Ponieważ mamy już grudzień postanowiłem wybrać się na Wczasy. W tym celu odwiedziłem kurort Katowice. Jest to, obok uzdrowiska Sosnowiec, najbardziej popularny cel wypraw mieszkańców Dubaju. Była sobota i po zjedzeniu tradycyjnego, śląskiego kebaba, udałem się na miejsce zdarzenia. Organizatorem imprezy był niedawno otwarty klub muzyczny Piąty Dom. Jest to przybytek, w którym jak mniemam, będzie można posłuchać muzyki na żywo, racząc się przy tym jakimś trunkiem. W lokalu znajdują się miejsca do siedzenia, stół do ping-ponga, trzy toalety, bar, sufit i ściany. Scena jest bardzo mała, ale dodaje to tylko kameralnego charakteru.
Na koncert stawiła się niezbyt liczna, ale za to wierna grupa fanów zespołu. Ich wygląd był tradycyjny. Przedział wiekowy spory, co tylko pokazuje, że twórczość Wczasów przemawia do ludzi z różnym doświadczeniem. Owszem, dominowały osoby młode, ale było też parę osób dojrzałych, w tym ja, który istnieję na Ziemi od czterech miliardów lat.
Część publiki stanowiła rodzina Bogdana Sekalskiego, który pełnił tego wieczora rolę supportu. Został on tak przez nich nazwany na cześć Bohdana Łazuki. Jego występ stanowił bardzo dobre wprowadzenie do reszty wieczoru. Zgromadzeni żywo reagowali na jego sceniczne działania. Muzyka bogdana to połączenie elektrycznych rytmów z prostolinijnymi tekstami. Jest to muzyka przyjemna dla ucha i łatwa w odbiorze. Tematyka utworów jest dość prozaiczna, lecz to sprawia, że brzmią naturalnie i sprawiają niewymuszone wrażenie.
Szansa na obejrzenie Wczasów na żywo nie zdarza się często, jako że rzadko bywają w moich stronach. Tym bardziej zależało mi na obecności na tym wydarzeniu. Nie wiadomo kiedy znów nadarzy się okazja, a tak mam już ich, że tak powiem „zaliczonych”. Nie zważałem na trudne warunki pogodowe, przebrnąłem przez kilkunastometrowe zaspy śniegu, atakowany przez niedźwiedzie polarne. Trud ten został nagrodzony wieczorem spędzonym w bardzo przyjemnej atmosferze. Grupę Wczasy tworzy duet mężczyzn. Jeden to ten z brodą, a drugi ten w czapce. Działają od 2016 i jak na razie wydali dwa albumy. Popularność przyniósł im utwór Dzisiaj jeszcze tańczę. Może on uchodzić za hymn pokolenia 30-40 latków, którzy są niewolnikami systemu, uwikłanymi w zawodowe relacje, niedające im poczucia satysfakcji. Mimo to Wczasy pozostają wciąż wykonawcą dla wielu anonimowym.
Nie są tak znani, jak Konkwista 88. Pod względem rozpoznawalności nie mogą się równać z Sanachą czy Chwastem Jabłoni. W pewnym sensie jest to pozytywne. Jak wiadomo bowiem wszystko, co popularne jest złe. Wczasy pozostając w cieniu i będąc zespołem niemalże niszowym, tworzą przestrzeń dla tych słuchaczy, którzy cenią sobie twórczą niezależność i odrębność. Piosenki grupy niosą prosty przekaz, wspierany przez przystępne teksty. Większość obywateli Wielkiej Lechii powinna być w stanie odnaleźć w nich cząstkę własnego życia. Wczasy na scenie prezentują się w podobnie szczery i wiarygodny sposób jak na płytach. Charakteryzuje ich, znajdująca się obecnie w deficycie, spontaniczność. Nie jawią się jako niedostępne gwiazdy show-biznesu, a jako zwykli zjadacze chleba. Cechy te sprawiają, że łatwo nawiązują kontakt z publiką, szybko zdobywając jej przychylność.
Podczas koncertu usłyszeć mogliśmy najbardziej znane utwory duetu, jak również najnowsze dzieła. Kapela cały czas utrzymuje podobną stylistykę. Ich brzmienie naznaczone jest silną dozą elektroniki. Melodyjne kompozycje są ciekawym przykładem polskiego, współczesnego synthpopu. Nie przypadkowo użyłem określenia „polski”. W czasach wszechobecnej globalizacji i stylistycznej unifikacji należy docenić te starania artystów, które odznaczają się naturą specyficzną dla kraju, z jakiego pochodzą. Słuchając Wczasów, ma się przeświadczenie, że ta muzyka pochodzi stąd, z tej ziemi, i tylko tutaj mogła powstać. Ten niewątpliwy atut najbardziej przemawia za tym, by zaznajomić się z twórczością grupy. Koncert zatem uważam za udany i cieszę się, że mimo wszechobecnej depresji zmusiłem się do odwiedzenia Piątego Domu. Nie wiem kiedy znów zobaczę Wczasy na żywo. Może za rok, może nigdy. Sam na wczasy nie jeżdżę, więc warto by jednak było kiedyś powtórzyć spotkanie, chociażby na festiwalu piosenki żołnierskiej w San Remo.