Blok 99 (2017)

Pamiętam dość wyraźnie, że pierwszy seans Bloku 99 Craiga Zahlera był dla mnie jak objawienie. W końcu pojawił się twórca, który kolokwialnie mówiąc nie pier*oli się w tańcu, robiąc kino, jak to się zwykło mówić, z jajami. Bezkompromisowe, szanujące widza, nieśpieszne, całkowicie na poważnie, ale niewstydzące się swoich eksploatacyjnych korzeni. Oglądając go ponownie, dochodzę do wniosku, że Vince Vaughn po latach bije z taką samą siłą, jak w 2017 roku.

Coś, co zaczyna się jako wyjątkowo powolny, skupiony na postaciach thriller z elementami rodzinnego dramatu, w drugiej połowie przemienia się w groteskowe danse macabre w murach wręcz komiksowego więzienia. I cholernie podoba mi się ten zabieg, który Zahler pokazał nam już w swoim poprzednim filmie, Bone Tomahawk z 2015 roku. To takie powalone karmienie widza, który odpowiednio najedzony dostaje niespodziewany cios prosto w brzuch, który mniej wprawionych szybko doprowadzi do stanu wzmożonej nudności.

Po utracie pracy i odkryciu, że zdradza go żona (Jennifer Carpenter), Bradley Thomas (Vaughn) postanawia dać życiu jeszcze jedną szansę i zacząć wszystko od nowa. Wybacza Lauren, dąży do założenia rodziny, a zarobku szuka w zawodzie przemytnika i handlarza narkotyków. Przez osiemnaście miesięcy praca przebiegała gładko, do czasu, gdy jego szef Gil (Marc Blucas) zawarł układ z kartelem. Pierwsza współpraca nie idzie po jego myśli i Bradley trafia na wagę.

Jego sytuacja pogarsza się, gdy Lauren zostaje porwana przez barona kartelu, a Bradley dostaje zadanie przeniesienia się do więzienia o zaostrzonym rygorze Redleaf w celu zamordowania pewnego więźnia, aby spłacić dług. W przeciwnym razie płód w łonie jego żony zostanie usunięty przez speca od aborcji. Historia staje się wtedy odwrotną przypowieścią o ucieczce zza krat, w której Bradley próbuje przerzucić się do Redleaf i dostać w łapy więźnia w bloku numer 99.

Praktycznie nad każdym elementem składowym filmu mógłbym się masturbować godzinami, jednak by jakoś uczynić ten tekst zwięzłym, ograniczę się do tych najjaśniejszych. Po pierwsze Vaughn w roli Bradleya to jest czyste, kinematograficzne złoto i, moim zdaniem, absolutnie najlepsza rola w karierze tego aktora. Jego postać to wielki osiłek, który marzy jedynie o spokojnym, normalnym życiu. Ma swoje problemy, jak każdy, ale dla dobra najbliższych jest w stanie poświęcić wszystko. Imponujące jest to, jak wiele uwagi Zahler poświęca na jego motorykę i ciężar. Każdy krok aktora dosłownie wprawia w drżenie ekran, każdy cios ma wagę i siłę. Praktycznie poznajemy go, kiedy w napływie złości demoluje on gołymi dłońmi samochód niewiernej małżonki.

Po drugie przemoc. Ojezu jaki ten film jest brutalny, bezkompromisowy i momentami wręcz zawstydzający swoją odwagą w pokazywaniu ekranowej krwi. Dla bardziej wrażliwych będzie to wręcz pornografia, bo Zahler nie bawi się w półśrodki, serwując nam sceny miażdżenia głów, wycierania nimi o beton, rozstrzeliwania, a kości łamią się tutaj z częstotliwością solonych paluszków zajadanych na szkolnym korytarzu. Sam nie jestem raczej z tych, którzy popierają rozwiązania siłowe, ale takie osadzenie ich w kontekście fikcyjnej opowieści to dla mnie idealny wentyl moich zwierzęcego pragnienia krwi. Nie ma co ukrywać, przemoc w Bloku 99 jest po prostu… fajna!

No i fabuła, choć mocno zanurzona w nurcie grindhouse, jej dramatyczny wymiar nigdy nie wydaje się tani czy płytki. Gdyby Zahler chciał, mógłby od razu wskoczyć do akcji. Zamiast tego nie spieszy się z całą historią, zawsze zatrzymując się, by pokazać nam kompas moralny Bradleya, gdy próbuje postępować właściwie. Wtedy też konsekwencje jego wyborów ważą więcej. Nie jest socjopatą, który szuka przemocy, ale przemoc jest tym, w czym się wyróżnia. To człowiek, który zdaje się nie odczuwać fizycznego bólu, ale nie wygląda też jak Terminator. Bradley to facet, który podejmuje decyzję, a potem jej nie kontempluje. Nie targuje się, nie błaga i nie przechytrza. Wybiera kierunek, a potem uderza każdego, kto stanie mu na drodze.

Skłamałbym mówiąc, że podobał mi się Blok 99. Osobiście uważam, że jest to jeden z najlepszych filmów, jakie w ogóle powstały w tamtej dekadzie! Łącząc ponurą estetykę prostego filmu akcji z podtekstami frustracji umysłowej, Zahler dostarczył nam dzieło kompletne, godząc te dwa elementy w perfekcyjnej mozaice pękającej pod ciężkim butem Vinca. Ambicja reżysera jest najbardziej angażującym aspektem jego twórczości filmowej, gdyż pokazuje chęć pchania pulpy ku jeszcze wspanialszej formie. Nie boję się powiedzieć, że ten jeden człowiek wymyślił swój własny, autorski nurt kina, a ten tytuł jest jego podręcznikowym przedstawicielem.

Oryginalny tytuł: Brawl in Cell Block 99

Produkcja: USA, 2017

Dystrybucja w Polsce: skyshowtime.com

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *