W kwestii gier survival horror, nigdy specjalistą nie byłem i nie zapowiada się na to, że będę. Powiedzieć że w ogóle nie jestem fanem tego podgatunku, to również lekkie niedopowiedzenie. Wielu z was pewnie zawiodę, bo chociaż moja miłość do kina grozy jest nieograniczona, to gier próbujących wystraszyć mnie licznymi jumpscareami z zasady nie dotykam. Pewnie zauważyliście przecież, że rzadko zdarza mi się napisać coś o paranormalnych horrorach, pomijając już fakt, że ostatnimi czasy rzadko zdarza mi się napisać coś w ogóle. Jednak dzisiejszy dzień jest wyjątkowy. Właśnie jestem po ograniu kolejnej gierki od studia Puppet Combo, które z każdym dniem zaskakuje mnie co raz bardziej, dlatego postanowiłem odkurzyć moją klawiaturę i trochę Wam o niej opowiedzieć.
Murder House to kolejna produkcja od wspomnianego wyżej studia Ppuppet Combo, która łączy oldschoolowy survival horror z czasów pierwszego Sillent Hilla (1999) z stylistyką slashera lat osiemdziesiątych. Szacunek do materiału źródłowego widać już na samym początku, kiedy wita nas stylizowane na okładkę starego VHS’a menu, w którym możemy wybrać sobie różne filtry obrazu pozwalające nam dodatkowo wczuć się w przygotowaną dla nas opowieść. Na samym menu bowiem podobieństwa do campowych slasherów się nie kończą, a raczej stanowią miłą przystawkę przed samym daniem głównym.
Produkcja Puppet Combo przenosi nas do Stanów Zjednoczonych lat osiemdziesiątych i opowiada o seryjnym mordercy dzieci – Antonym Smithie znanym w okolicy jako Wielkanocny Rozpruwacz. Smith sezonowo dorabiał w miejscowym centrum handlowym jako maskotka, w przebraniu królika wielkanocnego, skąd zwabiał i porywał dzieci, zmuszając ich do morderczych zabaw na terenie swojej posesji. Teraz kilka lat po tych tragicznych wydarzeniach i śmierci Rozpruwacza grupa miejscowych reporterów próbuje nakręcić dokument w miejscu gdzie doszło do tych przerażających zbrodni. Jednak czy na pewno są tam sami, a może ktoś właśnie zaczyna swoją wielkanocną grę? O tym, mam nadzieje przekonacie się już sami.
Murder House wprowadza gracza w naprawdę niepodrabialny klimat zarówno swoją stylistyką, wspaniałą muzyką, jak i samą długością tytułu. Przejście głównego wątku fabularnego zajmuje około dwóch godzin, przez co mamy wrażenie jakbyśmy rzeczywiście oglądali stary slasher, w którym możemy brać udział. To też gra, która pomimo tego, że potrafi nieźle nastraszyć, to nie traktuje siebie wyjątkowo poważnie, na co chociażby wskazuje sam fakt, że uciekamy przed wariatem w stroju królika wielkanocnego. Nie oznacza to jednak, że będzie łatwo. Twórcy przygotowali dla nas liczne łamigłówki, w których rozwiązaniu na pewno nie pomoże nam fakt, że razem z nami w domu znajduje się seryjny morderca, który tylko czyha na nasze potknięcie, żeby zaatakować w najmniej spodziewanym momencie. Jeżeli jednak już do tego dojdzie, to twórcy nie szczędzą wiader pikselowej krwi, bo ta leje się tu często i gęsto, a na zapisanie swojego stanu gry trzeba sobie mocno zapracować. Gra nie posiada autosave’ów, więc każde nadpisanie wymaga od nas długopisu, których w całym domu jest tylko kilka. Uważajcie więc, bo każdy nierozsądny ruch może być waszym ostatnim.
Studio Puppet Combo, to zdecydowanie moje odkrycie tego roku, a Murder House to z pewnością świetny punkt do rozpoczęcia swojej krwawej przygody dla każdego slasherowego wariacika. Także radzę przygotować sobie dużo ołówków i uważajcie gdzie pchacie swój nos, bo Wielkanocny Rozpruwacz nie lubi wścibskich dzieciaków.