota podzielająca zarówno fizyczne cechy wyżej wymienionych, jak i mocno zakorzeniona w folklorze rdzennych mieszkańców tego kontynentu, Aborygenów.  Mistyczna bestia? Odcinanie kuponów od marketingowego potencjału lepiej sprzedających się krewnych? A może rzeczywiste ogniwo między człowiekiem a zwierzęciem zaginione gdzieś w toku ewolucji? Na żadną z tych teorii nie udało się odnaleźć twardych dowodów. Jednak nie zmienia to faktu, że Yowie rozpala wyobraźnie nie mniej, niż słońce australijskie pustkowie.

W 1804 roku John Pinkerton opublikował książkę Modern Geography – a Description of the Empires, Kingdoms, States and Colonies: with the Oceans, Seas and Isles: In all Parts of the World. Jest w niej wpis dotyczący populacji Aborygenów, którzy dzielili tereny znane jako Sydney Harbour z innym plemieniem. Opisywano ich jako płaskonosych z szerokimi nozdrzami, gęstymi brwiami i zapadniętymi oczyma. Ich usta były ogromne, z grubymi wargami i wydatnymi szczękami. Aborygeni uważali ich za zupełnie inny naród, nazywany Yahoos lub Yowies oznaczający „włochaty lud”.

Plemię Kuku Yalanji z Tropical North Queensland w Australii wierzy w istnienie tego stworzenia. Jego członkowie do dziś twierdzą, że ich potomkowie współistnieli z Yowie od wieków i we wspólnej historii jest wiele doniesień o atakach „włochatych ludzi”. Yowie jest zatem odpowiednikiem tego, co plemiona rdzennych Amerykanów w północno-zachodniej Ameryce nazywają Sasquatch.

Pierwsze kontakty Yowie z Europejczykami związane są z przybyciem Pierwszej Floty do Sydney Cove w 1788 roku. We wczesnej epoce kolonialnej Aborygeni często ostrzegali brytyjskich osadników, aby uważali na małpopodobne stworzenia czające się w dzikich górach i głębokich lasach kontynentu. Jedna szczególna relacja, która dotarła do Londynu w liście z 1820 r., opowiadała o spotkaniu polujących skazańców i pilnujących ich żołnierzy w 1789 r. Mężczyźni zabili grupę kangurów i wracali do osady, gdy na szczycie pobliskiego wzgórza zobaczyli obserwujące ich wśród drzew dziwne zwierzę, które, jak później twierdzili, było dwa razy wyższe od zwykłego człowieka.

Jedno z aborygeńskich malowideł naskalnych prezentujących domniemane Yowie. Fot. ancient-origins.net

Pierwsza obserwacja mająca miejsce na południu Australii miała miejsce na Philip Island w Wiktorii w 1849 roku. Podczas tego spotkania kilka osób zaobserwowało stworzenie o wysokości ponad dwóch metrów, przypominające skrzyżowanie pawiana i człowieka. W tamtym czasie mówiono, że stworzenie siedziało na brzegu jeziora, kiedy zaczęto do niego strzelać. Prawdopodobnie jedno z dziwniejszych i bardziej kontrowersyjnych obserwacji ma postać fotografii z 1936 roku. Jest to jedno z serii zdjęć wykonanych przez Richa Jonesa podczas pracy w odosobnionym obozie drwali w Batlow, położonym w Górach Śnieżnych w Nowej Południowej Walii, 450 km na południowy zachód od Sydney. Obraz wydaje się przedstawiać duże stworzenie siedzące z rękami na kolanach, za dwoma mężczyznami na drewnianej kłodzie.

Inny, dobrze znany incydent miał miejsce w grudniu 1979 roku, kiedy lokalna para, Leo i Patricia George, zapuściła się do lasu i natknęła się na zwłoki okaleczonego kangura. Później twierdzili, że sprawca znajdował się zaledwie metr dalej i opisali stworzenie o wysokości ponad dwóch metrów, pokryte włosami, które zatrzymało się, by spojrzeć na nich, zanim zniknęło z powrotem w zaroślach.

