Kosmos to niebezpieczne miejsce. Człowiek w formie surowej tam nie przetrwa. Oprócz tego w jego czeluściach czaić się mogą różne, niezbyt przyjemne, byty. Obce formy życia to jeden z najbardziej ulubionych tematów obecnych w kinie. Twórcy filmowi uwielbiają wręcz wykorzystywać kosmitów do własnych celów. Najczęściej robią z nich potwory, które są wrogie gatunkowi ludzkiemu.
Jednym z tego przykładów jest amerykańska produkcja z 1979 roku o wdzięcznym tytule Ciemność. Nie opowiada ona jednak o Egipcie ani o Rumunii po upadku Ceaușescu. Jest to dzieło spod znaku science fiction oraz horroru, chociaż można w niej znaleźć także elementy kina kryminalnego, oraz szczyptę romansu.
Na początku filmu pojawia się napis, który stanowi formę wprowadzenia w fabułę. Lektor mówi nam o tym, że są różne zwierzęta i one wytworzyły przeróżne sposoby uśmiercania swych ofiar. A ponieważ kosmos jest tak przepastny to zapewne również tam powstały organizmy, które lubują się w wymyślnych sposobach zabijania. Następnie widzimy mordobicie jakiejś niewiasty.
Jest to pierwsza z ofiar tajemniczego mordercy ochrzczonego przez media mianem „The Mangler”. Opinia publiczna się niecierpliwi, podczas gdy policja na czele z detektywem Dave’em Mooney’em (Richard Jaeckel) stara się odnaleźć sprawcę. Tymczasem ojciec jednej z ofiar Roy Warner (William Devane) postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i rozpoczyna prywatne śledztwo.
Ciemność wpisuje się w poczet filmów spod znaku „zły kosmita morduje ludzi”, mimo że pierwotnie założenia były inne. Główny antagonista miał być bowiem zbiegłym pacjentem szpitala psychiatrycznego. Producenci jednak w ostatniej chwili zmienili zdanie, bo zamarzyli sobie postać strzelającą laserami z oczu. I decyzja ta jest odczuwalna podczas seansu. Stwór pochodzi niby z przestrzeni kosmicznej, lecz wygląda jak człowiek. Jedyne co go wyróżnia to spory wzrost oraz brzydka morda.
Po ciemku jednak mało go widać. Do tego porusza się niezdarnie niczym dzieło Frankensteina. Sprawia to, że nie jest on wielkim straszakiem. Na ogół niepełne ujawnienie filmowego potwora wychodzi filmom na dobrze, lecz w tym przypadku jest on zdecydowanie za mało widoczny. Nie wiadomo też nic o jego historii. Wiadomo, że spadł na Ziemię w statku, ale nic poza tym. Nie wiadomo czy jest inteligentny, czemu zabija i w ogóle jaki jest cel całego zamieszania. Przypomina on raczej dzikie zwierzę, tym bardziej że cały czas warczy. Gdy doda się do tego towarzyszące jego atakom szepty w tle, budzące skojarzenia z horrorami o tematyce demonicznej, to dostajemy obraz mocno konfundujący widza.
Główną zaletą produkcji jest ścieżka dźwiękowa. Można ją nawet nazwać dość innowacyjną. Wykorzystuje ona różne efekty dźwiękowe i nadaje całości głębi. Również aktorstwo obraz prezentuje się przyzwoicie. Nic w tym jednak dziwnego, ponieważ obsada, mimo że złożona z mniej znanych aktorów, na pewno nie cierpi na brak doświadczenia i charyzmy.
Film posiada jakiś swój klimat, lecz nie spełnia podstawowych wymogów gatunku, czyli nie straszy. Nie sprawdza się także jako science fiction, bo mało w nim nauki. Przez większość seansu przypomina bardziej kino detektywistyczne. Jest sporo łażenia i gadania. Prawdziwa akcja ma miejsce dopiero w samym finale. Efekty specjalne prezentują się ubogo nawet jak na standardy epoki. Ciemność pozostaje zatem pozycją wyłącznie dla hardcorowych miłośników starych horrorów, którzy lubują się w kiczowatej stylistyce.
Oryginalny tytuł: The Dark
Produkcja: USA, 1979
Dystrybucja w Polsce: BRAK