Late Night With the Devil to jeden z tych filmowych fenomenów, który zdecydowanie budują moją wiarę we współczesne kino gatunkowe. Mały film, który pojawia się praktycznie znikąd i zapewne z dość małym jak na siebie budżetem zaczyna budzić takie zainteresowanie, że dopytywały się mnie o niego nawet osoby, które z horrorem jako takim nie mają za wiele wspólnego. Wystarczył tylko w miarę oryginalny pomysł.
Żyjąc w czasach permanentnego recyklingu, trudno jest o coś świeżego. Dlatego też trzeba spoglądać na twórców, którzy odnoszą się do minionych epok i wykorzystują je, jak mogą, by tylko wzbudzić w nas całe spektrum emocji, od strachu do śmiechu. Omawiany tutaj film jest horrorem, choć jego pastiszowa forma oczywiście zmusza go do mrugania nam oczkiem. A wszystko to okraszone magią wieczornego talk-show, które w takiej czy innej formie dalej przyciągają miliony odbiorców na całym świecie.
Scenariopisarsko-reżyserski duet braci Cairnes, Cameron i Colin, precyzyjnie pozycjonują swój film w 1977 roku. To czasy, kiedy w telewizji rządził Johnny Carson, z szerokim uśmiechem na ustach i ciętym dowcipem był królem Late Night, ambasadorem Hollywood i jego goniących za sławą wybryków. Bracia wzięli szalone lata 70. szerszym łukiem i do tego całego telewizyjnego, często kiczowatego blichtru dołożyli to, co terroryzowało ówczesną widownię. Filmy takie jak Carrie (1976) i Egzorcysta (1973) wywracały do góry nogami obraz młodej, niewinnej dziewczyny, a szalejąca podówczas paranoja na punkcie sekt i okultystycznych praktyk tylko dolała oliwy do piekielnego ognia.
David Dastmalchian, do tej pory gość okupujący z sukcesami głównie drugie i trzecie plany, wkracza w samo centrum uwagi jako gospodarz talk-show Jack Delroy. Jego show w wykreowanym świecie może rywalizować z programem Carsona o miano króla telewizyjnej nocy. Wszystko szło ku dominacji Jacka, gdyby nie osobista tragedia, która złamała serce mężczyzny i wykoleiła popularność jego show. Zdesperowany, by tchnąć nowe życie w swoją upadającą perspektywę, kreuje specjalne, Halloweenowe widowisko, którego świat nigdy nie zapomni.
Największą siłą Late Night With the Devil jest fakt, że udaje mu się naprawdę realnie oddać charakter telewizji drugiej połowy XX wieku. Ciążył na tym zdecydowanie największy materiał, który gdyby odpowiednio nie wyrzeźbiony, pochowałby cały film pod gruzami kiczu i tandety. Dlatego też film, jeśli kuleje, to w tych momentach, które wytrącają nas z ram umowy dotyczącej tego, że oglądamy rzeczywistą taśmę matkę z ostatniego odcinka jakiegoś talk-show. Mówię tutaj oczywiście o sporadycznych, komputerowych efektach specjalnych oraz kilku naprawdę paskudnych planszach oddzielających kolejne segmenty wykreowanych w zimnych trzewiach sztucznej inteligencji.
Jest to oczywiście doszukiwanie się i czepialstwo z mojej strony, bo filmowi braci Cairnes naprawdę trudno coś zarzucić. Pierwsze kilka minut skutecznie wypełnia nasze oczekiwania kontekstem, dokumentalnym stylem i obiecuje, że zaraz zobaczymy coś naprawdę szokującego. I w rękach mniej wprawnych twórców mogłoby to skończyć się prbwidzwym fiaskiem, bo zamiast odpowiedniego dawkowania nam rzeczy, ci postanowiliby zalewać nas masą mniejszych i większych wskazówek. Late Night With the Devil przez prawie 80% swojego czasu wydaje się odpowiednio stonowane. Co prawda co jakiś czas mamy sugestię tego, że wszystko to dąży do czegoś naprawdę złego, ale nasza czujność zostaje odpowiednio utemperowana. Oczywiście nie będę mówił więcej, bo popsułbym Wam seans!
Czymże jednak byłby talk-show, bez charyzmatycznego prowadzącego i jego gości. Dastmalchianem odnajduje się tutaj jak ryba w wodzie, wchodząc w rolę medialnego zwierza z gładkością godną podziwu. Mam nadzieję, że jego kariera dopiero się zaczyna, a Late Night With the Devil to świetne otwarcie jego pierwszoplanowego CV. Ale cała reszta nie blednie przy nim nic a nic, podkręcając tylko poczucie tego, że rzeczywiście nie mamy do czynienia z filmem a rozgrywającym się na naszych oczach programem live. Oczywiście twórcy zadbali o takie detale, jak odpowiednia, lekko stłumiona paleta barw i zamknięcie wszystkiego w klasycznym, telewizyjnym formacie „kwadratu”.
Czy zatem można mówić o Late Night With the Devil jako o horrorze roku? Moim zdaniem nie, chyba nieco brakuje mu tego gatunkowego „mięsa”. Myślę jednak, że znajdzie się on w zestawieniach większości poważnych publicystów, bo jak widać świeży pomysł i miłość do kina grozy broni się sama. Choć no dobra, tutaj pomogła też fantastyczna obsada. Tak czy owak, bez owijania w bawełnę, film Late Night With the Devil potwierdza, że w nurcie horroru satanistycznego jest jeszcze dużo wolnego miejsca na kreatywność.
Oryginalny tytuł: Late Night With the Devil
Produkcja: Australia/Zjednoczone Emiraty Arabskie, 2023
Dystrybucja w Polsce: BRAK
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.