W czasach współczesnych przyjęło się, że Yowie są obserwowane w południowych i środkowych regionach przybrzeżnych Nowej Południowej Walii i Gold Coast w Queensland (obszar Blue Mountain na obrzeżach Sydney to gorący punkt wielu spotkań z tajemniczym hominidem). Jeden z ekspertów w tej dziedzinie, Rex Gilroy, twierdzi, że zbadał ponad 3000 przypadków i uważa, że ​​Yowie jest spokrewniony z północnoamerykańską wielką stopą. Dla porównania, w Ameryce Północnej we współczesnej historii odnotowano tysiące obserwacji Wielkiej Stopy (3313 w ciągu 92 lat według jednej z tematycznych stron internetowych). Badania Gilroya dla różnych gazet i czasopism w latach 70. przedstawiły ten temat szerszej opinii publicznej. Pomimo licznych obserwacji i relacji naocznych świadków, niektórzy badacze doszli do wniosku, że dowody na istnienie Yowie są tak rzadkie, że mityczna istota jest prawdopodobnie jakimś oszustwem.

W 2006 roku została opublikowana książka Tony’ego Healy’ego i Paula Croppera zawierająca wszystko, co trzeba wiedzieć na ten pasjonujący temat, zatytułowana The Yowie: In Search of Australia’s Bigfoot. Healy i Cropper przyznają, że dysponujemy zbyt małą ilością dowodów na istnienie takiego stworzenia. Nie znaleziono żadnych kości, ślady stóp są rzadkie, istnieje bardzo mało filmów i zdjęć, analogicznie jak zjawisko Sasquatcha w Ameryce Północnej.

Jedno z domniemanych nagrań Yowie:

Obserwacje Yowie trwają jednak w najlepsze, a oto trzy z brzegu niedawne przykłady – dwumetrowy Yowie został rzekomo zauważony w 2016 roku przez turystkę w pasmach górskich Darling Downs w pobliżu Toowoomba. Jako że Yowie wydawał się niezainteresowany kobietą i podobno „usiadł w wysokiej trawie i ją zignorował”. Następnie Yowie pojawił się na filmie z 2017 roku nakręconym przez człowieka, który zamierzał jedynie uchwycić przechadzkę dużego stada kakadu. W 2018 roku zaobserwowano Yowie, które opisane zostało jako „kasztanowowłose stworzenie” o wysokości około 152 cm stojące obok martwego kangura na autostradzie Carnarvon.

W grudniu 2021 roku, gdzieś na ciemnej ulicy w Quennsland trzej męższczyźni przeżyli spotkanie, którego zapewne nie zapomną nigdy. Natknęli się na rzekomego Yowie gdy szli do obozu bazowego Jimna. Jak opowiadają, po raz pierwszy zauważyli „przygarbioną postać” czającą się pod latarnią. Seamus Fitzgerald, jeden ze świadków, opisał bestię jako mającą „małpią” twarz i „długie ramiona”.

Początkowo myśleliśmy, że to dzik lub naprawdę duże zwierzę, dlatego nie podeszliśmy bliżej. Zauważyliśmy jednak, jak starał się uciec w sposób bardzo podobny do małpy” – wyjaśnił Fitzgerald. Doświadczenie to pozostawił mężczyzn wstrząśniętymi i zakwestionowało ich rozumienie świata. „Nigdy wcześniej nie miałem tak paranormalnych lub dziwnych doświadczeń” — powiedział świadek, dodając: „Tej nocy prawie nie spałem i miałem to cudowne przytłaczające uczucie, że coś widziałem, w co nigdy wcześniej nie wierzyłem”.

Yowie nie jest jednak jedynym stworzeniem w historii Australii, które spotkało się ze sceptycyzmem co do jego istnienia. Kiedy europejscy osadnicy wysłali okaz dziobaka z powrotem do Londynu, naukowcy byli zdumieni tym składającym jaja ssakiem z kaczym dziobem oraz bobrzym ogonem. Doszli do wniosku, że jest to jakiś rodzaj mistyfikacji. Dopiero gdy przybyło więcej okazów, społeczność naukowa zaakceptowała fakt, że ​​jest to prawdziwe zwierzę. Czy jednak do tego grona sklasyfikowanych zwierząt trafi kiedyś Yowie? To pytanie chyba nie ma znaczenia, bo magia tajemniczych stworzeń będzie żyła tak długo, jak tylko ludzie będą chcieli w nie wierzyć.

Źródła:

 The Australian Yowie: Mysterious Legends of a Tribe of Hairy People, Bryan Hill, 2018/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *