Willow Creek (2013)

Stany Zjednoczone często są oskarżane o brak własnej tradycji czy kultury. Trudno nie zgodzić się z tym, że kraj ten jest sztucznym tworem i istną abominacją. Mimo to jednak ma jakąś swoją historię oraz inne elementy, tworzące jego tożsamość. Wymienić tu można, chociażby coś, co u nas nazywa się folklorem. Mam tu na myśli ludowe podania czy też legendy. W przypadku USA często przybierają one formę opowieści dziwnej treści. Dotyczą niejednokrotnie spotkań ludzi z różnymi tajemniczymi stworzeniami. Jest ich tam cała masa. Łączy je to, że zawierają w nazwie człon -man co ma oznaczać hybrydę człowieka i jakiegoś zwierzęcia.

Mamy zatem Dogmana, Mothmana, Lizardmana, Goatmana, Womanmana czy nawet Frogmana. Najbardziej jednak słynna jest mieszanka ludzka i małpia. Jest to na tyle popularna kreatura, że doczekała się wielu własnych imion, z których najpowszechniejsze to Bigfoot i Sasquatch. Kryptyda ta grasuje w całym rejonie Ameryki, także najodleglejszych częściach kraju z wyjątkiem Polski. Mit o wielkim, włochatym, dzikim humanoidzie jest tak silnie zakorzeniona w amerykańskiej popkulturze, że nie dziwić powinien fakt istnienia całego szeregu filmów poświęconych temu zagadnieniu.

Co ciekawe jak do tej pory nie doczekaliśmy się wysokobudżetowej produkcji o Wielkiej Stopie ze znanymi nazwiskami w obsadzie. Wyjątek stanowi tu jedynie Harry i Hendersonowie (1987), lecz jest to komedia familijna, zatem temat nie jest potraktowany z należytą powagą. Skoro mainstream nie zainteresował się tematem, obowiązek ten przejął rynek niezależny. Większość obrazów o Bigfoocie to właśnie niskobudżetowe dzieła. Często są obskurne, trącą amatorszczyzną, będąc efektem czyjejś osobistej fascynacji. Nie inaczej jest z pochodzącym z 2013 roku Willow Creek. Film ten to dziecko Bobcata Goldthwaita, który napisał scenariusz oraz sam go wyreżyserował. Osobnik ten znany jest szerszej publiczności głównie z roli jednego z kadetów w komediowej serii Akademia policyjna. Kojarzony jest z niewysokich lotów humorem, jak się jednak okazuje w obrębie jego zainteresowań, znajduje się również straszenie widza potworami.

Bohaterami Willow Creek są Jim (Bryce Johnson) oraz jego dziewczyna Kelly (Alexie Gilmore). On jest wiernym orędownikiem teorii o istnieniu Wielkiej Stopy, ona natomiast nie podziela jego entuzjazmu, prezentując bardziej sceptyczną postawę. Para udaje się w dzikie rejony Kalifornii w celu zdobycia materiałów do dokumentu o Bigfoocie. Docelowym miejscem ich podróży jest tytułowe miasteczko Willow Creek, które zdobyło rozgłos dzięki słynnemu filmowi Gimlina i Pattersona nakręconemu w jego pobliżu. Na tym krótkim kawałku taśmy zarejestrowano właśnie domniemanego Sasquatcha. Jest to najbardziej znany dowód mający potwierdzać jego wystepowanie.

Z uwagi na liczne obserwacje kryptydy w okolicy, mieszkańcy Willow Creek nazywają swoje miasto światową stolicą Bigfoota. Jim i Kelly zamierzają zatem odnaleźć dokładne miejsce powstania filmu, po drodze przeprowadzając wywiady z okolicznymi świadkami. W tym celu rozbijają biwak w głuszy. W nocy ich obóz nawiedzony zostaje przez nieznaną istotę. Para postanawia odwołać swą misję, gubi się jednak w leśnej gęstwinie. Gdy nastaje kolejny wieczór stają oko w oko ze swym prześladowcą.

Jak już wspomniałem produkcje poświęcone Wielkiej Stopie, są najczęściej kręcone małym kosztem, bez użycia zaawansowanych środków. Nie inaczej jest z dziełem Goldthwaita. Film nakręcono poniekąd na kolanie. Fabuła nie była szczegółowo rozpisana, a cała ekipa liczyła mniej niż dziesięć osób. Sam reżyser twierdził, że działał w sposób partyzancki”. Być może też dlatego horror zalicza się do tych z podgatunku found footage. Pozwalało to na o wiele większą swobodę oraz improwizację. Dodatkowo nadało całości charakteru bliskiego zagrożenia i klaustrofobicznej wręcz atmosfery. Oprócz tego, tak jak wiele filmów found footage, nacechowany jest sporą dozą realizmu. Na jakość pokazu pozytywnie wpływa również ewidentna ekranowa chemia dwójki głównych bohaterów. Obserwujemy, jak razem pogrążają się powoli w objęciach przerażenia, a wrażenie braku jakiejkolwiek ochrony przed czyhającym niebezpieczeństwem jest aż nadto namacalne.

Willow Creek nie będzie na pewno straszył każdego. Dla wielu może wydać się monotonny, mimo krótkiego czasu trwania. Powszechna nuda to z resztą główna wada wielu dzieł poświęconych Bigfootowi. Tutaj jednak druga połowa filmu wszystko wynagradza. Jeśli tylko pozwolimy sobie na wczucie się w sytuację bohaterów, co najlepiej zrobić oglądając produkcję w słuchawkach przy zgaszonym świetle, a do tego jesteśmy żywo zaintrygowani legendą Sasquatcha, to seans może okazać się nadzwyczaj satysfakcjonujący. Ważnym elementem wpływającym na poczucie niepokoju jest tutaj brak całkowitego ukazania potwora.

Wiemy tylko, że jest blisko, czujemy niemalże jego obecność wraz z postaciami. Jest to szczególnie namacalne w scenie w namiocie, która sama w sobie stanowi swoisty majstersztyk kina grozy. Świadomość, że od czegoś nieznanego i groźnego dzieli nas tylko kawałek materiału, potrafi mocno zadziałać na psychikę i ludzkie poczucie bezpieczeństwa. Film zwieńczony jest finałem, który stanowi jednocześnie zaskoczenie, jak i pozostaje otwarty. Obraz potrafi umiejętnie budować napięcie oraz poczucie nierozwiązanej tajemnicy. Jest to z pewnością wyróżniająca się pozycja w kinowym świecie spotkań z nieznanym.

Oryginalny tytuł: Willow Creek

Produkcja: USA, 2013

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *