Rojst Millenium (2023)

Powiem szczerze, że od dwóch poprzednich sezonów Rojst odbiłem się totalnie. Pierwszy może i zapowiadał się na coś naprawdę fajnego i stylowego, ale fabularnie był mocno pocięty. Drugi praktycznie leżał na każdym możliwym poletku prócz oddania ducha epoki. Dlatego też do trzeciej części, dzierżącej dumny podtytuł Millenium, zabierałem się jak przysłowiowy pies do jeża. Ale kiedy już do niego usiadłem, pochłonąłem go jednym tchem, nie dałem rady się oderwać.

Koniec poprzedniego wieku pamiętam dość dobrze, bo byłem już wtedy jako tako świadomą jednostką. Z pewnym rozrzewnieniem wspominam czasy wczesnego kapitalizmu, których totalnie zaburzył nasze społeczne więzi, dając głos wszystkim tym, którzy w poprzednim systemie stanowili margines lumpenproletariatu. Dlatego też, jeśli mowa o rodzimej popkulturze gangsterskiej, lata 90. jawią się w niej jako złoty okres. Nic więc dziwnego, że finał popularnego serialu Rojst nie wyszedł poza tę dekadę.

Millenium nie wybiega w przyszłość, nowe stulecie jawi się gdzieś na horyzoncie, wspominane jest w telewizyjnych programach, ale bohaterowie zdają się żyć tym, co teraz i tym, co było, aniżeli patrzeć gdzieś hen przed siebie. A przeszłość kładzie cień po raz kolejny, gdy w lesie na Gontach odkryte zostają kolejne zwłoki. Tym razem ewidentnie należą one do kobiety zamordowanej tam jakiś czas po wojnie, co nie idzie w parze z narracją prawicowej władzy starającej się utrzymać germanofobiczny status quo.

W tym samym czasie ofiarą makabrycznego morderstwa pada kierownik górującego nad wszystkim hotelu Centrum (Piotr Fronczewski). Czy ma on coś wspólnego ze zwłokami kobiety z lasu? Czy po niego również swe ręce wyciągnęła przeszłość? Tę i kilka innych spraw przyjdzie rozwiązać romskiej pani policjant Annie Jass (Magdalena Różdżka) oraz starszemu sierżantowi Adamie Mika (Łukasz Simlat). Po drodze oczywiście handel ludźmi, zbuntowane nastolatki, gangsterzy mianujący się inwestorami i cała masa osobistych dramatów – lata 90. w pigułce.

Trzeci Rojst robi dobrze to, co powinien, a czego nie umieli do końca jego poprzednicy, angażuje wątkiem kryminalnym. Naprawdę z wielką ciekawością śledziłem wszystkie te wątki, zarówno teraźniejsze względem akcji filmu, jak i stanowiące retrospekcję. Nie będę się nad nimi pochylał, bo nawet brakuje mi odpowiednich kompetencji, by to robić. Sam serial skonstruowany jest tak, że ma za zadanie wodzić widza za nos, ciągle rzucając w nas czerwonymi śledziami niczym w rasowym kinie giallo. I w sumie nie jest to daleko idące posunięcie, bo gdyby tak skondensować historię do półtoragodzinnego filmu, to wyszłoby coś na miarę rodzimego giallo właśnie, z silną kobiecą bohaterką, niekompetentną policją i kuriozalnym, acz efekciarskim finałem.

Na całe szczęście nie każdy pies to faja, jak melorecytował kiedyś poeta. Mika i Jass to chyba jeden z moich ulubionych duetów serialowych na polskiej ziemi. W sumie to ten pierwszy mógłby spokojnie dostać swój spin-off, gdzie jako emerytowany gliniarz z pieskiem pod pachą rozwiązuje quasikryminalne sprawy swojego osiedla. Wtórująca mu Jass to typ pulpowej heroiny, one woman army, która z kałachem w ręce rozprawia się z całym tirem ruskich gangsterów. I to jest super! Szkoda tylko, że wątek jej nieheteronormatywności został zepchnięty na totalny margines, przez co pozbawiona została tego jakże ważnego budulca jej postaci. Cała reszta obsady jest super, choć nie podoba mi się (i większości chyba) dziwny zabieg z modulowaniem głosu przez sztuczną inteligencję aktorom odgrywającym młodsze wersje konkretnych postaci. Ale to duch zmiany, kiedyś ludzie narzekali na kolorowe filmy.

To, co moim zdaniem pogrzebało dwa poprzednie sezony, było zbytnie skupienie się na stylizacji i oddaniu ducha epoki. W pierwszym sezonie ocierało się to często o pastisz, w drugim już totalnie męczyło swoją egzaltacją. Millenium na całe szczęście znajduje w tym wszystkim złoty środek, nie popadając w nachalny zachwyt nad epoką, ale z pieczołowitością oddając klimat tamtych lat. Nie miałem tutaj wrażenia, że twórca chce mi bardziej zaimponować oddaniem tamtych realiów, niż zaangażować w opowiadaną przez siebie historię. Dlatego też trzeci sezon wypada najbardziej naturalnie ze wszystkich poprzednich i nawet pomalowana pastą Różdżka czy Janusz Gajos w jasełkowej stylizacji aż tak bardzo nie biją po oczach.

Czy jest to jeden z lepszych seriali ostatnich lat? Zdecydowanie nie. Czy jako produkt krajowy może się o takie miano ubiegać? Tutaj już tak. Nie wiem natomiast, na ile jest to zasługa samego sezonu oderwanego od reszty, a na ile niski poziom jego poprzedników, który w moich oczach ewidentnie naciąga ocenę na korzyść Millenium. Myślę, że spokojnie można pominąć dwa poprzednie sezony i obejrzeć tylko ten trzeci, jestem nawet niezmiernie ciekawy właśnie opinii takiej osoby, który obcowała z nim jako z autonomicznym dziełem. Ja jestem na tak!

Oryginalny tytuł: Rojst

Produkcja: Polska, 2024

Dystrybucja w Polsce: netflix.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *