Jakie jest zwierzę na Q? To proste: qń. Tak przynajmniej uczy stara, ludowa mądrość. Istnieje jednak również inny organizm, który zaczyna się na tę literę. Co więcej, nie tylko się zaczyna, ale i kończy. Chodzi mianowicie o antycznego, azteckiego boga Quetzalcoatla, który przedstawiany jest na ogół pod postacią wielkiego, latającego węża. Wiem, że węże nie latają, ale wierzenia Azteków tak jak każda religia na świecie, to tylko opowieści dziwnej treści. Quetzalcoatl, w skrócie Q, to bohater amerykańskiej produkcji z 1982 roku. Jej tytuł nomen omen to Q.
Jak się okazuje, powstało całkiem sporo filmów o takim tytule, lecz ten jest najbardziej atrakcyjny dla fanów wszelkiej maści horrorów oraz kina klasy B jak Barbara. Obraz powinien także trafić w gusta tych kinomanów, którzy lubują się w opowieściach o wszelkiego rodzaju potworach. I to takich, osiągających imponujące rozmiary. Q to też jeden z ostatnich przykładów wykorzystania klasycznej techniki stop-motion do ożywienia stwora na ekranie. Rok 1982 to już trochę późno na takie rozwiązania, lecz dzięki temu film nabiera specyficznego, kampowego klimatu.
Miejscem akcji jest tutaj zatęchła dziura, jaką jest Nowy Jork. Otóż to zaczynają w nim ginąć ludzie. Zwłaszcza na dachach. W tym mieście to akurat nic dziwnego, ale stan, w jakim odnajdywane są ofiary, budzi skonfundowanie policji. Prowadzący dochodzeniu detektyw Shepard (David Carradine) przeczuwa, że za zabójstwami kryje się coś więcej niż tylko zwykły przestępca. Jak się wkrótce okazuje, intuicja go nie zawodzi, lecz aby szef i koledzy mu uwierzyli, potrzebuje twardych dowodów.
Nieoczekiwanie na jego drodze pojawia się drobny złodziejaszek Jimmy Quinn (Michael Moriarty). Mężczyzna przez przypadek trafia na ważny trop w śledztwie i jako jedyny posiada informacje, dzięki którym sprawa może być wyjaśniona. Quinn jednak nie chce tak po prostu wyjawić swojego sekretu. W zamian za wiedzę żąda zapłaty w wysokości miliona dolarów. Włodarze miasta godzą się na jego warunki, ale ostatecznie nie wszystko idzie zgodnie z planem, mimo że problem morderstw zostaje rozwiązany. Czy jednak na pewno?
Silną stroną produkcji jest obsada. W rolę paranoicznego malwersanta Quinna wciela się Michael Moriarty, który w latach 80. wyspecjalizował się w graniu w niskobudżetowych horrorach. Jego kreacje zawsze wprowadzają na ekran sporo kolorytu, będąc w zależności od potrzeby, pełne luzu bądź całkowicie neurotyczne. Partnerują mu Richard Roundtree oraz David Carradine, wcielający się w role policjantów. Obaj wnoszą swoją obecnością sporo klasy i niezaprzeczalnej charyzmy. Również pozostała część obsady, włączając w to epizodystów, tworzy ciekawe tło wydarzeń, urozmaicając je swoją charakterystycznością.
Sam film, mimo że określany jest mianem horroru, to jednak wymyka się gatunkowym ramom. Sporą jego część poświęcili twórcy psychologicznemu rozwojowi bohaterów. Widzimy ich codzienne zmagania z przeciwnościami, lecz głównie z samym sobą. Lideruje w tym oczywiście Quinn, który jest uosobieniem zaburzeń emocjonalnych połączonych z pospolitym cwaniactwem. Q jest zatem mieszanką kina grozy, akcji, suspensu, dramatu psychologicznego oraz monster movie. Jest to zaiste wybuchowy koktajl, który nie każdemu przypadnie do gustu. Ważną kwestią przed rozpoczęciem seansu jest odpowiednie nastawienie. Nie należy oczekiwać od produkcji perfekcji, a nastawić się raczej na lekką rozrywkę z przymrużeniem oka. Słowem kluczowym jest tutaj dystans.
Q to nie tylko film o latającym potworze. To również w dużej mierze opowieść o człowieku, który chciał być kimś. Quinn był wprawdzie drobnym złodziejem, lecz tak naprawdę pragnął rozpocząć karierę pianisty. Chodził nawet po barach na różne castingi. Spotykał się jednak z odmową. Co ciekawe w pierwotnej wersji scenariusza miał on mieć inny zawód, lecz gdy reżyser dowiedział się, że aktor Michael Moriarty gra na pianinie, postanowił wykorzystać ten fakt w filmie. Jego kradzieże miały na celu szybkie wzbogacenie się.
Ostatnią próbą dorobienia się i rozpoczęcia nowego, lepszego życia było sprzedanie informacji policji. To również się nie udało, lecz mężczyzna nie pozostał z pustymi rękami. Zmagania z mityczną bestią sprawiły bowiem, że pokonał swego największego wroga, amianowicie własny lęk. Dzięki temu mógł powrócić do spokojnego życia, zaczynając poniekąd od nowa, tym razem jako odpowiedzialny, opanowany i wolny człowiek. Lekkie rozczarowanie może za to budzić łatwość z jaką zostaje pokonana tytułowa poczwara. Sam finał jednak raczy sugerować, że nawet zza grobu będzie ona stanowić zagrożenie dla mieszkańców metropolii.
Oryginalny tytuł: Q
Produkcja: USA, 1982
Dystrybucja w Polsce: BRAK
