Sam jestem zdziwiony, że przychodzę do Was z czymś, co na pierwszy rzut oka wygląda jak mokry sen każdego pseudointelektualnego hipstera. Bowiem opisywany tutaj serial to filozoficzny traktat, religijny moralitet, który u swoich podstaw jest trzyczęściowym serialem o ludziach podążających za znalezioną w lesie liną. A wszystko to posypane szczyptą science-fiction i doprawione rozważaniami o eksploracji kosmosu.
Dość luźno oparta na niemieckiej powieści z 2012 roku Lina to francuski serial osadzony w skrytej pośród norweskich lasów bazie naukowej. W jej sterylnych wnętrzach grupa naukowców zajmuje się poznaniem tajemnicy fal radiowych pojawiających się od czasu do czasu w kosmicznej przestrzeni. Jednak w pobliskiej kniei odkryta zostaje tytułowa lina, której końca stara się doszukać wyselekcjonowana ekipa, zagłębiając się coraz to głębiej i głębiej w las.
Brzmi to wszystko dość enigmatycznie, jednak na tyle intrygująco i frapująco, że postanowiłem się z tym tytułem zmierzyć. I w sumie dostałem to, czego po części się spodziewałem. Powiem od razu, bo zapewne wielu z Was nie chce tracić czasu na czytanie recenzji produkcji takich jak ta. Lina nie daje nam praktycznie żadnej odpowiedzi, czym jest tytułowy sznur, co dzieje się z bohaterami ani jaki los spotyka ich na jego końcu. To raczej zaproszenie do dyskusji, otwartej interpretacji, bo symboliką ten serial stoi.
Jednak dzięki bardzo rozbudowanej i urozmaiconej galerii postaci, widz może łatwo utożsamić się z bohaterami. Co ciągnie ich do podążania za liną? Ciekawość, wołanie nieznanego, naukowa obsesja czy chęć wiary w nadprzyrodzoną siłę popychającą niektórych do kontynuowania swojego przeznaczenia. Od jednych logika wymaga zawrócenie, inni zrobią wszystko, by iść dalej. To złożoność ludzkiej natury, między racjonalnością a instynktem, wyeksponowana w jakże interesującej na bazowym poziomie fikcji.
Scenariusz, który podzielony został między wydarzenia w bazie naukowej i te rozgrywające wzdłuż liny, czyni serial bardzo bogatym w treść. Tam, gdzie kończy się filozofia, zaczynają się prywatne dramaty bliskich, dla których lina nie znaczy nic. Jedni widzą w zaginięciu okazję, by odżywić dawne uczucie, inni zwyczajnie tęsknią i rozpaczliwie starają się brać udział w poszukiwaniach. A gdzieś z boku wciąż mamy tych, którzy w ciszy pracują nad być może największym osiągnięciem w dziedzinie nauki.
Sprawnie i rytmicznie napisana historia w równym stopniu poświęca czas na ludzkie emocje, postawienie ludzkich ideałów w obliczu ponadnaturalnych wątpliwości czy egzystencjalnych pytań. Oryginalnie, odważnie, nasączony baśniowym realizmem scenariusz ze ściśle naukowymi akcentami miesza intymne z uniwersalnym. I jest to zdecydowanie największa siła Liny, bo jeśli potraktujemy ją intymnie i poświęcimy jej swoją uwagę, być może i dla nas będzie to przeżycie na poziomie duchowym.
Jak na dzieło umoczone we współczesnej hipsterce, Lina jest również serialem pieczołowicie zrealizowanym. Szczerze lubię takie przywiązanie do estetyki, kiedy widać konsekwencję w obranym kierunku plastycznym. A tutaj mamy trochę posmak „pinterestowej” galerii, z tymi wszystkimi panoramicznymi ujęciami na zatopione w porannej mgle zielone lasy, z których niczym mitologiczni tytani wydzierają wielkie, bielące się anteny i kanciaste budynki. Nie chcę też rzucać tutaj spoilerem, ale ostatnie sekwencje serialu przynoszą na myśl pamiętne momenty z klasyki kina psychodelicznego, grające nieco na nutach Alejandro Jodorowsky’ego.
Taki właśnie jest ten serial, który można spokojnie polecać ludziom, którzy chcąc raz od czasu poczuć się mądrzej. Wracając do pierwszego akapitu, to bardziej filozoficzna próba poszerzenia granic poznania poza binarne myślenie obliczane przez otaczające nas zewsząd komputery, niż serial per se. Każdy linę odniesie do własnych doświadczeń, podejdzie do niej od innej strony. Ale kto wie, może za tym wszystkim naprawdę kryje się coś więcej niż tylko ciąg wyświetlanych przez ekran cyfr?
Oryginalny tytuł: La Corde
Produkcja: Francja, 2021
Dystrybucja w Polsce: canalplus.com
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.