Falcon Lake (2022)

Każdy z nas ma takie lato, które zapamięta na zawsze. Czy to czas pierwszej inicjacji seksualnej, odkrywania tajemnic swojego ciała czy po prostu beztroski w otoczeniu bliskich, wspomnienia potrafią obudować przeszłość w realizm magiczny. Taki właśnie jest film Charlotte Le Bon Falcon Lake, mocno stojący na fundamencie kina coming of age, zanurzający się w głębokiej toni młodzieńczej fantazji.

Na pierwszy rzut oka może to wyglądać tak, jakby ludzie z A24 czy inni, pseudointelektualni hipsterzy nakręcili własną część Piątku 13-tego (1980). Mamy w końcu na pierwszym planie jezioro zatopione pośrodku zielonych lasów, grupę młodych ludzi spędzającym nad nim wakacje i lokalną legendę o chłopcu, który utopił się tutaj przed laty. Naszymi oczami staje się 13-letni Bastien (Joseph Engel), który wraz z rodzicami przyjeżdża do wiejskiego domku starej przyjaciółki jego mamy, nawiązując relację z jej 16-letnią córka Chloé (Sara Montpetit).

Chloé sprawia wrażenie typowej, kapryśnej nastolatki, którą pociągają wszelkie mroczne (edgy) tematy. Na ścianie jej sypialni wisi plakat „Psychozy” (1960) Hitchcocka, a wolny czas spędza na robieniu sobie fotek, improwizując własną śmierć, straszeniu dzieciaków przebierając się za ducha czy rozważając o tym, jak to fajnie byłoby się utopić. Kiedy dziewczyna wraz z Bastienem zaczyna spędzać czas, ich relacja coraz mocniej zacieśnia się, pomimo różnicy wieku.

Falcon Lake powstał na podstawie powieści graficznej Bastiena Vivèsa z 2017 roku A Sister. Jednak reżyserka wprowadza pewne zmiany w swojej narracji, aby móc uwydatnić tę głęboko marzycielską i przejściową atmosferę dorastania. Historia opowiedziana przez Charlotte Le Bon to z jednej strony opowieść o dojrzewaniu, a z drugiej o duchach, tworząca płynną granicę między romantycznym i niesamowitym, a jednocześnie czarującym i tajemniczym. To kadry z życia, pachnące lasem i mułem jeziora, osnute dymem papierosów i potem perlącym się na młodzieńczym ciele. Pierwszy alkohol, pierwszy joint, pierwszy seks.

Le Bon w całej swej ciepłocie czerpie jednak wiele z tradycji kina grozy, wykorzystując wszystkie jego tropy w budowaniu własnej narracji. Ghost Story (2017), Funny Games (1997), wspomniany Piątek 13-tego (1980) czy nawet symboliczny most, oddzielający miejsce akcji od reszty świata wygląda jak żywcem wyciągnięty z drugiej części Martwego zła 2 (1987). Ta intertekstualna zabawa wpisana jest w tkankę Falcon Lake, jednak nie martwcie się, to nie jest dzieło mające za zadanie Was przestraszyć. Nawet kiedy na ekranie pojawia się martwy, wypatroszony jeleń, fatum w kinie grozy, wiemy, że to tylko makabryczna wizualizacja wewnętrznego stanu naszego bohatera.

W całym filmie dominuje błogość, a większość problemów nie wychodzi poza rozterki nastolatków na całym świecie. Ciemność przecinają humorystyczne dialogi i szczeniackie, romantyczne sekwencje, choć poczucie niepokoju nie ustępuje, a my, widzowie wiemy, że nie skończy się to happy endem z radosną piosenką i uśmiechami na twarzach. Tragedia w końcu nadejdzie, ale bez zbędnych spoilerów powiem tylko, że prócz emocjonalnego dołka wyjdziemy z filmu z bardzo ważną, elementarną przypominajką, że nigdy nie wchodzimy do wody po alkoholu!

Odpowiedzialny za zdjęcia Kristof Brandl nadaje Falcon Lake tego popularnego ostatnio w kinie niezależnym tonu, który sam lubię określać mianem instagramowo-tumblerowego. Dlatego też każdy kadr, choć często przeciągnięty do granic wytrzymałości przeciętnego zjadacza popcornu, chłonie się niczym dzieło sztuki wiszące na ścianie współczesnej galerii. Blask zachodzącego słońca na tafli jeziora wydaje się wręcz mistyczną membraną oddzielającą nasz namacalny świat od tego magicznego, symbolicznie stanowiąc granicę między beztroskim dzieciństwem i pełnym problemów okresem nastoletnim.

Ja się w wizji Charlotte Le Bon zakochałem, bo to tego typu kino, które rezonuje ze mną każdym kadrem, każdym dźwiękiem kropli deszczu uderzającej o parapet i w każdym, nawet najbardziej pospolitym dialogu, jakim posługują się ekranowe nastolatki. Może nie przeżyłem nigdy tego typu efemerycznego, letniego romansu, ale w jakiejś takiej fantazyjnej sferze potrafię się w nim odnaleźć. Trochę jak z tym duchem zaklętym w tytułowym jeziorze, nie interesuje mnie, co jest prawdą, a co nie. Ważne jest, że po ludzku wczułem się w tę historię i w te postacie, a taki cel zapewne przyświecał autorce tej ujmującej wizji.

Oryginalny tytuł: Falcon Lake

Produkcja: Kanada/Francja, 2022

Dystrybucja w Polsce: aurorafilms.pl

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *